Rozdział 23

6.3K 420 29
                                    

Hej, 

Przed wami przedostatni rozdział. Będzie jeszcze jeden z perspektywy R, a potem epilog (z małym nawiązaniem do prologu, więc mam nadzieję, że się spodoba). 

Wybaczcie, że tyle musieliście czekać! Strasznie ciężko było mi się zabrać za poprawki z myślą, że to już koniec tej przygody. 

Będę wdzięczna, jeśli zostawicie po sobie jakiś ślad. 

Życzę miłej reszty tygodnia, 

Wasza Eliana

*

Elise

Czuję się trochę dziwnie, gdy wracam do pracy po raz pierwszy od bardzo dawna. Parokrotnie znikałam na urlop, a później przydarzyło mi się to nieszczęsne porwanie, co mocno wybiło mnie z rytmu. Na szczęście blizny po kulach goiły się bardzo ładnie, jednak wciąż daleko im było do pełnego wygojenia. Rano przypadkiem zerknęłam na okrągłe blizny i wzdrygnęłam się na widok naruszonej skóry. Zgaduję, że chyba wciąż nie przeszłam z tym do porządku dziennego. Perspektywa ponownego spotkania z Tuckerem przyprawia mnie o pewną nerwowość. Myślę głównie o wszystkich wymówkach, jakie mu sprzedam, gdy zacznie dopytywać o powód mojej nieobecności. Rozmowy z nim zawsze są wyzwaniem.

— Elise! — krzyczy Barry, gdy tylko wysiadam z windy.

Uśmiecham się szczerze, choć mam w sobie też sporo stresu. Nawet przelotne spojrzenie w stronę schodów ewakuacyjnych wystarcza, by moje serce zabiło szybszym rytmem.

Wszystko jest w porządku.

— Cześć — odpowiadam. — Wróciłam.

— Widzę. Cieszę się, że ten dzień w końcu nadszedł.

Rozmawiamy o kompletnych głupotach i pochylamy się nad biurkiem w recepcji, gdy gdzieś za nami rozlega się piknięcie windy. Intensywny aromat kawy od razu zaczyna roznosić się po pomieszczeniu, a ja nawet nie muszę się obracać, by wiedzieć, kto właśnie wszedł.

— Dzień dobry Elise, Barry.

— Tucker — mamroczę pod nosem. — Miło cię widzieć.

— No jasne. Na pewno się za mną stęskniłaś.

To akurat nie jest prawda, ale zachowuję tę myśl dla siebie. Zamiast tego odwracam się i w końcu staję twarzą w twarz z Johannensonem, za którym kompletnie się nie stęskniłam w trakcie wolnego. Posyłam mu odrobinę wymuszony uśmiech, gdy tak stoimy w ciszy przepełnionej skrępowaniem.

— Pozwolisz? — Wskazuje na swój gabinet. — Chciałbym chwilę z tobą porozmawiać o moim projekcie, jeśli oczywiście nie jesteś w tym momencie zajęta.

— Oczywiście, że nie. Prawdę mówiąc, przyszłam przed chwilą.

Mężczyzna zerka na zegarek, a jego wargi odrobinę się unoszą.

— Punktualność. To się ceni, Elise. Zapraszam.

Przechodzą mnie dreszcze na samą myśl o tym, czego może ode mnie chcieć. Próbuję opanować drżenie rąk i maszeruję prosto w stronę otwartych drzwi, a jednocześnie układam w głowie tysiąc wytłumaczeń. W głębi duszy jednak wiem, że to tylko wymówki. Przekroczyłam jakąś granicę tamtego dnia, gdy zamiast zapomnieć o Ravie, ja zdecydowałam się nadal to ciągnąć i cholera, wcale tego nie żałowałam. Wiem też, że Tucker to służbista z krwi i kości, a to mogło oznaczać kłopoty. Negatywne konsekwencje, na które nie byłam gotowa.

Nie zwalniaj mnie, proszę.

— Usiądziesz?

— Oczywiście.

Mistrz tajemnic [LA TALES #1] I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz