𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝟑

148 6 1
                                    

Białowłosa łowczyni, gdy znalazła się w swojej komnacie odetchnęła z ulgą. Jej serce było pełne bólu po stracie ojca, a może nawet i brata. Nie miała pojęcia, czy jej bliźniak wróci stamtąd żywy. Po Fuinie spodziewała się wszystkiego, jednak miała nadzieję na umiejętności waleczne Orakeana. 

Dziewczyna liczyła na to, że jej brat wróci następnego dnia, tuż po odejściu krasnoludów, bowiem nie miał on litości dla zdrajców. Był gotowy zabić każdego przedstawiciela wrogiej rasy, w jego sercu było więcej złości niż bólu.

Olimmaniel odpędziła służki, nie lubiła, gdy robiono wszystko za nią. Pozwoliła jedynie, aby do wanienki nalały gorącej wody i dodały do niej aromatycznych olejków. Weszła ostrożnie do wody, która wciąż parzyła, jednak kobieta nie zwróciła na to większej uwagi. Ułożyła się wygodnie i odprężyła się.

Krasnoludowie nie wiedzieli co zrobić w wolnym czasie. Gandalf wraz z Bilbem spacerowali po pięknym ogrodzie. 

- Jestem pod wrażeniem Gandalfie - powiedział mu hobbit, gdy mijali po raz kolejny fontannę, z rzeźbą Yavanny. - Dobrze wiedziałeś, że taka sytuacja się wydarzy, prawda?

- Masz rację, mój drogi. Nawet gdyby Thorin wybrał inną drogę, jak poszedłbym tą. 

- Cieszę się, że jednak wszyscy razem jesteśmy tutaj.

- Liczysz na to, że załagodzą ten spór?

- Nie jestem do końca pewien - Bilbo podrapał się po karku. - Krasnoludy to dość uparte stworzenia, a z tego co widziałem łowcy również.

- Tak ich stworzyli Valarowie - westchnął czarodziej. - Jednak ja mam dużą nadzieję. Olimmaniel nie jest taka jak wszyscy łowcy.

- Dlaczego?

- Ponieważ jest kobietą. Kobiety z rodu Mezophey uczone są od młodu, aby być silne, opiekuńcze, ale i ustępliwe, a teraz królestwo jest pod jej rządami. 

- To w takim razie, również mam nadzieję na ich rozejm.

- Wracajmy do środka, zaraz podadzą kolację, a tutaj obiecuję ci, że spróbujesz potraw jakich w życiu jeszcze nie jadłeś.

Hobbit uśmiechnął się szeroko do towarzysza. Całej kompanii już burczało w brzuchach. Zajęli oni miejsce przy stole, jednak księżniczka nie pojawiła się, gdy podawano dania. Zjawiła się dopiero, gdy krasnoludowie przestali jeść. Usiadła na miejscu gospodarza, tak, że wszyscy mogli ją zobaczyć.

- A więc, gdzie ruszacie? - białowłosa niechętnie zaczęła rozmowę.

- Do Ereboru - odpowiedział jej Gandalf, reszta kompani bała się spotkać ze spojrzeniem księżniczki, dlatego ograniczyli się do patrzenia na kompanów i w swoje talerze.

Źrenice Olimmaniel rozszerzyły się. Spojrzała na czarodzieja z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

- Nie chciałeś jedynie noclegu, Gandalfie - odpowiedziała po chwili. - Chcesz, żebym przeprowadziła was przez las.

- Tak, w rzeczy samej. To najkrótsza z dróg wiodąca do Samotnej Góry. 

- Chciałbym o coś zapytać - Bilbo nagle podniósł się z miejsca. Lekko skłonił się w stronę księżniczki. 

- Pytaj, nie mam nic przeciwko temu, jednak jeśli mógłbyś się najpierw przedstawić - powiedziała, lekko rozkładając ręce, w przyjaznym geście.

- Nazywam się Bilbo Baggins, pochodzę z Shire, jestem hobbitem.

- Miło mi cię poznać Bilbo, jesteś pierwszym hobbitem, jakiego widzę na własne oczy. O co chciałeś mnie zapytać?

- Co kryje się w tym lesie, że jedynie ty możesz nas przez niego przeprowadzić? I dlaczego akurat te stworzenia nie atakują jedynie ciebie?

- Jesteś bardzo ciekawskim hobbitem - uśmiechnęła się do niego ciepło. - Jednak z chęcią odpowiem na wszystkie twoje pytania. W lesie uwięzione zostały stworzenia mroczne, zesłane tam przez Morgotha, aby unicestwić pierwszych łowców. Yavanna, nasza matka, dzięki swojej mocy usunęła złą stronę z tych kreatur. Większość przyjęła przyjaźniejsze formy, ale nie wszystko poszło po jej myśli. Część zła była w nich tak zakorzeniona, że nawet Valarka nie była w stanie się jej pozbyć. Stworzenia przyrzekły posłuszeństwo kobietom z rodu Mezophey, mojej przodkini. Jednak mój ojciec rozwścieczył je, narzucają klątwę na wejście do lasu. Od tamtej pory ja jestem jedyną osobą, której się słuchają. Codziennie odwiedzam je, aby upewnić się czy wszystko w porządku, przynoszę im tego czego potrzebują, a one w podzięce są mi oddane. Na pewno kojarzysz jednorożce, może mniej gorgony, a już na pewno nie kojarzysz Haurakinów, Aldów, Galadhów czy Ornów. Wszystkie te stworzenia, chociaż z początku wydają się niewinne, czyhają na swoje ofiary, na bezbronnych, którzy przypadkiem wejdą do lasu, aby ich pożreć. Czy usatysfakcjonowała cię taka odpowiedź?

- Tak, jest dość wyczerpująca - hobbit z powrotem ukłonił się białowłosej.

- Czy przypadkiem w Ereborze nie jest smok, Thorinie? - dziewczyna skierowała spojrzenia bezpośrednio na swojego starego znajomego. Krasnolud podniósł wzrok i patrzył w ciemne oczy białowłosej.

Za dawnych czasów Olimmaniel oraz Thorin byli dobrymi przyjaciółmi, podczas spotkań ich ojców, dziewczyna spędzała sporo czasu z siostrą krasnoluda, a co za tym idzie również z samym Dębową Tarczą, gdyż rodzeństwo było nierozłączne. Wszystko zepsuło się po złamaniu przysięgi przez jedną ze stron. Krasnoludowie upierają się, że to łowcy za tym stoją, a łowcy na odwrót.

- Przez ostatnie lata nie odnotowano, żeby opuszczał górę. Podejrzewamy, że nie żyje - Thorin nie przerywał kontaktu wzrokowego. 

- A co jeśli wcale tak nie jest? - przechyliła się lekko do przodu. Obserwatorzy mogli podejrzewać, że między ich władcą, a księżniczką łowców toczy się walka na spojrzenia, żadne nie zamierzało oderwać wzroku, co trochę zaniepokoiło Bilba. 

- Nie widzę powodu, aby nie iść dalej. Jeśli smok wciąż żyje, znajdziemy sposób, aby go zabić. 

- W takim razie życzę wam powodzenia, chociaż moim zdaniem jest tylko jeden koniec tej wyprawy - znów oparła się na krześle. 

- Moi drodzy - Gandalf podniósł się z miejsca. Wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę. - Nie wywlekajmy dawnych sporów na wierzch. 

- Te spory nadal obowiązują, Gandalfie. 

Czarodziej usiadł z powrotem, czekając na rozwój wydarzeń.

deals with the dwarves || thorin oakenshieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz