Harry biegł przez zakazany las. Nie wiedzieć czemu miał na sobie tylko podarte spodnie. Potknął się o wystający korzeń i upadł zdzierając sobie skórę na dłoniach. Podniósł się szybko i nie patrząc na ból spowodowany zranieniem biegł dalej. Z każdej strony słyszał szepty i nawoływania. Kłamca... Kłamca! KŁAMCA! Wszyscy kłamią! Ty też! Nie uciekniesz nam! Nie uciekniesz! Zapłacisz za swoje kłamstwa! KŁAMCA! Harry biegł jeszcze szybciej. Upadł po raz kolejny, a czarne macki zaczęły oplatać jego ciało. Śliskie i śmierdzące zgnilizną. Zielonooki wyrywał się, szarpał, krzyczał. Nie jestem kłamcą! Nie jestem! To nie ja! Nie jestem kłamcą! NIE JESTEM KŁAMCĄ!!!- Nie jestem kłamcą! - Harry krzyknął głośno budząc tym i siebie i swoich współlokatorów.
- Wszystko ok stary? - zapytał z niepokojem zaspany Ron. Harry był spocony, dyszał, a jego źrenice były rozszerzone.
- Tak. Sorry, że was obudziłem. - odpowiedział drżącym głosem przyczesując włosy.
- Czy to znowu Voldemort? Może powinieneś się z tym udać do Dumbledore'a? - spytał Ron patrząc na niego badawczym wzrokiem.
- Nie ma takiej potrzeby. Naprawdę. To był zwykły koszmar. Żadnych wizji, żadnych połączeń między umysłami. - mruknął Harry i wstał z łóżka.
- Gdzie idziesz? - przyjaciel nie dawał mu spokoju.
- Umyć się Ron. Spociłem się, a i tak nie zasnę. Ty idź spać. Dobranoc - stwierdził stanowczo zielonooki.
- Dobranoc Stary. - odpowiedział mu przyjaciel i ułożył się z powrotem do snu, przykrywając czerwono-złotą pościelą.
Harry wszedł do łazienki i usiadł przy ścianie. Wciąż oddychał ciężko, a przed oczami miał Zakazany Las i te obrzydliwe macki. Wzdrygnął się i objął ramionami. Co to było? Tak realistyczne... To pewnie tylko skutki kilku wczorajszych nadprogramowych kieliszków ognistej, konkursu strasznych historii i jego własnej i tak już zbyt rozbudowanej wyobraźni. Zaśmiał się cicho z siebie. Wstał powoli rozprostowywując kości. Rozebrał się z za dużej piżamy i odkręcił wodę. Krople spływały kojąco po jego ciele. Tego było mu potrzeba. Nie ma jak długi i gorący prysznic o 4 w nocy.
Kiedy reszta jego współlokatorów się obudziła Harry siedział przy biurku i powtarzał na eliksiry. Gdy inni chłopcy się ubrali ruszyli razem na śniadanie. W Wielkiej Sali siedziała Hermiona.
- Ej, bo wiecie tak sobie myślę, że fajnie by było znaleźć tą książkę w której była ta historia. Może znajdziemy jakieś inne! - zaproponowała wymachując przy tym widelcem.
- Czy ty właśnie próbujesz sprytnie zaciągnąć nas do biblioteki! - zaśmiał się Harry zagryzając tosta.
- Nie! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy! - oburzyła się dziewczyna. Na co Harry zaśmiał się cicho i popił śniadanie sokiem dyniowym. Omal się nie zakrztusił gdy za Mioną kątem oka zauważył czarne macki. To niemożliwe! To był sen! Potrząsnął głową i dziwnego kształtu już nie było. Wpatrywał się pusto w przestrzeń za nastolatką.
- Coś się stało stary? - zapytał nagle Ron z pełnymi ustami plując przy tym na talerz.
- Fuj! Najpierw zjedz potem mów! To było obrzydliwe. - jęknęła zniesmaczona Hermiona krzywiąc się przy tym. - Ale Ron zasadniczo zadał dobre pytanie. Harry, wszystko ok?
- Tylko coś mi się przewidziało. Źle w nocy spałem Hermiono. To wszystko. - mruknął i posłał jej niewyraźny uśmiech.
- To lepiej się skup bo dzisiaj są Eliksiry i nie sądzę, żeby Snape nie wykorzystał twojego rozkojarzenia. - stwierdziła i spojrzała badawczo na zielonookiego na co on znów wymusił na sobie uśmiech.
CZYTASZ
Wake Up
Fiksi PenggemarWyobraź sobie, że jesteś obserwowany lub śledzony, masz omamy słuchowe, widzisz coś, czego nie ma. Nie możesz polegać na własnych zmysłach, twój rozum zawodzi, a ty nie masz kontroli nad swoim życiem. Jedynym ratunkiem jest pobudka. Bo każdy koszmar...