1 0 - dziesiąty

729 92 698
                                    

Mówi się, że przemilczenie niektórych kwestii nie uchodzi za najlepsze możliwe rozwiązanie trudnych sytuacji, jednak jebał pies, co uchodzi za dobre, a co nie, kiedy po prostu tak jest łatwiej.

Zarówno Sakusa, jak i Miya nie wyrażali najmniejszej chęci czy inicjatywy, aby poruszyć zaistniałą między nimi akcję, toteż kiedy chłopak wrócił do pokoju, będąc jednym wielkim nieudanym (jak swoje życie) obrazem, żaden z nich do tego nie wracał. Jedynym co czarnowłosy wówczas był w stanie z siebie wydusić to krótkie podziękowanie, że został dla niego płótnem i że może iść zmyć z siebie jego nieudaną inwencję twórczą.

Dlatego teraz czekał, zastanawiając się jakim prawem poniosło go aż tak bardzo i dlaczego w tamtym właśnie momencie przestał widzieć w nim dawno utraconą osobę, a jedynie jego samego i jego seksowne, pociągające ciało, którego pragnął.

Skarcił się za to mentalnie i całą winą zaczął obarczać "Ten Count", czyli mangę, którą kupił i zaczął zbierać głównie przez wzgląd na wątek mizofobii, a skończył poprzez ciekawość rozwinięcia się gejowskiego wątku romantycznego. Już wiedział, dlaczego mu się podobało i dlaczego z chwilą, kiedy go zobaczył, chciał go dotykać, a kiedy wreszcie to zrobił i widział jego reakcje, nie mógł się dłużej hamować. To przez mangi, elo.

Spojrzał z wyrzutem na winne tomy znajdujące się na półce, a jego uwagę przykuł nieporządek i niekonsekwencja w ich ułożeniu. Dlaczego drugi tom stoi między czwartym a piątym? Dlaczego ziemia mimo tego nadal się kręci?

Podszedł do swojej kolekcji i umiejscowił zagubiony egzemplarz na właściwym miejscu, zdając sobie sprawę, że jedynym, który mógł je przełożyć, był Atsumu we własnej osobie i że akurat w drugim tomie dzieją się różne rzeczy, których raczej nie powinien był czytać, a może bardziej widzieć, bo jakby tekstu to tam zbyt wiele nie było.

Westchnął przeciągle, wsłuchując się w szum wody pod prysznicem, próbując ze wszystkich sił nie wizualizować sobie widoku nagiego blondyna, kropel wody spływających po jego ciele i napiętych mięśni, kiedy wszelkimi siłami próbował zmyć z siebie jego nieudane artystyczne zapędy, bo tych innego rodzaju zapędów raczej nie da się oczyścić wodą (chyba że święconą).

Kiyoomi zdawał sobie sprawę, że zagalopował się i to całkiem mocno i całkiem nieświadomie i może nawet żałował. Dobra okej, nie żałował, było zajebiście i jedyne czego było mu szkoda to końca całej tej sytuacji i tego, że nie potrafił przestać o tym myśleć. O nim, o jego skórze pod swoimi palcami i cichym pomruku, który doprowadził go do szaleństwa. Jest pojebany tyle w temacie, to przez mangi.

Zerknął przelotem na ekran telefonu, orientując się, że ma jedną nieodczytaną wiadomość, której nadejścia nie usłyszał, bo był jakby to powiedzieć "zajęty". Otworzył ją więc teraz, czytając słowo po słowie (których nie było jakoś zajebiście dużo) i przyswoił ich treść z lekką narastającą irytacją.

Woda w łazience już nie płynęła, ale nie zwrócił na to większej uwagi, bo liczył się tylko fakt, że jego ojciec wraca do domu, że będzie tu jutro i znów będzie obwiniać go o stan psychiczny mamy, a on nie chce słuchać po raz kolejny, że jest powodem, dla którego popadła w depresję.

Fakt faktem ma nadzwyczajny talent do psucia ludzi, ale nigdy nie zaakceptuje tego, że matka wylądowała oddziale psychiatrycznym z powodów innych niż pracoholizm ojca, który teraz nagle zaczął się nią interesować, bo wcześniej jakoś jej nie zauważał (ciekawe dlaczego?).

 Zaśmiał się, bo kobieta wreszcie osiągnęła coś, czego nie mogła uzyskać bez litości czy fałszywego współczucia. Ale to on był tym złym, no przecież, że tak.

Siedem ostatnich ~ SakuatsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz