2

1.2K 35 8
                                    

Byłam mu wdzięczna, że odprowadził mnie do pociągu. Staliśmy w tłumie naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Co chwilę ktoś na nas wpadał, ale nie przejmowaliśmy się tym. Oboje byliśmy smutni, choć Daniel próbował się uśmiechać, by dodać mi otuchy. Nigdy nie sądziłam, że powrót do Hogwartu będzie taki smutny. Nie chciałam rozstawać się z Danielem. Wziął wolne w pracy na cały tydzień, byśmy mogli nacieszyć się sobą, ale to wciąż było za mało. Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nie lubił patrzeć na nie, nienawidził, kiedy byłam smutna, więc teraz przytulił mnie mocno do siebie.

- Zobaczymy się za trzy miesiące. Wezmę wolne na twój przyjazd, polecimy gdzieś, gdzie tylko będziesz chciała. Spędzimy ten czas we dwoje. Zobaczysz, szybko czas zleci. Masz egzaminy, będziesz miała dużo nauki, ja wezmę w pracy nadgodziny i zanim się obejrzymy, będą już święta i ferie. Trzy miesiące to chyba nie tak długo, prawda? Będę do ciebie pisał. Może uda się nam spotkać w Hogsmeade? Proszę cię, tylko nie płacz - ostatnie zdanie wypowiedział, kiedy usłyszał jak pociągam nosem. Odsunął mnie od siebie i starł łzy z moich policzków.

- Będę tęsknić... - wyszeptałam przez ściśnięte gardło.

Na Merlina, w życiu nie byłam taką beksą, sama już nie wiedziałam, czy tak bardzo bałam się rozłąki, czy tej cholernej samotności. Ale musiałam, chciałam jechać. Skończyć szkołę, zdobyć wykształcenie, świetną pracę. Żebyśmy mogli wziąć ślub, kupić dom, założyć rodzinę... ta wizja dodawała mi siły.

Uśmiechnęłam się przez łzy i pocałowałam go.

- Ja za tobą też - wyszeptał mi do ucha, kiedy znów się do niego przytuliłam.

Podskoczyłam kiedy usłyszałam przeciągły gwizd pociągu. Czas odjeżdżać.
Jeszcze raz go pocałowałam, wskoczyłam do pociągu i od razu podeszłam do okna i wychyliłam się, żeby móc jeszcze raz spojrzeć na ukochanego.

Stał z rękami w kieszeniach i uśmiechał się smutno.

Kiedy pociąg ruszył przez chwilę szedł, by zrównać się ze mną, dopóki nie odjechał ze stacji. Kiedy straciłam go z oczu, weszłam do pierwszego przedziału i od razu wzięłam się za czytanie książki.

Po minucie czy dwóch drzwi do przedziału się otworzyły. Zanim oderwałam się od książki, by zobaczyć kto to, poczułam jak ktoś uwiesza mi się na szyi i mocno ściska. Kiedy się ocknęłam udało mi się dojrzeć rude włosy przysłaniające mi świat.

Od razu domyśliłam się, że to Ginny.

Trwałam tak przez chwilę wciąż trzymając książkę i czekając, aż ruda się ode mnie odsunie.

- Hermiono, przepraszamy... - wyszeptała mi w ramię.

Nic nie powiedziałam, bo czułam, że mój głos niebezpiecznie zadrży, a ja sama zacznę wyrzucać im ten rok bez jakiegokolwiek znaku życia z ich strony.

W końcu wypuściła mnie z ramion. Dostrzegłam łzy w jej oczach, a za jej plecami stali Ron i Harry.

- To nie jest tak, że o tobie zapomnieliśmy. Naprawdę, uwierz mi! Pisaliśmy do ciebie - mówiąc to wyciągnęła z torby spory plik wypchanych kopert. - Ale nasze sowy nie dały radę pokonać takiej odległości. Znaczy... chodzi o to, że przez ten czas byliśmy w Ameryce, wiesz. Mieliśmy coś jak staż, i pisaliśmy do Ciebie, widzisz! - wepchnęła mi do rąk wszystkie listy.

- Poza tym dzwoniłem do ciebie - odezwał się Harry. - Ale najpierw nie odbierałaś, a potem ciagle była informacja, że nie ma takiego numeru.

No tak, to możliwe, przecież sprzedałam dom, nie byłam tam ani razu, nie miałam możliwości odebrać telefonu. Nie wiedzieli, że już tam nie mieszkałam.

Splątana [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz