1.Pierwsza burza.

44.6K 1.1K 3.8K
                                    


Aurora's POV:

Wyładowania elektrostatyczne.
To właśnie one przecinały brunatno-purpurowe niebo. Jadąc autem, zaczytana w "Portrecie Doriana Grey'a" starałam się ignorować moją wyjątkowo poruszoną matkę.

— Dalej nie mogę uwierzyć, że się tam dostałaś. To jedna z najlepszych szkół w tym stanie.— Powiedziała zwalniając i włączając wycieraczki, które bez większego powodzenia zaczęły walczyć z wściekłymi kroplami deszczu.

— Tak i przy okazji jedna z najdroższych...— Mruknęłam pod nosem, przerzucając kartkę.— Jak myślisz? Za nasze pieniądze postawią nowe skrzydło w bibliotece, czy może pójdą od razu do prywatnych kieszeni?— Zapytałam z sarkazmem.

— Musisz zmienić podejście, Auroro. To, że będziesz się tam uczyć jest tylko i wyłącznie twoją zasługą. Wytrwale pracowałaś, aby osiągnąć takie wyniki.— Ponownie przewróciłam oczami. Kochałam moją mamę ale chyba nie nauczyła się jeszcze jak działa ten świat.— Poza tym czesne wcale nie były aż tak wysokie.

Nic na to nie odpowiedziałam. Po śmierci mojego ojca, mama przejęła jego firmę, która do najmniej dochodowych nie należała. Nie musiałyśmy się martwić o pieniądze, ale też osobiście nie za bardzo o nich myślałam. Po śmierci taty, wszystko się zmieniło. Nie do końca na lepsze.

— Jestem z Ciebie taka dumna! Patrick też by był...— Powiedziała blondynka i pomrugała gwałtownie, aby jej maskara nie spłynęła wraz z łzami po policzkach.

— Dziękuję, mamo.— Odpowiedziałam, zamykając książkę. Moja matka zawsze się rozklejała, wspominając ojca. To była szczera miłość. Nieśmiało położyłam jej rękę na ramieniu, lekko ją zaciskając. Od jego śmierci niedługo minie już rok.

Obydwie się z nią nie pogodziłyśmy.

— Już zaraz powinnyśmy dojeżdżać. Czujesz się gotowa na college?— Zapytała, zerkając na mnie kątem oka. Zabrałam dłoń z jej ramienia i zatopiłam się w oparciu fotela, ciężko przy tym wzdychając. Carol była tym wszystkim bardziej podekscytowana niż ja.

— Nie wiem. Traktuję to bardziej jako obowiązek... To i tak musi się wydarzyć.— Odpowiedziałam poprawiając swoje jasno-brązowe włosy i wzruszając przy tym ramionami.

— Zobaczysz, spodoba Ci się tam.— Powiedziała pewna siebie. Moja mama była piękną blondynką. Miała zielone oczy, które po niej odziedziczyłam, tak samo jak pełne usta. Była typem kobiety, która zawsze musiała wyglądać dobrze. Malowała się nawet, gdy szła na zakupy do małego sklepu spożywczego na rogu naszej ulicy.

Po kilku następnych minutach jazdy po leśnych obrzeżach przed nami z mgły wyrosła czarna, żelazna brama. Była wysoka, a kawałki metalu na jej środku miały formować się w litery "PCS", gdy ta była zamknięta. Obecnie stała przed nami otworem, zapraszając do dalszej jazdy. Z każdą kolejną sekundą, z mgły coraz wyraźniej wyłaniał się ogromny zamek. Żwirowa droga prowadząca do szkoły, biegła pomiędzy zadbanym ogrodem botanicznym. Budynek znajdował się na uboczu. Od skraju lasu na którym, stał ogromny obiekt było około 10 minut drogi do centrum.

— Robi wrażenie...— Powiedziała Carol, mijając dziedziniec z fontanną i prowadząc naszego białego Mercedesa w stronę parkingu.

— Tak. — Odpowiedziałam, pełna sceptyzmu.

Moja matka zgrabnie zaparkowała pomiędzy innymi samochodami, których było naprawdę sporo. Wspaniale. Niczego nie uwielbiałam bardziej od tłumu młodych ludzi... Wysiadłam z auta, przeciągając się i owijając przy tym szczelnie moim czarnym płaszczem, który sięgał mi do połowy łydek.

Fire in the RainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz