Kodeks Miłości (Część 3) - Słońce i księżyc

1.6K 70 563
                                    

Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi ze strony drugiego mężczyzny, Skywalker odezwał się ponownie.

- Twój Mistrz – dukał, ledwo mogąc uwierzyć, że rzeczywiście to mówi. – Facet, który zabrał mnie z Tatooine. Qui-Gon Jinn. O NIEGO chodzi? To ON był miłością twojego życia?!

- Bardzo dziękuję za powiedzenie tego w tak subtelny i delikatny sposób! – Obi-Wan wycedził, posyłając drugiemu mężczyźnie wkurzone spojrzenie. – Co ja takiego miałem w głowie, że przez tyle lat nie chciałem ci powiedzieć?

- A jak miałem zareagować? – bronił się Anakin. – Przecież on był od ciebie ze dwa razy starszy! Mógł być twoim ojcem!

- No tak, bo przepaść wiekowa między tobą i mną to przecież jest prawie nieistniejąca!

­- EJ! Ty weź trochę wyluzuj z tym sarkazmem! Nie musisz od razu mnie atakować. Raju, mnie tylko chodziło o to, że to szokujące! Wcale nie chciałem powiedzieć, że nie miałeś prawa się w nim zakochać, ani nic...

Mózg Anakina za wszystkie diabły nie potrafił tego ogarnąć.

Obi-Wan kochał Qui-Gona.

To brzmiało tak cholernie abstrakcyjnie! Skywalker wrócił pamięcią do inwazji na Naboo. Wyobraził sobie kroczących obok siebie dwóch Jedi – wysokiego mężczyznę z zarostem i długimi włosami oraz towarzyszącego mu młodzieńca z padawańskim warkoczykiem.

Eee... Obi-Wan kochał Qui-Gona?

Anakin wysilił umysł, by przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów. Ci dwoje zawsze stali bardzo blisko siebie, a kiedy walczyli wydawali się perfekcyjnie zsynchronizowani. Hm... w sumie, gdy o tym pomyśleć, to Kenobi zerkał na swojego Mistrza dosyć często. I to w dość... charakterystyczny sposób. Niektóre spojrzenia, które posyłał mentorowi, były zupełnie normalne, ale zdarzały się też dłuższe, takie jakby... tęskne. O w mordę!

Obi-Wan rzeczywiście kochał Qui-Gona!

Masakra. Jak Anakin mógł znać swojego Mistrza przez tyle lat i o tym nie wiedzieć?! Czego jeszcze nie wiedział? O cholera! Czy to możliwe, że...?!

- Czy wy kiedyś ze sobą...

- OSZALAŁEŚ?! – Obi-Wan ryknął mu do ucha. – Byłem jego Padawanem! – mówiąc to był tak zbulwersowany, jakby przyłapał Anakina na spuszczaniu Kodeksu Jedi w kiblu. – Qui-Gon może i miał lekceważący stosunek do zasad, ale nie położyłby ręki na własnym uczniu!

- Dobrze, już dobrze! – Skywalker przewrócił oczami.

Raju! Dlaczego rozmowa na ten temat musiała przypominać przeklęte pole minowe?

- W porządku, zrozumiałem – młodszy z mężczyzn dodał po chwili, by nieco ułagodzić rozmówcę. – Qui-Gon był rozsądnym człowiekiem, miał szacunek do mistrzowsko-padawańskiej relacji i NIE dotknąłby cię nawet palcem – zastanowił się chwilę, po czym ostrożnie zapytał: - A chciał? Odwzajemniał to, co czułeś?

Spotkała go kolejna niespodzianka, bo przygotował się na ponurą opowieść o dyskretnej, jednostronnej miłości, a dostał coś zupełnie innego.

- Owszem – Obi-Wan powiedział cicho.

Twarz miał czerwoną. Intensywnie wpatrywał się w swoje buty.

- Poważnie? – wykrztusił Anakin. A gdy uświadomił sobie, jak niefajnie to zabrzmiało, potrząsnął głową i błyskawicznie dodał: - Znaczy... po prostu dziwię się, że... No wiesz... Nie przeszkadzało mu to? W końcu wychował cię i w ogóle.

Jasna Strona Miłości (Star Wars Obikin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz