𝕔𝕙𝕒𝕡𝕥𝕖𝕣 𝟙𝟘

3.5K 418 397
                                    

Dream's POV:

- Nie, nie, nie, nie - powtarzałem lekko trzęsąc chłopakiem przede mną - proszę - powiedziałem załamanym głosem.

Trzymałem dłonie na jego policzkach, wysłuchując jego oddechu, który na szczęście słyszałem. Jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała, a krwawienie powoli ustępowało dzięki mojej pomocy.

Był blady. Wiedziałem, że muszę znaleźć więcej potrzebnych rzeczy, aby mu pomóc. Wstałem i dalej się mu przyglądałem myśląc.

Wóz.

Widziałem tam dużo przedmiotów, które bardzo by mi się przydały. Ale pojazd był otoczony przez nieprzyjaciół. Rozejrzałem się na około i już wiedziałem co muszę zrobić - pobiec tam i niezauważony uciec z torbą, której teraz potrzebuje nieprzytomny chłopak obok mnie.

Westchnąłem i wiedząc, że nie mam dużo czasu szybko wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i byłem gotowy, by wyruszyć.

Jeszcze raz przykucnąłem obok bruneta i złożyłem pocałunek na jego ustach.

- Za niedługo wrócę George - powiedziałem po czym wstałem i pobiegłem do celu.

***

Chowałem się niezauważony przez wrogów za drzewem. Obserwowałem każdy ich ruch, ale nie miałem czasu na czekanie. Od razu w momencie, w którym wóz od mojej strony nie był pilnowany - ruszyłem.

Byłem już przy pojeździe i lekko odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem torbę, której poszukuje. Chwyciłem przedmiot i gdy już miałem uciekać zauważyłem butelkę alkoholu, która również zabrałem.

Rozejrzałem się ostatni raz i uciekłem między drzewa. Niestety zauważony. Krzyki wrogo nastawionych obcych rozbrzmiały za moimi plecami, ale nie zatrzymałem się by walczyć. Musiałem biec - dla George'a.

Przebiegłem spory kawałek i z lekko zadyszką spojrzałem za siebie tym samym zatrzymując się. Nie widziałem nikogo, kto mógłby mnie śledzić. Uśmiechnąłem się i gdy miałem zacząć biec dalej obok głowy przeleciała mi strzała.

Odwróciłem się gorączkowo w stronę, z której przyleciała i spostrzegłem kobietę, z kuszą w rękach. Powoli zaczęła się do mnie zbliżać, a jej niebieskie oczy skanowały moją twarz - a raczej maskę, pod którą się znajdowała.

- Nie mam na to teraz czasu - wysyczałem kręcąc mieczem między palcami.

Kobieta jedynie zaśmiała się z przekąsem i dalej do mnie podchodziła. Zirytowany podbiegłem do niej i bez ostrzeżenia zacząłem walkę. Miałem nadzieje, że pójdzie szybko.

Zaczęcie walki z zaskoczenia dało mi niedużą przewagę. Moja przeciwniczka każdy ruch wykonywała z przemyśleniem. Zacisnąłem szczękę i gdyby nie to, że nieprzyjaciółka miała kusze uciekłbym.

Wymierzałem kolejne ciosy i nie odsłaniałem się. Po kilku minutach wróg opadł bezsilny na kolana, a ja z dużą siłą nadepnąłem na kuszę tym samym rozwalając ją.

Uśmiechnąłem się z satysfakcją i biegłem dalej - do chłopaka, który nieprzytomny leżał czekając na pomoc.

***

Opadłem na kolana z prędkością świtała i odetchnąłem z ulgą, gdy widziałem, że George oddycha. Był bardzo blady co mnie przerażało.

Podwinąłem jego bluzę i lekko skrzywiłem się widząc, że opatrunek, który wcześniej mu zrobiłem przesiąkł szkarłatną cieczą. Wziąłem zakrwawiony materiał i położyłem go niedaleko siebie.

Masked Rebellion || DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz