~ 10 ~

413 47 92
                                    

Noc była zimna i na dodatek było bardzo wilgotno. George wiedział, że rano nie będzie miał na nic sił. Również był świadom, że może szybko się rozchorować patrząc obecnie na jego stan fizyczny, który od paru dni nie był najlepszy. Jednak dla niego najważniejsze było obecnie odnalezienie rycerzy. W jednej ręce trzymał pochodnię, a w drugiej mały sztylet na wszelki wypadek gdyby został zaatakowany przez nocne zjawy.

Zbliżając się do lasu starał się nie wywoływać tyle hałasu co zazwyczaj. Sporo nauczył się od Dreama jeśli chodzi o skradanie się i właśnie teraz próbował to wykorzystać. Wchodząc w głąb lasu zauważył światło, które najprawdopodobniej należało do rycerzy Techno. Ostrożnie zbliżył się do źródła światła. Nie zauważył gałązki pod jego stopą i ją zdeptał wywołując niemały hałas, lecz mimo wszystko miał wrażenie, że wciąż wydaje się niezauważalny. Jednak gdy poczuł na swoich plecach ostre pchnięcie wiedział, że wszelakie starania poszły na marne. Upadł na ziemię robiąc fikołka do przodu. Wylądował boleśnie na plecach przez co na jego twarzy pojawił się grymas z bólu.

George miał zawroty głowy przez uderzenie się w głowę, ale mimo wszystko próbował szybko się ogarnąć i wstać. Jedyną przeszkodą jaką napotkał były dziesiątki ostrzy przed twarzą, które pojawiły się nagle. Przełknął głośno ślinę czując jak strach odbiera mu mowę. Ze stresu, który zapanował nad nim upuścił swój sztylet, a pochodnia trzymana w jego drugiej ręce została zgaszona.

Rycerze wywołali niemały hałas związany z nadejściem wroga, przez co mężczyzna w srebrno-złotej zbroi słysząc to wszystko przedzierał się wśród swoich ludzi chcąc poznać źródło tego zdarzenia. Dostrzegł młodego i bezbronnego chłopaka otoczonego jego ludźmi z mieczami tuż przy jego gardle. Czarno włosy podniósł rękę do góry, dajac znak aby opuścili bronie, a następnie uklęknął przy brunecie.

– Kim jesteś? – spytał i w ciszy wyczekiwał na odpowiedź. Przyglądał się jego twarzy próbując rozpoznać go, jednak widział go pierwszy raz w swoim dość długim życiu. Przerażony George nic nie odpowiedział tylko skulił się bardziej chcąc zniknąć z tamtego miejsca. – Harry, czy to jest ten chłopak, który podróżował z Dreamem? – zwrócił się do jednego ze swoich ludzi. Wcześniej wymieniony przedarł się wśród pozostałych rycerzy i uważnie przyjrzał się brunetowi. Spojrzał na przywódcę i skinieniem głowy dał znak, że był tam wtedy wraz z poszukiwanym.

– Jestem George – w końcu odezwał się nieco wyższym głosem niż zazwyczaj. – Chciałem Wam dać pewne informacje.. Odnośnie tego dokąd zmierzamy. – Mężczyzna spojrzał zaciekawionym wzrokiem na niego dając mu znak, aby mówił dalej. – Zmierzamy na wschód. Do kobiety... po plany.

Dream zbudził się z samego rana, w momencie gdy słońce zaczęło zabijać potwory. Blondyn nareszcie wyspany przywitał się z brunetem nawet nie otwierając oczu. Jednak gdy nie dostał odpowiedzi rozglądnął się i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jest zupełnie sam. Przerażony podniósł się z ziemi i zostawiając wszystkie swoje rzeczy ruszył w poszukiwaniu za brunetem, uprzednio zabierając swój miecz.

Blondyn poczuł przeogromny strach gdy tylko zobaczył puste miejsce chłopaka. Mimo, że nie znali się za długo, to brunet aktualnie był jego oczkiem w głowie i nie chciał pozwolić, aby cokolwiek się stało chłopakowi. Rozglądnął się po polanie upewniając się, że w pobliżu nie ma jego przyjaciela. Poczuł ścisk w brzuchu gdy pomyślał, że mógł zostać porwany przez rycerzy. Mało myśląc wbiegł do lasu, czyli do miejsca, w którym był pewny w stu procentach, że to właśnie tam znajdzie George'a. Ledwo co tam wbiegł, a napotkał tam swojego przyjaciela, na którego upadł.

Brunet razem z blondynem wylądowali na ziemi w śmiesznej pozycji, jednak obojga bardzo to speszyło bowiem, George leżał przykuty na ziemi, natomiast Dream znajdował się tuż nad nim, opierając się o swoje dłonie, które znajdywały się obok głowy bruneta.

Przyjaciele od razu praktycznie wstali otrzepując się z ziemi i stali tak, dopóki Dream nie ruszył w kierunku ich obozu, łapiąc uprzednio młodszego za rękę. W końcu postanowił przerwać tę niezręczną ciszę.

– Martwiłem się o Ciebie – powiedział ciągnąc za dłoń chłopaka do ich małego obozu. – Gdzie byłeś? – spytał zatrzymując się obok swojego miejsca, w którym spał.

– Ja... Ja byłam po.. W poszukiwaniu owoców. Chciałem Ci zrobić prezent – westchnął brunet wymyślając szybko pierwszą lepszą wymówkę i usiadł na ziemi, opierając swoją głowę na kolanach. Czuł wyrzuty sumienia przez co zrobił, ale wiedział, że była to jedyna słuszna droga do sukcesu.

– Nie znalazłaś ani jednej, co nie zmienia faktu że dziękuję Ci, to naprawdę miłe, że miałeś chęci – uśmiechnął się niezauważalnie do bruneta i dotknął jego pleców. – A teraz chodź Gogy, musimy się przygotować. Weź to – rzucił mu puste bidony. – Napełnij je wodą. Zostało nam tydzień wędrówki. Jak przejdziemy Savanne, będziemy u celu.

– A Ty gdzie idziesz? – spytał podchodząc do strumyku, gdy zauważył oddalającą się postać blondyna.

– Rozejrzeć się, zaraz wrócę – rzekł poczym zniknął w lesie. George machnął ręką i zaczął napełniać wszystkie bidony wodą. Zajęło mu to parę minut, jednak gdy skończył, zauważył zmierzającego w jego kierunku blondyna.

– Szybko wróciłeś. Co tam chowasz? – spytał, widząc spod jego maski podejrzany uśmiech i rękę, która była schowana tuż za jego plecami. Dream powoli pokazał piękną czerwoną róże, którą podarował brunetowi. Młodszy na ten widok zrobił się cały czerwony biorąc kwiat w dłonie. – Jest piękna.. Nigdy nie widziałem tak wielkiej róży.

– Chciałem Ci jakoś podziękować za ten wspólny czas...  Ona jest dla ciebie.

– Dream prezent jest wspaniały, gdyby nie fakt...– przerwał głośniej mówiąc ostatnie słowo i zaczął kichać. – gdyby nie fakt, że jestem uczulony na róże – westchnął smutno oddając chłopakowi kwiat.

– Przepraszam Cię! Nie wiedziałem naprawdę – krzyknął smutno biorąc w dłoń roślinę, która wywołuje u chłopaka alergię. Miał wyrzuty sumienia z tego powodu.

– Ale nie przejmuj się naprawdę, jak się ususzy to nie będzie tak na mnie działała – wytarł nos ręką i spojrzał na przyjaciela. – A teraz chodźmy, na Savannie szybciej wyschnie.

George pociągnął blondyna za rękę i razem zmierzali naprzód. Znajdowali się już naprawdę blisko co cieszyło starszego z nich. Jednak nie był świadom tego, co zrobił mu jego towarzysz, którego uważał za najlepszego przyjaciela.

***

975 słów

Hejka, dzisiaj taki bonusik, żeby wynagrodzić Wam brak rozdziału przez dłuższy czas. Jutro biorę się za kolejny rozdział!

I ogólnie taka ciekawostka; z moich obliczeń wynika, że jeszcze okolo 20 rozdziałów do zakończenia, więc wydaje mi się że dość sporo.

Do następnego rozdziału!

Ślepa Miłość // DreamNotFound, Gream Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz