*3* Zapleśniałe społeczeństwo

430 31 5
                                    


Zamknęli Harrego w białym pomieszczeniu bez okien i klamek. Całymi dniami wpatrywał się w ścianę naprzeciw siebie. Nikt go nie odwiedzał, nikt z nim nie rozmawiał. Jedyni ludzie, których spotykał byli to pielęgniarze przychodzący zaprowadzić go pod prysznic lub do łazienki. Jedzenie było bezsmaku, a dni dłużyły się niemiłosiernie. Głosy dręczyły go za dnia i nie pozwalały spać w nocy. Harry miał nadzieję, że ktoś go odwiedzi. Czy to Ron, czy Hermiona, czy choćby Dumbledore. Lecz nie przychodził nikt. Nikt nie sprawdził jak się czuje! Nikt nie zobaczył w jakich warunkach go trzymają! Dlaczego nie przyszli? Przecież są już wakacje, nie muszą być na lekcjach, czy w szkole. Więc dlaczego ich ciągle nie ma. Harry siedział w rogu swojego pokoju z brodą opartą na kolanach, a ramionami obejmował swoje nogi. Tęsknił za przyjaciółmi. Minął już tydzień a ich wciąż nie było. Nie dostał od nich nawet listu. Nic. Rano pielęgniarz powiedział mu, że ma dziś przyjść do niego lekarz by zbadać jego stan. Harry wyczekiwał go. Może będzie to członek zakonu feniksa? Może będzie mieć wiadomość od jego przyjaciół? Jak bardzo się rozczarował tym co zastał. Do jego pokoju wszedł wysoki mężczyzna mający około 30 lat. Miał zimny wzrok i był strasznie oficjalny. Ton jego głosu można by porównać do lodu. Cały czas stał gapiąc się na Harry'ego z pogardą. Jakby był od zielonookiego lepszy. Miał przy sobie notatnik i samopiszące pióro.

- Imie nazwisko? - zapytał monotonnie.

- Harry Potter. - odpowiedział smutno chłopak. - Po co wam to? Wiecie kim jestem. Wszyscy wiedzą. - zapytał, ale został zignorowany.

- Wiek? - znów zapytał medyk.

- 15 lat, 16 za niedługo. - westchnął Harry odpowiadając na durne pytania. Przecież oni to wiedzieli. Gdy go tu przeprowadzono identyczny wywiad.

- Urodzony? - znów dobiegł go monotonny głos.

- 31 lipca 1980 - Harry warknął bo na początku miał odpowiedzieć sarkastyczne „Tak", ale się powstrzymał i podał po prostu datę.

- Jak się czujesz? - mruknął cicho mężczyzna, zielonooki uśmiechnął się wewnętrznie na jakieś normalne i logiczne pytanie.

- Dobrze, nudzi mi się... - odparł pogodnie mając nadzieję na jakiś ludzki odruch lekarza.

- Pytałem się o samopoczucie, a nie o to czy masz coś do roboty. Licz plamy na podłodze skoro tak się nudzisz. - zadrwił medyk, a Harry stracił wobec niego ostatnie resztki sympatii. Jednak był to jedyny człowiek z którym miał szansę dłużej porozmawiać, więc postanowił to wykorzystać. I tak wszyscy mają go tu już za wariata.

- Jest ich sześć na podłodze, dwie na ścianie i jedna na pańskim rękawie. - mruknął po szybkim przeliczeniu tego co widzi.

- Doprawdy? - mężczyzna uniósł brwi i spojrzał na Harrego po raz pierwszy odkąd tu przyszedł. Zielonooki skinął głową, a lekarz prychnął cicho, a pióro zapisało jego spostrzeżenia. - To obserwuj je. Przyjdę za tydzień i powiesz mi czy coś się zmieniło. - stwierdził po czym bez pożegnania wyszedł zostawiając Harrego znów na pastwę wyobraźni.

Zielonooki zmienił pozycję i teraz wpatrywał się w sufit. Miał taką wielką ochotę wyjść i polatać na miotle. To zawsze mu pomagało. Pozwalało zapomnieć i się odstresować. Tymczasem był zamknięty w czterech ścianach bez chociażby małego okna przez, które mógłby zobaczyć przynajmniej porę dnia. A ty wiesz, że grzybnia pleśni rozwija się na różnych związkach organicznych np. pokarmach roślinnych, nawozie, kompoście i nawet skórze. Harry usłyszał nagle zawodzący szept i westchnął. Przynajmniej będzie miał zajęcie.

- Skąd bym miał wiedzieć? - prychnął - I w ogóle po co mi ta wiedza? - zapytał w przestrzeń. Zasadniczo po nic. A wiesz, że człowiek też może mieć grzybicę? Ciekawe nie? Kontynuował głos - fuj, zmieńmy temat. Proszę. - zaczął narzekać Harry, a głos jakby się obrażając nie odezwał więcej. Zielonooki zaczął się przyglądać swoim dłoniom. Nagle na lewym przedramieniu zauważył jak skóra delikatnie robi się czarniejsza. Przytarł ją, a ona niczym kisiel zaczęła się kleić i przylepiać da palców. Harry przetarł jeszcze raz i jeszcze raz. Czarna mazista plama na jego skórze się ciągle powiększała. Na drugim przedramieniu zaczęło się tworzyć to samo. Z czarnej mazi wyłonił się jakby czarny puch. Harry zaczął drapać. Chciał pozbyć się dziwnych narośli. Widzisz? Było mnie słuchać, a teraz sam pleśniejesz. Zielonooki usłyszał znajomy głos i drapał jeszcze bardziej, nieważne jak bardzo to bolało. Z jego oczu płynęły łzy. - Zostaw mnie? Zabierz to ode mnie! Zabierz! - Zaczął krzyczeć. Z jego rąk zaczęła skapywać gorąca ciecz, ale Harry nic sobie z tego nie robił, był jak w amoku. Zaczął drapać szyję i brzuch. Wszędzie była pleśń, a on musiał się jej pozbyć, zdrapać, aż do krwi.

Wake UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz