Inny punkt widzenia (Część 6) - Lepsza przyszłość

646 39 200
                                    

Poranek Obi-Wana zaczął się fatalnie z dwóch powodów.

Pierwszy – bolesne pamiątki po turnieju, które wczoraj ledwo czuł, dzisiaj rypały go jak diabli. A zwłaszcza zwichnięta kostka. Gdyby przez piętnaście minut nie siedział na łóżku i nie wysyłał w stronę uszkodzonego miejsca kojącego strumienia Mocy, prawdopodobnie nie zdołałby nawet stanąć na nogach!

Drugi powód – w pałacu panowało tak wielkie poruszenie, że nie szło na czymkolwiek się skoncentrować!

Kiedy Kenobi i jego Mistrz wyszli na korytarz, zastali biegających tam i z powrotem ludzi, głównie strażników i służących, zdenerwowanych i przekazujących sobie pośpieszne instrukcje. Odpowiedź czekała w Sali Tronowej.

- Laira została porwana – ponurym tonem wyjaśnił Koren. – Zniknęła dzisiaj w nocy. Jego Wysokość dostał szału.

Pierwszą reakcją Obi-Wana była dezorientacja.

- Porwana? – powtórzył głupio.

Ale przez kogo? Czy to nie ty przedzierałeś się z nią w nocy przez dzikie ogrody?

Nie zdołał zadać żadnego z tych pytań, gdyż Qui-Gon nadepnął mu na nogę. TĘ nogę, która wczoraj została uszkodzona!

- Niebywałe! – skutecznie udając zdziwienie, zawołał Jinn. – Nie umiem sobie wyobrazić podlejszego czynu niż uprowadzenie kobiety w ciąży! W dodatku tak dobrej i miłej. Czy wiadomo w tej sprawie coś więcej?

Kenobi zmierzył Mistrza rozżalonym spojrzeniem. Domyślał się, że Qui-Gon miał jakiś powód, by grać zaskoczonego i rezygnować z wypytywania Korena, ale mógłby, kurde, uważać na kontuzje ucznia! Jak już musi, to niech walnie Obi-Wana łokciem w żebro! Albo coś.

Chociaż nie, żebra to w sumie też mam poobijane – przypomniał sobie młody Jedi. – W nie też niech lepiej nie uderza...

- Nikt nic nie widział i nikt nic nie wie – do dyskusji włączył się lekceważący głos Chenga.

Złoty fotel, na którym siedział Książę, zwykle znajdował się na środku pomieszczenia, ale z jakiegoś powodu został dzisiaj przesunięty do kąta. Ciężko stwierdzić, czy była to jakaś forma kary, czy może samodzielna decyzja Następcy Tronu. W każdy razie, Cheng wyglądał na częściowo poirytowanego i częściowo znudzonego. Siedział z jedną nogą zarzuconą na ramę fotela, obracając w palcach widelec.

- Ojciec wyprosił wszystkich gości i odwołał wszystkie swoje audiencje, tylko dlatego że jego cenna kochanka rozpłynęła się w niebyt! - prychnął. – I to nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Powinien po prostu aktywować jej czip, by wyleciała w powietrze, zamiast urządzać cały ten cyrk!

Obi-Wan miał ochotę odwarknąć coś nieprzyjemnego, ale nauczony wczorajszym doświadczeniem, ugryzł się w język. Zamknął oczy i wziął długi, uspokajający oddech. Uff. To nie było aż trudne.

Rozsądniej byłoby najpierw zebrać więcej informacji o całej sprawie, zamiast wdawać się w nieistotne konfrontacje. Zwłaszcza, że Książę wyjątkowo nie miał nastroju do przepychanek. Zamieszanie związane ze zniknięciem kochanki ojca wydawało się pochłonąć całą jego uwagę. Najwyraźniej postanowił boczyć się na otoczenie, odkładając na bok wszelkie inne sprawy.

Takie jak obietnica uprzykrzenia Obi-Wanowi życia. Albo próba ponownego zniewolenia Yuu-Li i wysłania go do burdelu. A swoją drogą... gdzie się podziewał Yuu-Li?

Kenobi przeżył krótką chwilę strachu, jednak szybko został uspokojony przez Korena.

- Wysłałem Yuu-Li, by przeszukał Południową Dżunglę – wzdychając, oznajmił Dowódca Straży. – Ale póki co się nie odezwał.

Jasna Strona Miłości (Star Wars Obikin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz