𝕔𝕙𝕒𝕡𝕥𝕖𝕣 𝟙

9K 475 1K
                                    

Młoda kobieta, podbiegła do siwego mężczyzny, szepcząc mu coś na ucho. Młody chłopak siedzący przy stole skrzywił się, dalej jedząc swój posiłek. Po dłuższej chwili cichej wymiany zdań kobieta wyszła z pomieszczenia. Siwy mężczyzna skierował swój wzrok na George'a.

- Coś się stało? - zapytał brunet - wyglądasz na zdenerwowanego.

- Moi ludzie właśnie dowiedzieli się, że istnieje grupa, która ma na celu obalenie moich rządów.

Oczy George'a przybrały wielkość piłeczek golfowych na informację usłyszaną od swojego ojca.

- Rozumiesz, że jeśli mnie obalą, nie masz szans na dojście do tronu, synu? - kontynuował mężczyzna nie zwracając uwagi na jego reakcje, dalej wpatrując się w talerz, powoli jedząc swój posiłek pomiędzy słowami.

- Nie było by to coś złego - powiedział pod nosem brunet.

Ojciec obdarzył go szybkim skinieniem głowy, oznaczającym, że może odejść od stołu. Chłopak bez zastanowienia wstał, kierując się do swojego pokoju.

Rozejrzał się i bez zawahania, szybkim krokiem podszedł do swojej obszernej szafy. Przeczesywał wzrokiem wszystkie półki, natrafiając na niebieską bluzę z czerwonym (przynamniej tak mu się wydawało) prostokątem. Przechwycił czarne jeansy oraz wygodne buty. Położył rzeczy na łóżku, po chwili wyjmując spod niego niedużą torbę. Wyjrzał przez okno, wiedząc, że teraz musi czekać na zmrok.

***

Brunet zerwał się z miejsca, po raz kolejny tego dnia podchodząc do okna.

Mrok.

Szybkim ruchem ręki wziął wcześniej przygotowane rzeczy, przebierając się w nie . Już ubrany podszedł do drzwi, które wcześniej zamknął na klucz, wysłuchując głosów. Nie słysząc niczego wiedział, że to jego szansa.

Szansa na ucieczkę.

Bez dłuższego zastanowienia, zarzucił torbę na plecy, i powoli otworzył okno, tak aby nie wydało z siebie żadnego niechcianego dźwięku. George przerzucił swoją prawą nogę na zewnątrz, a następnie drugą. Wiedział, że nie było już odwrotu.

Uważając na każdy krok, powoli schodził ze ściany budynku, wspomagając się obrośniętymi wokół niego zaroślami.

Po chwili jego obie nogi dotykały gruntu, a on z wielkim uśmiechem spojrzał w stronę zamku. Bez zawahania odwrócił się w drugą stronę i bez większego trudu przeszedł przez ogrodzenie.

George pierwszy raz czuł się wolny.

***

Minęło sporo czasu odkąd chłopak uciekł, a chwila kiedy spacerował po dziedzińcu miasta, nie miała końca. Przyglądał się wszystkiemu, tak jakby widział to pierwszy raz. Było po zmroku więc większość straganów była pusta.

Maska.

George zauważył niewysokiego chłopaka z maską na twarzy, skradającego się za jednym ze straganów z jedzeniem. Chłopak w masce przechwycił jedną ze skrzynek, korzystając z nieuwagi sprzedawcy, który właśnie z kimś rozmawiał.

Wiedział co powinien zrobić - pójść za nim.

Zamaskowany poruszał się szybko, co nie ułatwiało brunetowi śledzenia go. Po chwili obcy skręcił w zaułek. George bez zawahania zrobił to samo, po tym była tylko ciemność.

***

Brunet czuł dwie osoby trzymające go za ramiona. Miał na głowie worek, który uniemożliwiał mu widzenie. Nie miał pojęcia, gdzie jest, ani ile czasu minęło.

Masked Rebellion || DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz