𝕔𝕙𝕒𝕡𝕥𝕖𝕣 𝟙𝟚

3.4K 368 803
                                    

George'a POV:

Zamrugałem kilka razy próbując przyzwyczaić się do otaczającego mnie światła. Gdy już to zrobiłem rozejrzałem się i lekko skrzywiłem, bo nie miałem pojęcia gdzie jestem.

Po chwili jednak wszystko mi się przypomniało. Mój wzrok zatrzymał się na blondynie w zielonej bluzie, który spokojnie oddychał śpiąc na krześle zaraz obok łóżka, na którym leżałem.

Uśmiechnąłem się i wiedziałem, że pewnie jest późno, ale nie chciałem wstawać. Łóżko Dream'a było wygodne. Ułożyłem się na boku i miałem idealny widok na chłopaka przede mną.

***

- George - słyszałem głos, ale bardzo słabo. Wydałem z siebie niezadowolony pomruk - jest już późno wstawaj.

Otworzyłem oczy i lekko zdziwiony patrzyłem na chłopaka, który wybudził mnie ze snu. Właśnie. najprawdopodniej zasnąłem zaraz po tym jak rano się obudziłem.

Przetarłem twarz dłońmi i spojrzałem na uśmiechniętego Dream'a.

- Hej - powiedziałem cicho dalej nie w pełni wybudzony.

- Hej - odparł, łapiąc mnie za rękę i pomagając mi tym samym wstać - jak się czujesz?

- Dobrze - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Moja odpowiedź powiększyła uśmiech chłopaka jeszcze bardziej. Zaśmiałem się cicho po czym bez ostrzeżenia wstałem.

Przed oczami zrobiło mi się czarno na tak nagły ruch i lekko się zachwiałem. Po dłuższej chwili czułem, że jestem w stanie normalnie iść nie mając z tyłu głowy myśli, że zaraz moja twarz spotka się z podłoga w nieprzyjemny sposób.

Czułem wzrok Dream'a na swoich plecach, ale nie przejąłem się tym za bardzo i szybkim ruchem skierowałem się do wyjścia z pokoju.

Jednak nie słysząc kroków za mną odwróciłem się za siebie wysyłając blondynowi zdezorientowane spojrzenia.

- Idziemy?

Chłopak jakby wybudzony z transu skinął głową i podszedł do mnie, a następnie otworzył drzwi przepuszczając mnie. Zaśmiałem się cicho i podniosłem jedną brew nie ruszając się z miejsca.

- Panie przodem - powiedział Dream pokazując mi ręką, abym przeszedł.

Położyłem sobie dłoń na sercu rozchylając usta i udając tym samym urażonego. Zielonooki zaczął się cicho śmiać, a ja szturchnąłem go w ramię.

Wyszedłem z pokoju chłopaka za mną, a mój wzrok przykuły pustki. Nikt nie siedział przy stole - nikt nie rozmawiał. Wydało mi się to lekko dziwne, ale wzruszyłem ramionami nie myśląc już o tym i nie czekając na blondyna usiadłem na kanapie.

Chłopak jednak niedługą chwile później znalazł się obok mnie z chytrym uśmiechem na twarzy.

Posłałem mu zdezorientowane spojrzenia mając nadzieje, że powie mi o co mu chodzi.

- George - przeciągnął ostatnią literkę a w moich brzuchu zawitały motylki - chodź - powiedział po czym złapał mnie za rękę i skierował się do wyjścia z budynku.

Ostatni raz obejrzałem się za siebie i bez żadnego „ale" chwile później znalazłem się na zewnątrz trzymając za rękę chłopaka w zielonej bluzie.

Zaczęliśmy iść w ciszy, a ja delikatnie się uśmiechałem. Uśmiech jednak zszedł z mojej twarzy, gdy zobaczyłem gdzie idziemy - w stronę dziedzińca, tym samym idąc w stronę zamku.

Masked Rebellion || DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz