„Nowa"

114 13 35
                                    

TU NA POCZĄTKU BĘDZIE PRZECIĄGNIĘCIE KOŃCA WCZEŚNIEJSZEGO ROZDZIAŁU

Światło księżyca oświetlało ich zetknięte razem twarze,Tom był tak stęskniony że nie przyszło mu na myśl aby przestać.Dopiero gdy zabrakło im tchu,on rozłączył ich usta aby spojrzeć jej w oczy.

-Wróciłaś...

-Mhm,ale to zależy od ciebie czy na zawsze...Tom.-Lekko się uśmiechnęła.

-Pięknie ci w tym uśmiechu-dotknął dłonią jej policzka i pogłaskał ją.

-D-Dziękuję...-na jej twarzy pojawił się wiśniowy rumieniec.

Stali tak,i patrzyli sobie głęboko w oczy.Księżyc dodawał im klimatu do tej,no cóż zręcznej albo nie zręcznej sytuacji.Ophelia chciała coś powiedzieć ale Tom uciszył ją palcem,ktoś szedł korytarzem.Spodziewali się wszystkiego i każdego ale...nie pijanego od stóp do głów Slughorn'a! Riddle nieśmiało się zaśmiał i popatrzył na Horacego.

-Jak zwykle pijany...najpierw upił mnie tak że macałem jego ściany i mówiłem że są piękne,wyboiste...i nie wiem jakie jeszcze.A teraz najwidoczniej sam obmacał Dippet'a.

-Co ty robiłeś?-zaśmiała się.

-Co? Ja nic...a zresztą czy to teraz ważne?-założył kosmyk jej włosów za ucho-znów jesteśmy blisko siebie i to jest najważniejsze.-pocałował ją w czoło.

-T-Tommy? Znaczy Tom...-poprawiła się szybko-możemy iść na b-błonie?-zapytała nie śmiało.

-O tej godzinie?-popatrzyła na nią zdziwiony-nie za późno? Jest przecież zimno i ciemno!

-Taki klimat jest fajny...-wyszeptała smętnie.

-Ophelia? Zawsze się bałaś ciemności...co znowu nie tak hm?-obrócił jej twarz delikatnie tak aby patrzyła w jego oczy.-hmm?

-N-nic...po p-prostu...chcę z tobą tam posiedzieć i się p-przytulić.-łza spłynęła po jej policzku.

-Coś ostatnio,jak zauważyłem jesteś bardzo wrażliwa.Napewno wszystko dobrze? Ophelia?

-N-nie w-wiem-głos jej drżał z nie wiadomych przyczyn-Wiem ż-że znów ci to m-mówię ale cię K-kocham...

-Ja też cię kocham...ale widzę,że coś się dzieje.Dobrze wiesz że możesz mi powiedzieć o wszystkim.

-Wszystko jest dobrze...t-tylko,da-dawno n-nie czu-łam s-się tak b-bez-pieczna...-wtuliła się w niego z całej swojej siły mocząc jego sweter łzami.

-Naprawdę tylko o to chodziło? Oj Ophelia...-kucnął przed nią-Czy ja naprawdę jestem dla ciebie aż tak ważny?

-N-Najważniejszy...jesteś dla mnie ważniejszy niż m-moi rodzice...Jesteś dla mnie moim aniołem i stróżem w jednym.-łza spłynęła po jej policzku a on starł ją kciukiem.

-Chcesz iść na te błonie,czy do dormitorium?

-Wolę i-iść s-spać...-ziewnęła i tuląc się do niego zasnęła jak dziecko.

-Oj Ophelia...-zachichotał i razem z dziewczyną na rękach udał się do dormitorium.

*

Rano dziewczyna obudziła się leżąc na brzuchu Toma,on cicho pochrapywał a jego pokołtunione,kręcone włosy opadły mu na twarz.Znów wyglądał niewinnie ale jak zwykle pięknie...dziewczyna zaczęła przeczesywać delikatnie jego loki palcami,w skrócie mówiąc...bawiła się jego włosami.On mruknął coś pod nosem i jego ręka powędrowała na plecy Ophelii.Dziewczyna zaczęła plątać jego włosy między swoimi palcami.

Pan,nic nie czujęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz