Kodeks Miłości (Część 1) - Dystans

1.4K 68 304
                                    

Jak dziwnie by to nie brzmiało, każdy (albo prawie każdy) Rycerz Jedi przynajmniej raz w życiu był w burdelu. I w sklepie erotycznym. Oraz – a jakże! – w barze ze striptizem.

Profesja obrońcy Republiki często wiązała się z wycieczkami w różne dziwne miejsca. Nie ma, że policzki robią się czerwone, zza purpurowej kotary dobiegają jakieś jęki, a zabawiająca się w kącie para Dugów zapewnia widok, który już na zawsze zostanie w pamięci i być może zostawi po sobie traumę. Jeśli misja wymagała od Rycerza Jedi, by gdzieś poszedł, on to po prostu robił, nie bacząc na poczucie dyskomfortu.

Ale żeby pójść do jednego z podobnych przybytków zupełnie prywatnie, z własnej nieprzymuszonej woli? Pomijając ekstremalne przypadki buntowników pokroju Anakina Skywalkera czy Quinlana Vosa, trzeba było porządnie się naszukać, zanim znalazło się członka Zakonu, który by się na coś takiego zdecydował. A Obi-Wan Kenobi zostałby ostatnią... naprawdę ostatnią osobą, którą podejrzewałoby się o odwiedzanie barów ze striptizem.

Wypatrzywszy rudą głowę Mistrza przy stoliku ustawionym wokół jednej z rur do tańca, Anakin nie mógł powstrzymać kpiąco-czułego uśmieszku.

Ja pierniczę... - młody mężczyzna pomyślał, krzyżując ramiona. – On tu TAK BARDZO nie pasuje!

Miny dziewięćdziesięciu procent facetów w tym barze wyglądały, jakby znalazły się na twarzach właścicieli na zasadzie kopiuj-wklej. Wszyscy gapili się na striptizerów w niemal identyczny sposób – błyszczące pożądaniem oczy z uwagą śledzące ruch zsuwających się ze skóry ubrań, zaczerwienione od ekscytacji policzki i lekko rozchylone wargi, co jakiś czas zwilżane czubkiem języka. Większość wolała podniecać się w ciszy, ale było też kilku głośniejszych widzów, którym zdarzało się zagwizdać lub rzucić kredytkami.

A w samym środku tej wypełnionej erotyzmem pieczary siedział facet, który wyglądał na zupełnie niewzruszonego popisami tancerzy. Obi-Wan jak zawsze miał na sobie znoszony brązowy płaszcz. Siedział z nogą założoną na nogę, od niechcenia mieszając słomką w drinku i obserwując najbliższego striptizera z takim wyrazem, jakby próbował rozgryźć jakiś niezwykle skomplikowany problem matematyczny. Młody chłopak, który przed nim tańczył, właśnie zrzucił z siebie... ej! Zaraz, ZARAZ!

Anakin wytrzeszczył oczy. Czy mu się tylko wydawało, czy szalejący na rurze koleś miał na sobie tradycyjną tunikę Jedi?!

Skywalker podszedł nieco bliżej i przekonał się, że miał rację. A gdy ujrzał wiszący na ścianie napis, nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Dobrze, że muzyka była tak głośna i nikt nie usłyszał jego wybuchu wesołości.

„Wieczorek Jedi".

Obi-Wan przylazł do tego klubu dzisiaj. Właśnie dzisiaj, gdy organizowano specjalne wydarzenie polegające na tym, że wszyscy tancerzy byli przebrani za Jedi! O w mordę, cholera! Gdy jeden z tańczących facetów ściągnął gacie i zaprezentował publiczności gołe pośladki, na który wytatuowany był tekst „Niech Moc będzie z wami!", Anakin tylko cudem powstrzymał się przed padnięciem na plecy i wierzganiem nogami z uciechy.

Nie mogę... - pomyślał, trzymając się za brzuch i z trudem łapiąc oddech pomiędzy rechotami. – Nie no, kurwa, nie wytrzymam!

Podszedł jeszcze bliżej, by sprawdzić, jakież to słodkie chłopiątko postanowił pooglądać jego Mistrz. Przypadek sprawił, że tancerz miał ciemnoblond loki. I zupełnie przypadkiem był podobnego wzrostu co Anakin. A poza tym... nie noooo, kurwa, NIEMOŻLIWE! On nawet, cholera, miał protezę! Skąd oni go, u licha, wytrzasnęli? Obi-Wan specjalnie go sobie zamówił, czy jak?

Jasna Strona Miłości (Star Wars Obikin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz