- Zgadzam się z nią w tylko jednej kwestii - powiedział Thorin. - Że ten spór wciąż trwa.
Cała kompania nie pisnęła nawet słówka, po prostu gniewnie przyglądali się jasnowłosej.
- Gdyby krasnoludowie odpowiedzieli na wezwanie, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej - wtrąciła Olimmaniel.
- Gdybyśmy my odpowiedzieli? - krasnolud podniósł się z miejsca. - To wy nam odesłaliście przebity hełm naszego gońca!
- Czyli nikt ci nie powiedział? - dziewczyna wstała z miejsca, przeszła przez komnatę i wyjęła najmniejszą ze szkatułek, ozdobionej błękitnymi diamentami, ustawionych na rozległej półce. Podeszła do Thorina, siedzącego na przeciw Bilba, i rzuciła nią tuż pod jego nos. - Otwórz - rozkazała, cały czas stojąc tuż obok.
Krasnolud zrobił to niechętnie, ostrożnie przekręcił srebrny kluczyk, w którym dostrzegł krasnoludzkie dzieło, i podniósł wieko. Środek pudełka wyściełany był czerwonym atłasem, a na nim znajdowała się para szpiczastych, ciemnych rogów.
- I co w związku z tym? - zapytał, przenosząc spojrzenie z powrotem na kobietę.
- Długo przed tym jak Smaug opanował Erebor toczyliśmy wojnę z orkami. Nierówną wojnę, nasze wojska nie są zbyt liczne, jesteśmy niewielkim narodem. Wtedy było tak samo - odwróciła wzrok na wiszącą na ścianie mapę. - Wzrastający w potęgę orkowie obrali sobie za cel właśnie Tarithil. Wysłaliśmy naszego posłańca do krasnoludów, jednak wróciły jedynie jego rogi.
- Nie może być - Thorin wstał z miejsca. - Nic o tym nie wiem.
- Ty nie wiesz, jednak Thror wiedział. Poznajesz jego pismo? - podała mu kawałek pożółkłego pergaminu, na którym ciemnym tuszem było napisane Nie pomagamy potworom.
- To musi być podrobione - zawołał jeden z dalej siedzących krasnoludów.
- Pokażcie mi to - powiedział Balin. Wziął do ręki pergamin i uniósł go do światła. Na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie i trwoga. - To jest rzeczywiście pismo Throra.
- Po co miałabym kłamać, po tylu latach? - na twarzy Olimmaniel nie było żadnego wyrazu. Zabrała szkatułkę i odstawiła ją na półkę, gdzie ówcześnie się znajdowała.
- Opowiedz nam, co tu się wydarzyło - poprosił Bilbo.
Białowłosa usiadła z powrotem na swoim miejscu. Powoli omiotła spojrzeniem towarzystwo.
- Jak już mówiłam. Wielki oddział orków zaatakował, gdy ojciec był na patrolu razem z częścią swojego wojska. Gdy reszta oddziałów dowiedziała się o wojnie od razu wysłano gońca, by poinformował o tym krasnoludów, żeby dopełnili złożonej przysięgi. Wojsko łowców, które broniło zamku wyruszyło, aby wspomóc władcę, więc zamek pozostał bez obrony. Siedziałam wtedy w jednym pokoju ze swoja matką, która była brzemienna, niedługo miała wydać na świat kolejnego potomka, jak przepowiadały staruchy miał być to kolejny chłopak. Nie spodziewałyśmy się niczego, czułyśmy się bezpiecznie, jednak to nie trwało zbyt długo - księżniczka skrzywiła się na to wspomnienie. - Do zamku dostało się paru orków, wybili wszystkich, którzy stanęli im na drodze oraz tych, którzy się chowali. Zabarykadowałyśmy się w małym pokoiku z oknem na ogród. Najwidoczniej te potwory przyszły właśnie po nas, bo wyważyli akurat te drzwi, omijając resztę. Złapali mnie, wykręcili ręce i kazali oglądać śmierć matki, policzkowali mnie za każdym razem, gdy zaciskałam powieki - białowłosa utkwiła spojrzenie w swoich butach, odrywała sterczącą nitkę z rękawa. Po jej policzku powoli spłynęła pojedyncza łza. - Wiecie co zrobili? Wycięli z brzucha mojej matki płód i wyrzucili przez okno. Wszędzie były ślady krwi. Potem poderżnęli jej gardło, a mnie przebili sztyletem - wskazała miejsce na brzuchu. - Ostatnimi siłami pobiegłam do lasu, pozwoliłam, aby żyjące tam stworzenia, które nazywacie potworami, ocaliły mi życie, potem ruszyły, aby wyprzeć orków z zamku. A mój ojciec im za to nie podziękował, nic. Rzucił na nie klątwę, nie pozwalając nigdy więcej opuszczać lasu - białowłosa otarła łzę i pokręciła głową. - Jaki głupi był wtedy.
Krasnoludowie przyglądali się Olimmaniel w ciszy, na ich twarzach wypisane było współczucie, nawet Thorin nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, aby wyrazić kondolencje. Po prostu siedzieli ze spuszczonymi głowami.
- Mam nadzieję, że teraz nie będziecie osądzać mojej rasy - warknęła po chwili. - Powinniście osądzać siebie. Wet za wet. Oko za oko. Nie powiesz, że Thror zdziwił się, gdy sami prosiliście o pomoc, że odesłano mu jedynie szczątki posłańca. Myślę, że nawet nie było was przy tym jak ścinał rogi jednemu z moich ludzi.
- Thror w tamtym momencie kazał wszystkim opuścić komnatę - powiedział Dwalin, który ze zdziwieniem przyglądał się kobiecie, która wydawała się nad wyraz spokojna. - Nie wiemy co się wydarzyło w środku.
- A więc, zastanówcie się dwa razy, zanim znów oskarżycie nas o zdradę - kobieta nagle wstała z miejsca, z zamiarem opuszczenia sali. Nikt jej nie zatrzymywał. - Sypialnie zostały specjalnie dla was przygotowane, a rano tak jak obiecywaliście opuścicie Tarithil.
CZYTASZ
deals with the dwarves || thorin oakenshield
FanfictionCiemność opanowała coraz to więcej zakątków Śródziemia. Łowcy za późno zorientowali się, że w swoich szeregach mają zdrajców, którzy zdążyli zapanować nad zapomnianą krainą. Księżniczka, która jest jedyną opoką dla swojego ludu prowadzona jest na śm...