„Rozpoznanie po latach"

116 10 56
                                    

Ophelia siedziała przy stole swojego domu,gryząc tosta i zapijając go sokiem dyniowym.Zauważyła Walburgę wchodzącą do wielkiej sali,oczy miała czerwone od płaczu.Przysiadła obok przyjaciółki i nałożyła sobie jedynie paszteciki.

-Zjedz coś więcej-namawiała Ophelia-No proszę...BO CIĘ NAKARMIĘ!-uderzyła pięścią w stół.

-Nie mam ochoty...chcę wrócić tylko do ojca...do domu...przytulić kogoś,wypłakać się...i mieć święty spokój...-dramatyzowała Black.

-W takim razie,odwróć się i popatrz w stronę ślizgonów-zarechotała Henderson.

-Po co?

-Nie gadaj-Ophelia odwróciła głowę dziewczyny w stronę Riddle'a i Rosier'a (który przestał się dławić)-czy Evan...czy on byłby twoim powodem do szczęścia?

-C-Chyba...-nie mogła przestać patrzeć na niego.

Walburdze poprawił się trochę humor,ale i tak nie mogła przestać wpatrywać się w niebiesko-okiego bruneta.

*Pov Tom*

-Tak jak myślałem...będę pierwszy-powiedziałem sam do siebie.

Podeszłem do Rosier'a który akurat rozmawiał z innymi ślizgonami,na talerzu były same tosty i paszteciki...zastanawiałem się gdzie on to wszytko mieści! Gdy usiadłem,jak zwykle ktoś musiał palnąć głupi żart bo wszyscy zaczęli się śmiać,a Evan oczywiście dławić bo jakby inaczej.

-Kurwa jedz powoli,a nie rżysz jak koń!-zacząłem walić go ręką po plecach żeby się nie udusił.

-M-Mh-Mhm-to jedyne co usłyszałem z jego ust.

Zobaczyłem Walburgę całą w łzach wchodzącą na wielką salę.

-Atencjuszka...-to było pierwsze co pomyślałem.

Zauważyłem że odrazu usiadła obok Ophelii,zapewne po to żeby się żalić...pff co za niedorzeczność! Jak można komuś spowiadać się z swoich problemów? Ja nigdy nie mówiłem nikomu tego co czuję! No...nikomu oprócz Ophelii...Ale to jest kwestia sporna!

~~~

Ophelii udało namówić się Black żeby więcej zjadła,zrobiła to na siłę bo nie chciała słuchać zrzędzenia Henderson.Po kilku minutach podeszło do nich dwoje brunetów (tak tak Tom i Evan).

-Skończyłyście jeść loszki?-Powiedział Rosier a Tom złapał się za głowę nie wierząc że ten chłopak jest jego najlepszym przyjacielem.

-Loszki? Przepraszam bardzo...a kto wpierdala na śniadanie i kolacje po 10 tostów? Hmm? Napewno nie my!-oburzyła się Ophelia.

-Mhm,tak tak...to takie pytanie...gdzie są moje fasolki? Miałem 5 paczek!-wtrącił się Tom.

-Emm,No bo...ja nie...-zaczęła się jąkać.

-No właśnie...dobra skończcie pierdolić idziemy się pakować!-krzyknął Tom i obie dziewczyny złapał za szaty.

**

*Pov Tom pt.2*

Byłem sam na sam w swoim dormitorium,pakowałem się...czułem się w miarę dobrze,bo wiedziałem że wracam do domu Ophelii,a nie do sierocińca...przeklętego,rozwalającego się sierocińca! Wyciągałem moje wszystkie idealnie poskładane ubrania,przed moimi oczyma coś błysnęło.

Pan,nic nie czujęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz