*12* Pamiątki Rodzinne

190 20 2
                                    


W całym domu rozległ się huk, który obudził leniwie drzemiącego na kanapie wilkołaka. Mężczyzna zainteresowany hałasem wstał i przeciągnął się. Podejrzewał co mogło wywołać taki odgłos, albo raczej kto... Od czasu samobójstwa Harry'ego Syriusz nie był już taki sam. Markotny, depresyjny, bez chęci do życia, cały czas mamroczący coś do siebie... Zagubiony we wspomnieniach... Członkowie zakonu mówili, że Harry swoją śmiercią zabił i swojego ojca chrzestnego... Dlatego też Remus był zdziwiony słysząc, że Syriusz robił coś innego niż pogrążanie się w swojej depresji. Dźwięki zaprowadziły go aż na strych. Przetarł dłonią zakurzone drzwi i otworzył je z lekkim trudem z powodu starych, zniszczonych zawiasów... W środku pomiędzy licznymi kartonami, starymi szafami i kuframi wypakowanymi jakimiś przedmiotami, o których już dawno świat zapomniał siedział Syriusz trzymając w ręce wisiorek, który na odwrocie miał wygrawerowaną Lilię. Czarnowłosy mężczyzna płakał.

- Syriusz? Wszystko dobrze? - zapytał niepewnie wilkołak kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.

- Remusie... Ja chyba wiem... Ja rozumiem... Tak musi być... -zaczął mamrotać Black.

- Co? Co masz na myśli? O co chodzi? - nie rozumiał.

- Musimy odwiedzić Dolinę Godryka Remusie... Musimy znaleść pamiętnik Lily Potter... - spojrzał na wilkołaka swoimi czarnymi oczami. Pierwszy raz od dawna były one pełne nadziei.

- Co? Dlaczego? Po co ci pamiętnik Lilki?

- Ona wiedziała Remusie... Musiała wiedzieć... - wyszeptał i zaczął wstawać chowając wisiorek do kieszeni szaty po czym wyszedł ze strychu pewnym krokiem. Wilkołak nie rozumiał o co chodzi jego przyjacielowi, ale ruszył za nim.

- Syriuszu powiesz mi o co chodzi? - wtrącił w końcu.

- Och po prostu... Pewnego dnia na grzbiecie jednej z książek w bibliotece zabaczyłem symbol lilii... Wydało się mi to dziwne bo nie pamiętam by kiedykolwiek była tu taka książka. Wyciągnąłem ją. Okazała się być to tylko bajka dla dzieci o dobrej pani jasność oraz jej złym bracie. Opowiadała o stworzeniu świata. Początkowo zbagatelizowałem książkę do czasu aż nie przypomniała mi się co to za Lilia! Lilka... Nasza Lili Potter miała wisiorek z identycznym grawerem... Znalazłem ten wisiorek! Te lilie są dosłownie takie same! To nie może być przypadek! To coś większego Remusie! Nie rozumiemy jeszcze tego, ale wiem, że Harry musiał być w to zaplątany... Temu się zabił! On mus-

- Stop Syriuszu! Harry odebrał sobie życie z powodu Choroby... I twoje dziwne teorie tylko... Tylko rozdrapują stare rany... Harry nie żyje... Pogódź się z tym wreszcie... - westchnął i odszedł zrezygnowany. Nie mógł już słuchać Syriusza... Serce mu się krajało na jego widok...

- Nie... Ja wiem swoje... Udowodnię ci, że mam racje... - wyszeptał do siebie i ścisnął w dłoni wisiorek po czym aportował się do Doliny Godryka.

Tymczasem korytarzami Św Munga szedł Harry rozglądając się by nikt go nie zauważył. Prześlizgnął się wyjściem awaryjnym. Chciał jak najszybciej wyjść z budynku. Było tu tyle zieleni, życia... Zupełnie inaczej... I nie mógł pojąć jakim cudem to tylko iluzja... Zastanawiał się czy mógł coś stąd wnieść do świata poza Kae... Wątpił... Ale z drugiej strony ubranie Kapelusznika nie znikło... Może ten portal umożliwiał to... Nie rozumiał tego wszystkiego, czuł się zagubiony jak dziecko we mgle... Błądził po swoim życiu po omacku wręcz desperacko trzymając się tego co już mu było znane.

W końcu wyszedł z budynku przy okazji kradnąc z wieszaka czarną pelerynę z kapturem, który ubrał by być mniej rozpoznawalnym. Nie mógł pozwolić by ktokolwiek dowiedział się, że żyje. Nie wiedział co ma robić... Chciał zobaczyć Kae, wrócić do tego co mu znane, a z drugiej strony nie wiedział co ma tu ze sobą począć...

W końcu zdecydował się udać do Doliny Godryka. Zobaczyć dom rodziców... Tylko jak on miał tam dotrzeć? Teleportuj się... - co? Ale jak? Nie potrafię! Poza tym nie mam różdżki nawet! Jak ty to sobie wyobrażasz!? - Idioto! Przecież jesteś w iluzji! Jak podczas treningu! Wykorzystaj to co cię otacza! - Och... nie pomyślałem o tym... - To oczywiste! Ty w ogóle nie myślisz!

Harry prychnął pod nosem, ale posłuchał się głosu i skupił na wyczuwanej granicy pomiędzy tym co prawdziwe, a tym co nie. Po chwili otoczenie zafalowało, a Harry pojawił się w smudze wiatru przed domem rodziców. Miał już wejść do środka gdy zobaczył postać krzątającą się przy oknie.  Skrył się w zaułku i obserwował. Postać była wysoka, miała czarne włosy i ciemne szaty. Czegoś ewidentnie szukała w ruinach budynku. Przeszukiwała szafki, półki, szuflady. Harry się zastanawiał kim może być mężczyzna bo po postawie wywnioskował jakiej płci jest intruz. W pewnym momencie rozniosło się jakby zadowolone warknięcie. Tajemnicza postać zmieniła się w ogromnego, czarnego psa, podobnego do ponuraka i po chwili wybiegła przez drzwi frontowe w zębach niosąc jakiś notatnik? Zeszyt? Ksiàżkę? Harry nie był pewny. Pies nagle zauważył zielonookiego kryjącego się w cieniu i zaczął uciekać. W tamtym momencie przez głowę Wybrańca przelatywało tysiące myśli. Czy to był Syriusz? Co on tu robił? Co to był za zeszyt? Dlaczego uciekał?

Dopiero po paru minutach chłopak otrząsnął się i postanowił wejść do domu. Smutno rozglądał się po ruinach sunąć dłońmi po zakurzonych zdjęciach. Niektóre części domu był prawie całe zniszczone. Wszędzie walały się części połamanych mebli. Wszedł do jednego ze zniszczonych pokoi przylegającego prawie w pełni do zupełnie wręcz spalonej sypialni. Jak się okazało była to garderoba. Resztki ubrań walały się w kurzu. Na szafie w której były połamane drzwi stał podniszczony czasem cylinder. Harry sięgnął po niego.

~Musiał należeć do taty... - szepnął i dmuchnął by pozbyć się nadmiaru kurzu. Kapelusz był w kolorze kaki, co rozbawiło to Harry'ego. - Moda czarodziejska jest dziwna... - Mruknął do siebie i przesunął palcami po cylindrze. Był zniszczony już czasem, na krawędziach przetarty i wyblakły z jednej strony, ale Harry wciąż uważał go za ładny. U spodu przewiązany żółto-różową wstążką postrzępioną przy końcach. Na ziemi wśród desek i reszty ubrań znalazł jeszcze pasującą chustkę, pewnie jego mamy. - Najwyraźniej był to komplet... - zaśmiał się i zabrał obie rzeczy. Nie wziął starych zdjęć, pamiątek rodzinnych, tylko dwie na pozór zniszczone rzeczy. Nie wiedział czemu, ale intuicja mówiła mu, że to jest właśnie to... To jest coś ważnego... Westchnął i jeszcze ostatni raz spoglądając na dom wrócił pod Munga i do dawnego pokoju gdzie przeszedł przez ścianę z powrotem do świata poza iluzją... Czekał tam na niego wiernie niczym pies kapelusznik siedząc na ziemi. No właśnie... Kapelusznik...  - Jaki z ciebie kapelusznik bez kapelusza? - zaśmiał się i ubrał mu na głowę cylinder

- Huh? - mężczyzna przekrzywił głowę, poprawił kapelusz i się uśmiechnął radośnie.

- Podoba ci się? Mam nadzieję, że tak... - uśmiechnął się do niego. To było to... Dokładnie po to wziął kapelusz nawet nie wiedząc o tym, zarzucił sobie chustę na ramiona. Teraz było idealnie. Pomógł kapelusznikowi wstać i poszli się przejść. Mężczyzna mimo, że szalony był ciekawy towarzyszem i Harry czuł się do niego bardziej przywiązany niż kiedykolwiek do kogokolwiek z jednostki. Przez te kilka godzin jak spędzali czas pierwszy raz od dawna czuł, że wszystko będzie dobrze... Chciał by tak było już zawsze... Chciał pokoju... Wtedy też pierwszy raz jego oczy zaświeciły się blaskiem...

***
Wracam z roooozdziałem!!! Długo mnie nie było... Miałam kryzys... Chciałam usunąć konto, potem się przenieść na inne, ale ostatecznie posprzątałam na tym i jestem! Rozdział króciutki, ale zaczyna nam się akcja troszkę rozkręcać... Postaram się by na następny rozdział nie trzeba było czekać tyle miesięcy... 😅😅😅

Wake UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz