Dedykuję tę powieść mojej najukochańszej Klusce. qamarix24 dziękuję za bycie moją weną, motywacją i słuchaczem w jednym. Kocham cie <3.~1~
Słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu, a Yeosang oglądał kolejną kdrame którą prawdopodobnie poleciła mu kucharka- Pani Hwang, zapisując skrupulatnie słowa lub frazy których nie rozumiał.
Przez choroby nigdy nie uczono go pisać, czytać, mnożyć, dzielić, dodawać i odejmować. Rodzice nie chcieli wydawać pieniędzy na korepetytora syna który i tak niedługo umrze. Wszystkiego uczył się sam, z internetu, lub z pomocą życzliwej służby. Pisanie szło mu nawet dobrze lecz wyrazów, których nie rozumiał nadal było dużo. Internet był dobrą biblioteką ale nie zawsze podawał te właściwe znaczenie. Dlatego zawsze dopytywał jeszcze lokajów, sprzątaczki czy kucharki. W ostateczności matkę ale ona w większości krzyczała na niego i zbywała.
Poprawił się na wózku i założył ołówek za ucho.
Jeździł na wózku od kąd pamiętał. Nie wiedział, jak to jest chodzić, nigdy nawet nie próbował. Yeonrin jego rodzicielka, wmawiała mu od zawsze że jest sparaliżowany i prawdopodobnie nigdy nie stanie na nogi a ojca nie było w domu nawet na jego 10 urodzinach, pojawiał się tylko raz w tygodniu zostawiając pranie. No tak, praca dużo ważniejsza niż samotny chory syn.
Potem pojawiły się inne choroby. Między innymi rak mózgu który został wykryty u niego przez lekarzy opłaconych grubymi tysiącami, rok temu.
Nastolatek nie miał pojęcia iż jest okazem zdrowia a leki które bierze wywołują objawy podobne do tych raka.
Słońce znajdowało się już na środku nieba, a zeszyt Kanga uginał się od notatek. Przeciągnął się i spojrzał na napisy które wyświetlały się na ekranie laptopa. Tak wyglądał każdy jego dzień. Obudzić się, ubrać, zjeść, obejrzeć flim/serial, zapisać jak najwięcej notatek, zjeść obiad, pouczyć się, obejrzeć zachód słońca z balkonu i wreszcie położyć się do łóżka.
To prawda, Yeosang nigdy nie widział nic więcej niż własne podwórko. To był jego mały świat. Małe królestwo. Choć czasami czuł się niczym Fiona, zamknięty w wieży, nie oczekiwał że przybędzie po niego bodajże Shrek. Bał się kontaktu z nieznajomymi dlatego też dostęp do niego mieli tylko zaufani i znani mu ludzie.
Czując ciepłą ciecz pod nosem, przetarł te okolice husteczką. Wiedząc co zobaczy, wyrzucił ją po chwili do kosza obok biurka.
-Który to już dzisiaj raz? -wyszeptał do siebie wzdychając.
Tabletki rzekomo przepisane przez lekarza, powodowały częste krwotoki z nosa, bóle głowy, wymioty, a nawet czasami omdlenia. Jednak nikt oprócz państwa Kang o tym nie wiedział. Bo to przecież okropny rak zaatakował ich niewinnego i biednego synka.
Bzdura.
Wykorzystywali go do współczucia ze strony partnerów biznesowych i zasiłków mimo tego że byli jednymi z najbardziej zamożnych ludzi w Seulu. Tylko dlaczego miał na tym cierpieć śliczny chłopiec o idealnej, wręcz porcelanowej cerze i czarujących oczach? Bóg miał dziwne poczucie humoru.
Te piękne miłości, przyjaźnie i problemy nastolatków widział tylko na ekranie swojego starego laptopa. Czasami żałował że nie może być jak każdy inny chłopak w jego wieku ale Yeonrin zawsze tłumaczyła mu że świat zewnątrzny jest zły i ludzie będą źle reagowali na chłopca na wózku. Dlatego Yeosang tylko raz próbował ujrzeć świat zza terenu własnego domu.
Spojrzał na zachodzące już słońce i przypomniał sobie scenę z swojego ulubionego filmu. Bohaterowie siedzieli na balkonie tak jak on teraz, trzymali się za ręce i wierzyli że już zawsze będą razem. Kang pomyślał że chciałby mieć taką osobę z którą w tej chwili oglądałby zachód słońca.
~~~
O następnych rozdziałach będę informowała na tablicy. Bye ^^
CZYTASZ
M'aider /Seongsang/
Fanfiction𝘚𝘦𝘰𝘯𝘨𝘴𝘢𝘯𝘨 𝘠𝘦𝘰𝘴𝘢𝘯𝘨 𝘮𝘪𝘢ł 𝘶𝘮𝘳𝘻𝘦𝘤́ 𝘸 𝘴𝘢𝘮𝘰𝘵𝘯𝘰𝘴́𝘤𝘪 𝘢𝘭𝘦 𝘱𝘰𝘫𝘢𝘸𝘪ł 𝘴𝘪𝘦̨ 𝘬𝘵𝘰𝘴́, 𝘬𝘵𝘰 𝘥𝘢ł 𝘮𝘶 𝘴𝘻𝘢𝘯𝘴𝘦̨. "𝘎𝘰𝘳𝘴𝘻𝘢 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘴𝘮𝘶𝘵𝘯𝘢 𝘴́𝘮𝘪𝘦𝘳𝘤́ 𝘯𝘪𝘻̇ 𝘮𝘢𝘳𝘯𝘢 𝘦𝘨𝘻𝘺𝘴𝘵𝘦𝘯𝘤𝘫𝘢."