*5* We śnie się spada w dół

410 32 17
                                    


Ranek nadszedł zatrważająco szybko. Harry obudził się jak codzień w swoim pokoju i jak codzień po dziwnych wydarzeniach nie było nawet śladu. Nawet nie był zdziwiony gdy poinformowano go o tym, że wczoraj wieczorem zemdlał podczas jednej ze swoich halucynacji. Jednak im dłużej był zamknięty w tych białych czterech ścianach, bez możliwości wyjścia do ludzi tym więcej myślał. Nad wszystkim i o wszystkich. Pamiętał jak kiedyś gdy był jeszcze małym dzieckiem spotkał na ulicy chłopaka, który był w jakimś narkotykowym transie. Pamiętał, że nastolatek krzyczał, że świat, który nas otacza to iluzja, złudzenie. Wtedy dla Harry'ego był to stek bzdur, teraz jednak przyznałby mu rację. Zielonooki prychnął i zaśmiał się cicho gdy zdał sobie sprawę, że właśnie zgodził się z narkomanem. Jednak już nie raz podczas swojego pobytu w psychiatryku myślał nad tą teorią. Nie umiał jej niczym poprzeć, ale zasadniczo nie umiał też jej zaprzeczyć. Dni zlepiały się w monotonną całość. Każdy był identyczny, czasami jednak dzień Harry'emu potrafił poprawić dziwny głos, czasem to była halucynacja, w każdym razie było to coś odbiegającego od normy, nienormalnego i w tym ekscytującego. Wszystko co przełamywało nudę było dla zielonookiego czymś ważnym i wręcz wyczekiwał na swoje wariackie wizje. Pewnego dnia jednak urozmaiceniem nie były złudzenia, a wizytacja.

Po śniadaniu do pokoju chłopaka przyszli pielęgniarze. Kazali mu wstać i iść wraz z nimi informując go o tym, że przybył ktoś by się z nim zobaczyć. Harry nie umiał ukryć radości i uśmiechu ciągnącego mu się na usta, gdy pomyślał, że to mogliby być jego przyjaciele lub Dumbledore. Może nie wyrzucili go? Może nie spisali na straty? Może był wciąż coś dla nich warty? Jaki był jego zawód gdy wchodząc do małego pomieszczenia o kremowych ścianach i wychodzonym linoleum na podłodze za metalowym stołem siedział nieznany mu mężczyzna. Postać była wysoka i z tego jak układała się jej grafitowa koszula zielonooki mógł stwierdzić, że umięśniona. Miała ziemistą cerę, a czarne włosy w kontraście do łysej głowy tworzyły ciemną i idealnie zadbaną brodę. Ubrany był w czarny garnitur skrojony na miarę i buty w stylu oksfordzkim z zamkniętym sznurowaniem wykonane ze smoczej skóry. Harry'ego posadzono naprzeciwko niego. W porównaniu do mężczyzny zielonooki prezentował się nie najlepiej. Przydługie włosy wpadające mu do oczu, szpitalna piżama, bose stopy, wychudzone ciało i liczne blizny.

- Ty jesteś Harry Potter jak mniemam? - zapytał spokojnym i melodyjnym chodź twardym głosem.

- Tak. - mruknął cicho chłopak patrząc na swoje dłonie.

- Jestem Hypnos. Próbowałem się z tobą skontaktować od jakiegoś czasu. Dopiero teraz mi się udało i to tylko na chwilę. Więc skup się na tym co mówię. - powiedział poważnie mężczyzna i spojrzał przenikliwie na nastolatka przed sobą. Harry na to oświadczenie podniósł wzrok i skinął delikatnie głową. - Dobrze. To teraz słuchaj. Powiem tyle. Masz rację, nie zwariowałeś.

- Co? - ożywił się nagle zdziwiony Harry.

- Świat nie jest taki za jakiego go mamy. Jednak może od początku. Czujesz się teraz zapewne jak Alicja, która wpadła do króliczej nory? - zapytał mężczyzna i zaśmiał się cicho. - Wyglądasz mi na człowieka, który akceptuje to co widzi ponieważ oczekuje się wkrótce obudzić z halucynacji. Ironicznie, wcale nie jesteś taki daleki od prawdy. - Hypnos uśmiechnął się tajemniczo. - Pozwól mi wytłumaczyć po co tu jesteś. Ty wiesz coś. Coś czego nie możesz wytłumaczyć, ale to czujesz. Nie wiesz do końca co to jest, ale myśl o tym jest ciągle w twoim umyśle. Doprowadza cię do szaleństwa. Czy wiesz o czym mówię?

- Chyba, chyba tak. Iluzja. Teoria mówiąca, że świat, który widzimy nie jest prawdziwy. - powiedział trochę nieprzytomnie Harry, błądząc w swoich myślach.

- Tak, nazywamy to Kae. Czy chcesz dokładnie wiedzieć co to jest? - zaproponował mężczyzna łącząc obie dłonie pod brodą na co Harry pokiwał głową wpatrując się w rozmówcę. - Kae jest wszędzie wokół nas. Nawet teraz w tym pokoju. Możesz go zobaczyć gdy wyglądasz przez okno lub gdy oglądasz mugolską telewizję. Możesz go poczuć gdy idziesz na lekcje, na obiad do Wielkiej Sali, gdy płacisz za słodycze w Miodowym Królestwie. Jest to świat, który jest ukazywany twoim oczom zamiast prawdy.

- A jaka jest prawda? - zapytał nagle nastolatek zainteresowany słowami mężczyzny.

- Że jesteś niewolnikiem w więzieniu gdzie nie możesz ani naprawdę poczuć, ani zobaczyć, ani posmakować. W więzieniu swojego własnego umysłu. Niestety nie wszyscy mogą się dowiedzieć czym Kae jest. Aby to zrozumieć musisz to zobaczyć. - w tym momencie mężczyzna z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął małe srebrne pudełeczko, a w nim dwie podłużne tabletki. - To jest twoja ostatnia szansa. Potem nie ma odwrotu. Gdy weźmiesz niebieską tabletkę wszystko wróci na swoje miejsce. Wyzdrowiejesz, wrócisz do Hogwartu, do przyjaciół. Lecz gdy weźmiesz czerwoną zostajesz w Nibylandii Alicjo, a ja pokarzę ci czym tak naprawdę jest Kae. - Harry nie wiedział co zrobić. Z jednej strony pragnął zrozumieć. Poznać Kae i jego sekrety. Z drugiej zaś miał szanse na normalne życie. Takie jakie wiódł przed tym wszystkim. Z przyjaciółmi u boku. Lecz oni go wyrzucili, pokazali ile są warci. Zielonooki zaczął wyciągać rękę w stronę czerwonej tabletki gdy nagle mężczyzna się odezwał. - Pamiętaj Harry, jedyne co ci mogę obiecać jest to prawda. - chłopak skinął głową i włożył do ust czerwoną tabletkę. Zauważył, że na metalowym stole pojawiła się szklanka z wodą. Podniósł ją i nie spuszczając wzroku z Hypnos'a popił pastylkę. - Dobrze. A więc do zobaczenia po drugiej stronie lustra. - mruknął mężczyzna po czym wyszedł. Zaraz potem pielęgniarze odprowadzili Harry'ego do jego pokoju.

Zielonooki usiadł na ziemi. Nie wiedział czy nie będzie żałować decyzji, ale jakaś część niego była zadowolona z obrotu spraw. Westchnął ciężko i nagle poczuł silny ból w klatce piersiowej, który się przenosił do całego ciała. Był przeszywający i wypalający wnętrzności. Wielu by określiło, że nie do wytrzymania i taki też był dla Harry'ego. Potter nie zwracał uwagi na to co robi. W jego umyśle została tylko jedna myśl. Zakończyć ból. Ściągnął swoją koszulę i zaczął zwijać ją w gruby sznur po czym obwiązał ją sobie wokół szyi najmocniej jak umiał. Po chwili poczuł jak zaczyna brakować mu powietrza. Jego głowa pulsowała, a on był w stanie usłyszeć każde uderzenie swojego serca. Rozpaczliwe próby wzięcia oddechu za każdym razem spełzające na niczym. Czuł jak się dusi. Ale nie rozwiązał supła na swojej szyi. Serce przyśpieszyło. Piekły go żyły. Chciał by to się już skończyło. Nie musiał jednak długo czekać bo po kilku minutach padł na ziemię martwy. Jego zielone oczy straciły blask, wylane łzy zaczynały schnąć na jeszcze ciepłych policzkach. Znaleziono go podczas obchodu, skulonego na ziemi w swoim pokoju jako kolejną ofiarę swojego własnego szaleństwa...

***
Nie ma jak rozdział na dobry dzień. Mam nadzieję, że się podoba. Zapewne wiecie już na czym inspirowany jest rozdział i wgl całe ff. Nie będzie jednak przewidywalnie. Nie...

Rozdziały tu wychodzą trochę rzadziej bo staram się by każdy miał w sobie smaczek, podtekst, alegorie lub nawiązanie. Ciekawe czy je widzicie? Niektóre są lepiej widoczne i inne gorzej, ale jest ich całkiem sporo. Staram się by nic nie było przypadkowe...

Wake UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz