George przechadzał się wśród swojej wioski. Spoglądał na wesołe dzieci, które bawiły się ze sobą z patykami w dłoniach. Uśmiechnął się na myśl, iż mają w miarę normalne dzieciństwo oddalone od szarej rzeczywistości. Sam nie miał je udanego. Ojciec zamordowany na jego oczach przez wrogo nastawionego do niego żołnierza Paname, natomiast matka wpadła w alkoholizm i musiał uciekać od chorej rodzicielki. Dreszcze przeszły bruneta na samą myśl. Mimo doświadczenia życiowego nie rozumiał również wojny domowej.
Spacerując wśród ludzi poczuł silny głód. Nie jadł już od dwóch dni i miał nadzieję, że może chociaż dziś nadarzy się sytuacja, aby coś ukraść. Mimo iż nie lubił strasznie tego robić to niestety był zmuszony. Spojrzał na jeden stragan z pożywieniem przy którym stał jeden z sprzedawców. Brunet obszedł stragan i kucnął za beczkami. które się przy nim znajdowały Gdy mężczyzna się odwrócił George szybko ukradł mu dwa bochenki chleba i szybko pobiegł, co przykuło uwagę trzech niewiele starszych chłopaków.
Mężczyźni zaczęli biec za nim, krzycząc że ma im to oddać. Przerażony George biegł przed siebie co jakiś czas odwracając wzrok czy aby na pewno nie zgubił tych bandytów, niestety wciąż biegli powoli się zbliżając. Brunet skręcił szybko w prawo między budynki, lecz szybko przekonał się, że trafił w miejsce bez wyjścia. Wiedział, że nie ma sensu już dalej uciekać, ponieważ mężczyźni byli tuż za nim.
Chłopak zaczął cofać się do tyłu, gdy napotkał na coś ciepłego. Odwrócił się i zauważył wysokiego chłopaka z maską odsłaniającą jego pół twarzy, a jego ciemnozielona peleryna sięgała do jego kolan. Zamaskowany mężczyzna widząc sytuację, doskonale wiedział o co poszło. wyciągnął swój miecz z pochwy i wyminął bruneta dając mu znać, aby schował się za nim. Powolnym krokiem w swoich wysokich czarnych butach podchodził do trójki bandytów, co jakiś czas lekko uderzając mieczem w budynek, dając cichy odgłos.
— Bijecie młodszych – stwierdził blondyn, śmiejąc się cicho. Podszedł do najwyższego z chłopców, który ledwo sięgał blondynowi do jego brody. Stanął naprzeciw niego, a ich twarze dzieliły centymetry. Spojrzał na przerażonego bandytę, który analizował jego każdy ruch. Blondyn aż zaśmiał się na ten widok i ostrożnie przyłożył miecz do szyi chłopaka.
— Zostaw go! – krzyknął jeden z bandytów co przykuło wzrok blondyna, który nadal był rozbawiony sytuacją.
— Twojemu chłopakowi nic nie będzie, jeśli dacie spokój temu za mną – odpowiedział wskazując wzrokiem na przerażonego i skulonego pod ścianą Georga. — Chyba, że wolicie stracić swoje głowy w pięć sekund, a ja bym je rzucił na pożarcie wilkom, które potem bym oswoił i straszył wasze rodziny. Tego chcecie? – zapytał, spoglądając na chłopców. Cała trójka ostrożnie się odsunęła i zaczęła biec skąd przybyli. Cichy śmiech dotarł do uszu Georga, gdy jego wybawca chował swój miecz do pochwy.
Blondyn odwrócił się idąc do przerażonego chłopaka, który zajadał się skradzionym chlebem. Kiedy ten stanął przed nim, George spojrzał w górę i odłożył z przerażenia swoją kolację.
— Proszę, nie rób mi krzywdy. Jeżeli chcesz to mogę ci je oddać.
— Nie chcę, nie potrzebuję Twojego chleba – powiedział i wyciągnął ku niemu rękę, aby pomóc mu wstać. — Dream jestem.
— George – odparł, wstając z zimnej ziemi i otrzepując się z kurzu. — Czemu ich odgoniłeś? Nawet mnie nie znasz.
— Nie lubię, gdy ktoś znęca się nad słabszym... – odpowiedział po czym się zamyślił patrząc w pomarańczowe niebo, spowodowane zachodem słońca. —...a poza tym to lubię pomagać. Zbliża się noc, chodź Cię odprowadzę do domu, ponieważ zacznie się niebezpiecznie zaraz.
George niepewnie spojrzał w oko Dreama, ponieważ połowa twarzy wciąż skrywała maska, który czekał, aż ten zacznie prowadzić go do swojego miejsca zamieszkania. Jednak nic takiego się nie stało. Brunet ciężko westchnął i zaczął mówić.
— Nie mam domu tak się składa. Od lat żyję na ulicy.
— Przykro mi – odpowiedział pozbawiony emocji Dream, powoli oddalając się w swoją stronę.
—Ej a Ty gdzie? Zostawiasz mnie?
— Mam swoje sprawy do załatwienia – odparł, gdy brunet do dogonił. Zaczął podążać za Dreamem, który wszedł do baru z napojami alkoholowymi, co wywołało u młodszego złe wspomnienia.
— To są Twoje ''sprawy do załatwienia''? – spytał cytując jego słowa z obrzydzeniem. — Ile Ty w ogóle masz lat? – Usiadł przy jednym ze stolików obok blondyna i zaczął na niego patrzeć.
—Nie, ale wyruszam za parę godzin, na razie chcę się odprężyć. I mam dwadzieścia jeden lat – odpowiedział, zamawiając przy okazji jedno piwo. — Ty coś chcesz?
— A wyglądam Ci na dorosłego?
— Wyglądasz na gówniarza, który się mnie przypierdolił i myśli, że będę jego gorylem do ochrony, ale musiałem zachować maniery i Ci zaproponować – uśmiechnął się niechętnie w odpowiedzi. George po tym jak usłyszał jego słowa lekko się skulił.
W barze do końca siedzieli już w kompletnej ciszy. Żaden z nich nie miał zamiaru się do siebie odezwać. Kiedy już wyszli z budynki, Dream zaczął kierować się do wyjścia z wioski, co wywołało strach w brunecie. Szybko podbiegł do niego stając na przeciwko. Blondyn spojrzał na niego pytająco.
— Czego chcesz? Ja wychodzę, ta wioska to był mój punkt na odpoczynek.
— Ale na zewnątrz jest niebezpiecznie! – krzyknął, łapiąc blondyna za ramię, który zirytowany jego zachowaniem chciał go szybko wyminąć. – Jeśli wyjdziesz i napotkasz złych ludzi to Cię zabiją! Tak samo z potworami... nocami jest och dużo – westchnął wywołując śmiech w Dreamie. Spojrzał na niego pytająco jakby oczekiwał, aż ten zacznie się bać tak samo jak wieśniacy z tej wioski.
— Oh Georgie jesteś trochę śmieszny. Naprawdę myślisz, że ja się ich boję?
— Oh.. skoro Ty się nie boisz, to idę z tobą! – odparł uradowany. Gdy Dream usłyszał jego słowa od razu zniknął mu jego uśmiech z buzi i bardzo się zdenerwował. Zirytowany spojrzał na niższego chłopaka i zaczął mówić.
— Nie ma szans! Ty nigdzie nie idziesz ze mną, nie mam zamiaru niańczyć jakiegoś gówniarza. Mam cel w życiu, a Ty będziesz mi tylko przeszkadzał. – Krzyknął i spojrzał w niebo jakby się zaczął nad czymś zastanawiać. — Poza tym, pewnie nie umiesz się nawet bronią posługiwać!
— A chcesz się przekonać? – spytał, wyzywająco Dreama. Blondyn jedynie wzruszył ramionami i rzucił chłopakowi swój miecz, który upadł na ziemię. Spojrzał na niego nienawistnie mrużąc oczy, dopóki brunet spanikowany nie podniósł go z kamieni. Gdy ten już był w dłoniach młodszego, blondyn zaczął rozglądać się za jakąś bronią. Zauważył toporek wbity w drzewo, więc podszedł po niego i wrócił do bruneta ustawiając się do pojedynku.
— Jeśli obezwładnisz mnie w ciągu pięciu minut, możesz iść ze mną, jest szansa, że się na coś nadasz - odparł na co George odpowiedział mu skinieniem głowy.
***
1047 słów
Rozdziały będę starała się dodawać regularnie, jednak jeśli nie dam rady na czas, będę Was Informowała 😇
CZYTASZ
Ślepa Miłość // DreamNotFound, Gream
FanfictionSiedemnastoletni George podczas jednej ze swoich próby okradnięcia stoiska z jedzeniem został zaatakowany przez trzech bandytów. Zmuszony ucieczką ruszył w bieg trafiając za ślepy, ciemny zaułek. Cofając się do tyłu napotkał tam Dwudziesto-jedno let...