Rozdział 7.1

9.1K 514 30
                                    

Elise

Kiedy budzę się rano, mam wrażenie, że biorę udział w jakiejś ukrytej kamerze. Ciagle mam przed oczami wszystkie wydarzenia z poprzedniego wieczoru i zastanawiam się, czy to może nie był aby tylko dziwny sen. Doskonale jednak wiem, że łóżko, w którym leżę, pachnie zbyt męsko i jest zbyt wygodne, by to był mój dom. Gdy ostatecznie rozchylam powieki, widzę nowoczesną i surową sypialnię R, czy raczej Olivera. Mężczyzna z kolei siedzi na fotelu ustawionym w kącie pomieszczenia. Przygląda mi się z nieodgadnioną miną, a twarz opiera na jednej ręce. Na całe szczęście tym razem ma ubraną koszulkę. Inaczej pewnie znowu wgapiałabym się w jego tors zamiast w twarz.

— Dobrze spałaś? — pyta.

Nie mogę wyczytać niczego z jego tonu.

— Tak, dziękuję — mówię nieśmiało. — Chyba muszę zadzwonić do pracy.

Widzę, że w jego mimice coś się zmienia, ale nawet w najśmielszych przewidywaniach nie odgaduję, o co może chodzić.

— Już to załatwiłem. Masz dwa tygodnie wolnego. — Wzrusza ramionami. — Pojedziemy do mojego domu nad jezioro, żeby odpocząć.

Jestem oniemiała z zaskoczenia.

— Do twojego domu nad jeziorem?! — wyduszam tylko. — A gdzie to jest?

— W Dolinie Napa, niedaleko Sacramento.

Szczęka opada mi prawie do podłogi, gdy powoli łączę fakty. Nadal jestem lekko przyćmiona środkami przeciwbólowymi, ale nie na tyle, by poukładać sobie wszystko w logiczną całość.

— Przecież to z siedem godzin drogi stąd!

— Wiem — stwierdza wesoło, a jego wargi drgają. — Dlatego polecimy prywatnym samolotem. Będziesz mogła w spokoju wydobrzeć po tym przykrym incydencie. Obiecałem, że o ciebie zadbam i dotrzymam słowa.

Nie mówię nic.

— Chodź na śniadanie, Elise. Wylatujemy za godzinę.

Całe szczęście, że leżę na łóżku, bo gdybym stała, to zapewne przewróciłabym się na podłogę z wrażenia.

— Zrozumiem jeśli odmówisz. Ta propozycja jest raczej szalona, ale mam nadzieję, że się zgodzisz. Zróbmy coś szalonego.

Może to wina tego radosnego błysku w jego ciemnych oczach, a może wina tabletek przeciwbólowych. Z całą pewnością wiem tylko jedno.

Nie jestem w stanie mu odmówić.

*

Jeśli coś w charakterze R jest jasne, to bez wątpienia jest to pewność siebie. Jego nieustępliwość sprawia, że zgadzam się na wszystko, co mi proponuje. W tym również na pobyt w jego domku nad jeziorem. Śniadanie przebiega spokojnie, a ja w trakcie czuję się trochę tak, jakbym była zaledwie obserwatorem. Gdy tylko opadamy na stołki przy kuchennej wyspie, wokół nas zaczyna pojawiać się coraz więcej ludzi. Knox, którego zdążyłam już zapamiętać, wita się krótko, a następnie pojawia się i znika.

Prawie w ogóle nie rozmawiamy w trakcie drogi. Podobnie wygląda nasz lot, gdy siedzimy naprzeciwko siebie. R co jakiś czas zerka na mnie ze swojego skórzanego fotela. Jest mocno skupiony na swojej pracy i bez przerwy stuka w klawiaturę srebrnego MacBooka Pro. Spieszy się. Ja ten czas poświęcam na dokładne przestudiowanie pokładu, tak skrajnie różniącego się od typowej klasy ekonomicznej w tanich liniach. Jestem skrajnie przytłoczona. Milczę przez całą drogę, którą pokonujemy podstawionym na lotnisko samochodem. To jakiś sportowy i drogi model, w którym na całe szczęście zostajemy sami.

Mistrz tajemnic [LA TALES #1] I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz