12

804 22 5
                                    

Znów wyciągnęli mnie na cholerny trening cholernego quidditcha. Siedziałam na trybunach przeklinając siebie, Weasley'ów i Pottera, próbując się ogrzać. Z marnym skutkiem, bo wciąż szczękałam zębami, a dłoni i stóp to już prawie nie czułam z zimna.
Nie wiedziałam, po co ciągle z nimi przychodziłam na treningi. Ani mnie to nie interesowało ani nie była odpowiednia pogoda na siedzenie bezczynnie by wgapiać się w latające punkciki. Miałam dosyć tego sportu i przyjaciół, którzy wciąż namawiali mnie, bym przychodziła popatrzeć. Zamiast tego miałam zamiar pakować się na wyjazd na święta, a teraz już w ogóle czułam, że pochoruję się i spędzę ferie w łóżku. Znaczy, i tak miałam zamiar spędzić je w łóżku, ale nie w taki sposób!

Jeszcze do tego wszystkiego nie miałam przy sobie różdżki!

- Brawo, Granger, świetna robota - mruczałam do siebie.

Wpatrywałam się ciągle w Harry'ego z taką mocą, że miałam nadzieję, iż odczyta moje myśli i przerwie trening, zwłaszcza, że w najbliższym czasie nie mieli żadnego meczu.

- Cholerni Gryfoni - dalej gadałam do siebie licząc chyba, że wróci mi czucie w ustach, które i tak były zasłonięte szalikiem, ale zmarznięte.

Byłam też wściekła na Ginny. Obiecała mi, że porozmawia z Harry'm, liczyłam, że zerwie z nim uwalniając go od tych tortur, ale wciąż zwlekała. Minęły prawie dwa tygodnie od naszej rozmowy, a ona wciąż to odkładała.

Coraz bardziej rozdrażniona wstałam z ławki i zaczęłam schodzić z trybun. Miałam dość marznięcia, miałam dość quidditcha, chciałam wrócić do zamku i dokończyć pakowanie.

Gryfoni wciąż latali po całym boisku, miałam gdzieś, czy zauważą moje zniknięcie czy nie. Znając ich zapał, jeszcze sporo czasu tam spędzą, zdążyłabym zamienić się w bryłę lodu.

Dotarłam do zamku i niemal westchnęłam z ulgą, kiedy przestałam czuć na policzkach ten szczypiący mróz. Jak najszybciej wspięłam się na siódme piętro i wciąż w kurtce, szaliku i czapce upadłam przed kominkiem, żeby się ogrzać.

Uśmiechnęłam się do Seamusa i Nevilla, którzy przywitali mnie i zaczęłam energicznie pocierać dłonie i przykładać do ognia.

Kiedy dostatecznie się ogrzałam, wbiegłam do dormitorium by spakować kufer na podróż. Mogłam zrobić to kilkoma machnięciami różdżki w zaledwie pół minuty, ale sprawiało mi przyjemność robienie to mugolskim sposobem.

Wrzucałam właśnie ostatnie rzeczy, gdy drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich Ginny.

- Czemu sobie poszłaś? - spytała rzucając się na łóżko.

- Bo prawie tam zamarzłam - odwarknęłam.

- Co ty taka zła?

- Nie rozmawiałaś z Harry'm.

- Zrobię to.

- Jasne. Kiedy?

- Niedługo. Ale porozmawiam. Nie wiem jak się zabrać.

- Zwyczajnie Gin. Chyba nie chcesz, żebym to ja z nim porozmawiała?

Podniosła się słysząc te słowa i patrzyła na mnie nieufnie.

- Szantażujesz mnie?

- Nie. Mam tego dość! - krzyknęłam i rzuciłam w ścianę kosmetyczkę, którą akurat trzymałam. - Nie okłamuj go więcej!

- Tak jak Daniel ciebie? - powiedziała, a mnie aż zamurowało. Tymi słowami przypomniała mi rozmowę z Malfoy'em. Że Daniel wciąż coś przede mną ukrywał. I nagle cała radość z ferii gdzieś się ulotniła.

Splątana [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz