*9* Przyszłość zaczyna się dziś

310 22 12
                                    


Hypnos wraz z Urd szedł ulicami Stratford mijając co chwilę ludzi. Nikt nie zwracał na nich uwagi, zapatrzeni w siebie i swoje potrzeby. Na szybko wiązane krawaty, niechlujnie zapętlone sznurówki. Każdy się śpieszy. Deadline nieubłaganie goni każdego. Niestety ich też... Zmierzali właśnie by się o tym przekonać, jednocześnie rozmawiając przyciszonymi głosami.

- Jak nasza Alicja? - spytał Hypnos jednocześnie gładząc swoją czarną brodę.

- Dobrze. Będzie gotowy... - stwierdziła hardo kobieta przekonana co do prawdomówności swoich słów. Zawsze tak mówiła. Zdecydowana i gotowa na wszystko. Żołnierz idealny. Jest w stanie oddać wszystko za sprawę jednocześnie nie mając nic do stracenia. Bezwarunkowo wierna wyższej idei. Nie została stworzona by rządzić, a by być rządzoną. Rubinowy kryształ, As kier w tali kart... Trudne dzieciństwo na kobiecie zostawiło swój ślad nie tylko w postaci blizn, ale i gorejącej chęci zemsty. Zemsty na ludziach, którzy zmienili jej życie w piekło i teraz dostała na to szansę... Tą szansą była mała, drobna i kochana Alicja...

- Dobrze... Jeśli jest tym kim myślę, że jest to twoja zemsta wkrótce nastąpi moja droga... - mruknął z zadowoleniem mężczyzna. Jego oczy wypełnione determinacją śledziły szarą myszkę, która uciekała przed krwiożerczym kotem. Wdrapała się na deskę w szaleńczym biegu, a śmierć była tuż za nią. Brakowało jedynie paru centymetrów i szczęśliwie schowałaby się do norki, ale nie zdążyła... Ostre pazurki przecięły jej skórę, a zęby łowcy zacisnęły się w śmiertelnym uścisku. Pisnęła żałośnie po czym wydała swój ostatni oddech... Hypnos odwrócił wzrok od sceny i z zimną obojętnością wszedł do niewysokiej kamienicy. Szara fasada pokryta brudnymi zaciekami kryła w sobie mieszkanie pewnej starszej kobiety. Była to osoba niezwykle cierpliwa i nad wyraz wyrozumiała, jej zawsze ciepłe brązowe oczy zawierały w sobie niegasnący błysk. Szare, długie włosy spięte w ciasny kok i serdeczny uśmiech witający każdego przybysza. Stare, pomarszczone już ręce idealne by objąć w babcinym uścisku i usta zawsze gotowe służyć radą i dobrym słowem. Nikt nie wiedział jak owa kobieta ma naprawdę na imię, ale mówiono na nią Bet'ami Yetaye, a znaleźć ją mógł tylko ten, kto wiedział gdzie szukać... A Hypnos wiedział, wielokrotnie kontaktował się z kobietą by zaczerpnąć potrzebnych informacji lub rady. Wszedł wraz ze swoją towarzyszką na pustą klatkę schodową przed drzwiami nr. 18 i wszedł do mieszkania. Urządzone dość skromnie. Po prawej od niego stała rozkładana kanapa, a na niej koc w Tartan. Drewniany stolik i fotel z plamą na oparciu. Ściany były kremowe lecz przy suficie spowijały sufit pajęczyny. Przy oknie stał lampowy telewizor, ciemne, ciężkie zasłony do ziemi nie przepuszczały ani grama światła, przez co w kącie pokoju stała na wpół uschnięta paprotka. Hypnos przeszedł przez pokój i wszedł do kuchni w której się krzątała starsza kobieta.

- Witajcie moi drodzy! Co was do mnie sprowadza? - zapytała lecz nie oczekując jakiejkolwiek reakcji sama sobie odpowiedziała - Chodzi o młodego Harry'ego... Ach tak... Niesamowity chłopak, taki dzielny i odważny... Chcecie widzieć czy jest wybrańcem.

- Tak, bylibyśmy wdzięczni - odpowiedział mężczyzna mimo, że widząca nie zadała pytania.

- Nie mogę wam tego powiedzieć, gdyż nic na świecie nie jest przesądzone, może być i dziedzicem lecz czy podejmie się tego wyzwania i przyjmie tytuł zależy od niego... Wrony już kraczą spieszyć wam się trzeba lecz strzeżcie się własnych kłamstw. - wstała z impetem, chwyciła Hypnosa za ramię, a jej oczy zaszły mgłą. - Prawda, tylko prawda może was wybawić. Nie zniszczcie tego co zbudowaliście. Zaufanie jest kruche i wraz z kłamstwem się zawali! Pamiętajcie! Tylko prawda was wybawi!

- Tak, oczywiście pamiętamy - mruknął czarnooki niewiedząc o co chodzi starszej kobiecie. Bał się jednak, gdyż jej słowa zawsze znajdowały pokrycie w rzeczywistości.

Wake UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz