Aurora's POV:
Szeroko otworzyłam oczy, mijając jakiegoś chłopaka w dziwnym przebraniu. Miał na głowie jakiś karton pomalowany na biało, oraz przyczepione do niego długie uszy. Chyba przebrał się za królika. Posłałam Laurze zachwycone, aczkolwiek nieco zdziwione spojrzenie i uśmiechnęłam się pełna podziwu. Zaczynał się grudzień, co oznaczało, że przez jego pierwsze tygodnie w naszym college'u takie widoki będą codziennością. Uczniowie będą się przebierać, tworzyć różne przedstawienia i zapraszać w wyjątkowy sposób swoich partnerów na bal Yule.
Krótko mówiąc: jeden wielki cyrk.
— Nienawidzę kurwa grudnia. Co za zjebany miesiąc...— Zerknęłam spod byka na Rivera idącego obok nas. Mocno marszczył brwi i spinał ramiona, wyglądając na wyjątkowo złego. Mamrotał coś ledwo zrozumiałe pod nosem, narzekając na wszystko dookoła.— Po chuj ja w ogóle żyje? Jeszcze kurwa te pierdolone kafelki... Jakby kurwa nie mogli wybrać normalnego koloru. Zajebany grudzień...
— Co z nim dzisiaj?— Szepnęła Laura, wysoko unosząc swoje diabelsko równe brwi w wyrazie zdziwienia.
— Dziś rano kończył odcinek z "The Walking Dead" którego nie zdążył obejrzeć wczoraj...— Wyznałam, starając się mówić jak najciszej.— Zabili jakiegoś Glenna, którego bardzo lubił.
Laura mocno zagryzła dolną wargę, po czym odwróciła ode mnie wzrok próbując się nie roześmiać. Nie wiem jak blondynka, ale ja uważałam to za bardzo urocze. Był tak bardzo zdruzgotany i zawiedziony, że aż robiło mi się go żal. Znałam to uczucie, bo sama wielokrotnie je przeżywałam. To zabawne jak ludzie są pochłonięci historiami bohaterów liteckich, bądź serialowych. Żyją ich życiem, które tak naprawdę nigdy się nie zaczęło, ani nigdy nie skończyło, a mimo to po ich ewentualnej śmierci jesteśmy kompletnie zdruzgotani. Śmiejemy się z nimi, razem płaczemy i przeżywamy ból ich odejścia, jak własną śmierć. Właśnie chyba to najbardziej w tym wszystkim uwielbiałam. Gdy moja ulubiona postać umierała lub wszystko się sypało, sprawiając, że rozpaczliwie teskniłam za tymi czasami, gdzie problemy były mniejsze, a ich życie lepsze. To wtedy tak naprawdę rozumiałam siłę książek.
— Riri, może jeszcze go ożywią?— Zapytałam, przytulając się do jego ręki.
— Ta kurwa, chuja ożywią! Ten popierdoleniec rozpierdolił mu łeb, aż mu oko wypierdoliło na zewnątrz.— Warknął, tak mocno zaciskając szczękę, że zaczęłam się bać o jego zęby.
Ta... Chyba musimy założyć jakąś kontrolę rodzicielską... Kto robi seriale o takich rzeczach?
Posłałam Woodcave znaczące spojrzenie, na co blondynka tylko przewróciła na nas oczami z głupim uśmiechem i wyprzedziła, zostawiając nas samych w tyle.
— Hej...– Powiedziałam, delikatnie łapiąc go za rękaw ciemno fioletowej, a może i nawet bakłażanowej bluzy. Naprawdę było mu do twarzy w tym kolorze. Zerknęłam w jego ciemnobrązowe oczy, które wgapiały się pełne wściekłości w ścianę za mną.— Możesz ze mną o tym pogadać, jeśli...
— Znalazł sobie pierdoloną Maggie, którą kochał najmocniej jak tylko mógł, a ona była z nim w ciąży i on nawet o tym nie wiedział, bo ten chuj Negan rozpierdolił mu łeb kijem basebolowym, a potem, jak już oberwał, ledwo świadomie obiecał tej całej Maggie, że ją znajdzie!— Przerwał mi, a ja nie potrafiłam się nie uśmiechnąć, gdy tak chętnie mi się zwierzał. Jego słowa wypadały z ust w bardzo agresywny, ale i jednocześnie przejęty sposób.— To za chuja nie jest sprawiedliwe, tym bardziej, że Glenn był najbardziej wartościową i najlepiej wykreowaną postacią z całego serialu! Banda pierdolonych dupków, kurwa powybijam skurwysynów jak ich tylko znajdę! Hollywoodzcy popierdoleńcy...
CZYTASZ
Fire in the Rain
Romantik~Zatrzymaj swoje serce dla kogoś, kto je ma.~ Pierwsza część trylogii "Sunlight". ______________ © PraySatan, 2021