Atsumu długo zastanawiał się nad tym, dlaczego Kiyoomi stał się niego tak ważny. Pytał każdej napotkanej materii, tak jak pytał siebie, ale nie doczekał się odpowiedzi zarówno od jebanej materii, jak i tym bardziej od własnej osoby.
Stojąc teraz na boisku i przypatrując się chłopakowi, również nie potrafił znaleźć sensownego rozwiązania swoich rozterek. Pamiętał o ostatniej prośbie, którą mógł jeszcze wykorzystać, ale bał się niszczyć tę kruchą złożoną sobie poprzedniego wieczoru obietnicę.
A postanowił sobie, że wygra zarówno dla prawdziwego ojca, jak i dla siebie w geście dowiedzenia, że jest wystarczająco silny, aby nie zawahać się, wskutek nieoczekiwanego wpływu drugiej osoby.
Jednak im dłużej przypatrywał się czarnowłosemu i im dłużej przypomniał sobie o chwilach, kiedy wydawało mu się, że może nawet są zakochani, tym bardziej tęsknota za tym, czego jeszcze nie utracił, łamała mu serce.
Właśnie przez taką chwilę zawahania przegrał pierwszy set, wyrównując nieoczekiwaną stratę w drugim. Naprawdę chciał rozstrzygnąć to szybko, odciąć się i udawać, że nic między nimi nie było.
Tak przynajmniej sobie wmawiał, bo życie w kłamstwie jest wygodniejsze, szkoda tylko, że fałszywy spokój nie trwa zbyt długo.
Miya chciał to zakończyć na swoich zasadach, ale chyba nic w życiu nie poszło zgodnie z jego planem, toteż sytuacja ta nie była wyjątkiem. Przekonał się o tym, kiedy zobaczył, jak piłka spada tuż przed Sakusą, a on nie wykonuje w jej stronę żadnego chociażby ruchu. Ani jednego gestu.
Po prostu spadła tuż obok jego stóp, a czarnowłosy patrzył mu w oczy z pozoru niewzruszony, a wewnątrz będąc w jednej wielkiej rozsypce, o której wiedział tylko on sam.
Blondyn nie spoglądał już od jakiegoś czasu na tablicę wyników, więc jego plany o wykonaniu zagrywki zostały rozwiane z chwilą, kiedy w końcu rzucił na nią okiem. A wtedy zrozumiał.
Odwrócił wzrok w stronę odchodzącego chłopaka, analizując w głowie czy aby na pewno dobrze policzył. Może była gdzieś jeszcze jedna szansa tylko on o niej zapomniał albo znowu matma go oszukała i to wcale nie jest ich koniec?
Jeszcze przed sekundą był zdecydowany jak nigdy w tym, co chce zrobić, wmawiając sobie, że realizacja jego marzeń, które może wcale nie są jego własnymi, jest ważniejsza od kogokolwiek. Tylko że Sakusa nie był już dłużej kimś obojętnym. Nie był środkiem do osiągnięcia celu.
Miya spojrzał na jego oddalającą się sylwetkę, uświadamiając sobie, że to chyba naprawdę koniec. Tyle że on nie lubił końców rzeczy, na których mu zależało. Zresztą nie tylko on.
Nie miał pojęcia, że Kiyoomi w głębi siebie liczył na to, że po tym, jak wygrał z nim po raz ostatni, podejdzie do niego i upomni się o ostatnią prośbę, która leżała przygotowana na dnie jego serca i czekała tylko, aż Atsumu o nią zapyta. Nie zapytał.
Nie zapytał też, czy będzie mu choć trochę smutno, kiedy to wszystko się skończy, tak jak ona nie zapytała, czy będzie płakać, kiedy jej zabraknie. Ale on nie płakał, mimo że wewnątrz siebie nadal tęsknił za przeszłością i nienawidził samego siebie za zniszczenie dobrej osoby.
Mimo wszystko zarówno wtedy, jak i teraz, kiedy przegrał z nim po raz ostatni, było mu trochę smutno. W końcu właśnie ponownie stracił osobę, którą kochał.
A blondyn pragnął zerwać się do biegu tak, jak zawsze, a jednak inaczej, bo teraz nie chciał jedynie zapytać o następną szansę na wygraną tylko następną szansę jako ktoś, kto chce być dla chłopaka kimś ważnym.
CZYTASZ
Siedem ostatnich ~ Sakuatsu
Fanfiction❝Był to pierwszy raz, kiedy nie czuł się samotny w swoim pokoju pomimo sztalugi, która przypominała mu o minionych dniach i nienaprawionych nigdy błędach. Pierwszy raz zaraz po pierwszej wygranej, która przybliżyła jedynie koniec tej znajomości.❞ ◆◆...