0 1 - pierwszy

1.3K 117 925
                                    

Jak to jest, że ktoś, kogo w jednej sekundzie uważamy za nieangażującego się w relacje międzyludzkie, potrafi zmienić się w naszych oczach o nie jakieś zwykłe sto osiemdziesiąt stopni, ale o cały pierdolony kątomierz?

Atsumu zastanawiał się nad tym, kiedy nieświadomy niczego i nikogo naruszającego swoją strefę osobistą (a już najmniej tego, kto faktycznie się tego dopuścił), przeżył dość nieprzyjemne spotkanie w swoim własnym pokoju.

Sakusa bezceremonialnie wszedł, omiótł go wzrokiem i otworzył usta z zamiarem wygłoszenia jakiegoś monologu, ale widząc to, co reprezentuje sobą Miya, odpuścił w tym samym momencie. Czy chłopak mu się dziwił? Ani kurwa trochę.

Czarnowłosy zastał go, kiedy ten przeglądał akurat telefon bez bliżej określonego celu, zastanawiając się jakby mu dziś odmówić spotkania. Nie było to jednak najdziwniejsze w całej tej sytuacji.

Jego mokre włosy wyglądały, jak gdyby ktoś usiłował doszorować z nich (przy użyciu co najmniej miotły) szarą farbę, nałożoną tylko do połowy. Stylowo? Śmiał wątpić niczym płaskoziemcy w kształt planety, ale jebał to pies.

Nie mógł już cofnąć tego, co przedwczoraj zakazywał mu zrobić zdrowy rozsądek, a do czego namawiał jakiś bliżej nieokreślony głos. Nie potrafił znaleźć słów, które mogłyby racjonalnie wytłumaczyć zarówno chłopakowi, jak i własnemu bratu, dlaczego przebrał się za Osamu i rzucił Sunę w jego imieniu.

To już się stało, a on nie był jakimś pieprzonym Bogiem, żeby zakrzywiać czasoprzestrzeń i temu zapobiec. Nawet jeśliby nim był, pewnie zrobiłby to ponownie. W końcu wierzył w słuszność swoich działań. A tak naprawdę to chciał w nią wierzyć.

– Jesteś z siebie zadowolony? – zaczął bezceremonialnie stojący w progu chłopak, patrząc na niego z góry. Dosłownie i w przenośni.

– Jakby? O czym mówimy? – Zmarszczył brwi w konsternacji, nieświadomy, jakie w ogóle pojęcie o sytuacji ma Kiyoomi. A miał takowe i to dość duże. – Jak bardzo się pogrążyłem?

– Bardziej niż myślisz.

– Nie chciałbyś zdradzić czegoś więcej? – Uniósł brwi, przeczesując palcami mokre kosmyki, które przykleiły się niechciane do jego policzka.

– Ty chyba zdradziłeś już wystarczająco.

– Obchodzi cię to? – zakpił, spoglądając na niego, wykrzywiając usta w podłym uśmiechu, odrzucając trzymany telefon na bok.

– Poniekąd – przytaknął, opierając się plecami o ścianę i przeszył chłopaka wnikliwym spojrzeniem, które nie wyrażało żadnych głębszych emocji. Chyba.

– I? To ten moment, w którym mówisz mi, jakim jestem złym człowiekiem? – rzucił głucho w przestrzeń, uginając się nieznacznie pod naporem ciemnych tęczówek.

– Ty to powiedziałeś. – Uśmiechnął się niemal niezauważalnie. Niezauważalnie i lodowato.

– Śmiem przypuszczać, że nie kumplujesz się ze złymi ludźmi?

– Kumpluję się z kim mi wygodnie i kiedy mi wygodnie – zawiesił głos. – Wpadnę dziś, bo nadal jesteś użyteczny i przyda nam się rozgrywający.

– Czyli między nami jest bez zmian? – zapytał po części zdziwiony, po części z jakimś cieniem ulgi.

– "Między nami" to za dużo powiedziane. Po prostu nadal ładnie wyglądaj i staraj się nikim nie bawić tak, jak swoim własnym bratem.

– Chciałem mu pomóc – odparł słabo i bez przekonania, odwracając wzrok w stronę okna.

– Chciałeś go świadomie rozjebać – sprostował. – I prawie ci się udało – podkreślił ostatnie zdanie, odchylając się lekko i odrywając plecy od ściany.

Siedem ostatnich ~ SakuatsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz