Ron swoim marudzeniem i pierdołowatością odnośnie nauki sprawił, że siedzieliśmy w bibliotece tak długo, aż przerażona naszą obecnością pani Pince pogoniła nas cały czas pilnując, abyśmy napewno wyszli. Ron odetchnął z ulgą, że na ten dzień już koniec i już miał uciec przede mną do dormitorium, kiedy złapałam go za rękę i pociągnęłam do kanapy.
- Jeśli skończysz to dziś, jutro będziesz miał cały dzień wolny - powiedziałam i podałam mu książki.
Wyglądał jakby chciał zabić mnie samym spojrzeniem, ale posłusznie zabrał się za kończenie lekcji, a ja usadowiłam się obok niego z książką.
Kiedy skończył dochodziła dwudziesta trzecia, byłam tak zmęczona, że ciągle ziewałam, ale mimo to dzielnie wspierałam swojego przyjaciela. Czyli pilnowałam, żeby nie uciekł i nadal waliłam go po głowie za każdym razem, kiedy mamrotał coś pod nosem narzekając na mnie, nauczycieli, szkołę, tylko oczywiście nie na siebie.
Przejrzałam pobieżnie teksty jego wypracowań i stwierdziłam, że może być. Ledwo skończyłam to mówić, a już był w połowie schodów prowadzących do dormitorium.
Sama pognałam do swojego pokoju, i po chwili wykąpana, w piżamie siedziałam na parapecie wpatrując się w bezchmurne nocne niebo. Na kolanach miałam mapę od Harry'ego, ale jeszcze jej nie „uruchomiłam".
Zastanawiało mnie, jak Harry mógł znieść patrzenie wieczorami jak jego ukochana spotyka się z innym. I dlaczego katował się tym wiele razy, jednocześnie udając, że między nimi wszystko w porządku.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - wyszeptałam najciszej jak mogłam stukając różdżka w pergamin.
Moim oczom ukazały się rozrysowane korytarze i pomieszczenia, dormitoria były wypełnione kropkami z nazwiskami. Wszyscy potulnie leżeli w łóżkach. No, może prawie wszyscy...
Dwie kropki z nazwiskami Astorii i Susan poruszały się obok siebie wzdłuż korytarza, w którym mieściła się łazienka prefektów, by po chwili się w niej zamknąć. Natychmiast odwróciłam wzrok od nich i przeniosłam swoje obserwacje na inne piętro. Zaciekawiło mnie, czy Harry przy tych wieczorach, kiedy obserwował co robiła Ginny, widział również te dwie dziewczyny przebywające razem, blisko siebie w łazience czy gdziekolwiek. Co sobie pomyślał? Czy w ogóle zwrócił uwagę? To facet, możliwe, że nie.
Przeglądałam tak dalej i uśmiechnęłam się na widok profesor McGonagall siedzącej w swoim gabinecie. Była prawie północ, a ona wciąż pracowała. Filch przechadzał się korytarzami zmierzając w stronę dwóch uczniów próbujących mu umknąć.
Zanim się zorientowałam, doszłam do śledzenia sytuacji w lochach. Lecz w nich było bardzo spokojnie, wszyscy uczniowie stamtąd leżeli grzecznie w łóżkach.
Nott był dokładnie na tym łóżku, do którego poprowadził mnie po pijaku, po jednej stronie miał Malfoya, jego posłanie znajdowało się pod samą ścianą, a po drugiej...
Zaraz.
Draco Malfoy.
Obok łóżka Teodora Notta.
To samo, na którym znalazłam książkę ze zdjęciami.
Draco Malfoy.
Draco Malfoy trzyma moje zdjęcia.
*
Poniedziałkowy poranek był jak zwykle ciężki... ale nie dla mnie, choć wielu uczniów miało na co narzekać. To naprawdę nieludzkie, żeby kazać uczniom rozpoczynać tydzień z historią magii u profesora, który każdego potrafiłby zanudzić na smierć tym swoim monotonnym głosem.
CZYTASZ
Splątana [Dramione]
FanfictionPo wojnie życie Hermiony Granger zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Zagubiona i samotna ma wrażenie, że marnuje swoje życie, aż poznaje mężczyznę, który pomaga jej wrócić na właściwe tory. Jaką tajemnicę skrywa Daniel i co wspólnego ma z nim Dr...