Rozdział 8

19 2 0
                                    

Weekend minął całkiem dobrze. Gaja wróciła do swojego domu w sobotę po południu. Zauważyłam, że im więcej czasu spędzam z moimi przyjaciółmi tym bardziej mój charakter się zmienia. Nie jestem już taka cicha jak dawniej. Staram się być bardziej otwarta na ludzi.
Gdy zeszłam do kuchni ciocia siedziała sama i jadła wczoraj przyrządzone przez nią babeczki.
-Nie jedź tego. To jest okropne.- mówię z uśmiechem na twarzy.
-Wiem, nie jestem dobra w kuchni.
-Prawda.- obie wiemy, że mówię to z lekkim przymrużeniem oka.
Ciocia nie wie gdzie naprawdę jadę. Myśli, że tym razem ja będę nocować u Gai.
-Ktoś po Ciebie podejdzie? Chyba nie pójdziesz sama jak jest tak ciemno.
-Levi.
-Ma prawo jazdy?
- Tak, od paru miesięcy.
-On jest niemożliwy. Weź ze sobą przynajmniej kask.
- Oh ciociu.- wybucham z nią śmiechem.
Tak mijały kolejne dwie godziny. Po chwili usłyszałam dźwięk podjerzdzajacego samochodu.
-Baw się dobrze. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też!- krzyczę, wychodząc z domu.
Gdy się odwróciłam, Levi stał obok swojego ekskluzywnego auta. Było czarne i duże.
-Przyznaj, że moja bryka jest super.
-Przyznaję- Gdy mu odpowiadam, zabiera moją torbę i wkłada do bagażnika. Gaja już znajduje się w pojeździe.
- Cześć!- mówię.
-Hej, hej. Nie wiem jak wy, ale jestem podekscytowana. Uwierzycie, że w Sandomierzu będziemy około drugiej w nocy? Ja o tej godzinie śpię!
-Wiemy. Byliście w kantorze wymienić pieniądze? Musimy mieć na jakiś tani motel, żeby się przespać jak będziemy na miejscu.
- Tak.
Odjechaliśmy. Prawdziwa przygoda dopiero miała się zacząć. W radiu leciała muzyka do której Gaja śpiewała. Zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już na miejscu. Pociąg stał co oznaczało, że można już do niego wsiadać. Wnętrze było przytulne. Poszukaliśmy wolnego miejsca. Gdy wreszcie je znaleźliśmy i usiedliśmy, naprzeciwko nas usiadł mężczyzna. Miał na sobie czarny płaszcz i tak samo ciemny kapelusz. Kołnierz od płasza zakrywał całą twarz. Było jednak widać, że mierzy mnie wzrokiem. Odwróciłam się w stronę okna. Na zewnątrz obserwowałam jak  jakaś para się kłóci. Widziałam również starszą kobietę, która miała problem z walizką. W szybę uderzał deszcz więc nie wszystko dobrze widziałam. Gaja i Levi cały czas rozmawiali. Po chwili chłopak na mnie spojrzał.
-Czemu nic nie mówisz?
- To, że nic nie mówię nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Przez chwilę rozważał moje słowa.
-Rozumiem.
Czekaliśmy na gwizdek, który oznaczał odjazd. W między czasie wyjęłam z plecaka kanapkę.
-Wiemy, że twoja mama chciała żebyś pojechała do Sandomierza poznać T.C,
prawda?-mówi do mnie Gaja przejętym głosem. Po chwili jej odpowiadam.
-Chyba tak...
- Masz coś do pisania?
Wyciągnęłam z torby notatnik i zapaliłam lampkę w suficie pociągu żeby cokolwiek widzieć.
                       
                              PLAN
1. Spotkać się z T.C i dowiedzieć się kto to jest i jaki ma związek z rodzicami.
2. Po kryjomu przeszukać jego dom lub mieszkanie.

-To tyle? Miałem wizję planu godnego detektywa.
-Tylko to chcemy zrobić.
-A jeśli to błędny trop?-pytam ze smutkiem.
-Miejmy nadzieję, że tak nie będzie.
Jakiś czas później słyszymy odgłos gwizdka. Czas ruszać.
Mężczyzna, który nadal siedzi na siedzeniu obok nas, patrzy się na mnie jakby miał mnie zaraz zabić. Mam nadzieję, że się przesiądzie. Za oknem natomiast widzę tylko rysy drzew. Ciemność nie zna granic, a deszcz daje motyw horroru. Liście uderzały i przyklejały się do okna.
Miejmy tylko nadzieję, że podróż minie szybko i bez żadnych problemów. Gaja czytała książkę przygodową, a Levi smacznie spał na swoim plecaku.
- Jak myślisz. Twoja ciocia i nasi rodzice dowiedzą się o tym co zrobiliśmy?- podnosi wzrok dziewczyna i kieruje go na mnie.
-Mam nadzieję, że nie. A nawet jeśli to mamy dobry powód. Mam prawo do poznania prawdy.
- Jak będziemy ja miejscu idziemy poszukać jakiegoś motelu i przespać się. Następnego dnia idziemy z samego rana pod adres wskazany na fotografii Twojego taty, tak?
-Zgadza się. - przytaknęłam.
-To będzie trudny dzień.

Minęło parę godzin. Ja zdążyłam się przespać, a Gaja coś przekąsić. Levi cały czas był nieprzytomny. Nie szło go obudzić. Kolejna stacja była już w Polsce, nie wiem w jakim mieście. Mimo, że było ciemno widziałam jak piękny jest ten kraj. Domy w oddali wyglądają zjawiskowo. Przejerzdżaliśmy właśnie parę kilometrów od dużego, starego zamku. Nagle usłyszeliśmy w głośniku informację.
-Następna stacja: Sandomierz.

                            

Życie pełne kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz