5

331 26 0
                                        

Zabijanie demonów z pomocą Castiela było dużo szybsze i efektywniejsze.
Co dziwiło chłopaków, to fakt że większość znało ich anioła i zawsze mieli coś do powiedzenia na jego temat.
Cas nie opowiadał dużo o sobie w czasie wolnym.
Cały czas był profesjonalnym i porządnym żołnierzem. Jego wiedza była bardzo przydatna.
“Normalne” sprawy dzięki niemu też szybciej się rozwiązywały.
Anioł zna dogłębnie tyle legend i nie tylko, że Bobby z udawaną niechęcią tego słuchał i uczył się nowych rzeczy.

Mimo cichego i tajemniczego charakteru Castiela między nim, a braćmi i Bobbym utworzyła się jakiegoś rodzaju więź. Co było ciekawsze między aniołem i Deanem więź była dużo mocniejsza, ciekawsza, bardziej nietypowa.
Cas stojąc u boku “nowego szefa” odczuwał dziwne, ale też przyjemne ciepło w okolicy serca. Lubi jego towarzystwo i podejście do życia.

Zawsze, kiedy był wzywany przez zielonookiego Winchestera, pojawiał się bardzo blisko niego. Tuż za plecami, lub u jego boku. Dean nie miał z tym problemu. Nawet dyskretnie się uśmiechał.

Ten tydzień Cas i Dean spędzali sami. Sam i Bobby zostali na złomowisku, a mężczyźni pojechali przyjrzeć się sprawie znikających łowców. Castiel miał z tyłu głowy, że to może być sprawka aniołów, jednak nic nie mówił. 
Utrzymywali na razie wersję, że to demony pozbywają się łowców...bo tak zazwyczaj było i to było wbrew pozorom bardziej pewne. W końcu anioły miały rozkazy z góry, powinny być posłuszne.

Zrobili rezerwacje w motelu i tam sprawdzali aktywność demoniczną na laptopie Sama.

Wyraz twarzy Castiela nagle się zmienił.

-Cas? Co jest?

-Anioły...dwa. Nie daleko...nie powinno ich tu być. Ich łowcy nie żyją.

-Trzeba to sprawdzić. 

-Dean, to dwa anioły. Twój nóż mogą sobie co najwyżej w tyłki wsadzić.

-Mam na ciebie zły wpływ.

-Pierdolisz.

-Jeszcze nie.

Po tej krótkiej  przepychance słownej wsiedli do czarnej impali i jechali tak, jak prowadził mówił Cas.
Dotarli do starej opuszczonej fabryki.

Rozdzieli się, żeby szybciej przeszukać teren. Na ich nieszczęście anioły znalazły Deana pierwsze, co nie umknęło uwadzę Casteila. Jakieś 5 sekund zajęło mu znalezienie się w tym samym pomieszczeniu co oni. Niestety twarz łowcy nie wyglądała już za dobrze. 

-Zostawcie go. On jest mój.

-Castiel! Miło, że dołączyłeś. To nie ten człowieczek, którego musiałeś wyciągać z piekła? Proszę bardzo, zemścij się. Należy ci się.

-Po co to robicie? Nie takie mamy rozkazy.

-Castielu co się z tobą stało? Zmarniałeś przez to skrzydło. Mimo niesprawnego dalej jesteś nam równy. Jesteś wyżej nad tymi zwierzętami. Za dużo już dla nich zrobiłeś, bo tata tak chciał. Należy ci się.

-Mieliśmy im pomagać, a nie zabijać.

-Ojciec nie reaguje, a skoro tak jest to znaczy, że możemy to zrobić...Dla niego! Ludzie są...niewdzięczni, chamscy! Nas unicestwia, a im dał druga szansę..a oni tak go obrażają, zapominają o nim!
A ten? Ten jest jednym z najgorszych. Mógłby zastąpić wszystkie siedem grzechów głównych. Musi zginąć.

Anioł wymierzył cios Deanowi.

-To nie ty o tym decydujesz.

Castiel podniósł głos łapiąc brata za rękę, która była wymierzona na Winchestera.

-Jesteś z nami, czy z nim?

-Nie pozwolę ci go skrzywdzić. Nie jesteśmy ważniejsi od nich. Nawet od niego, a on jest ważny.

-Rafał ci nie odpuści tych słów. Bluźnisz przeciwko nam! Wybierasz tego marnego grzesznika. Nie waż się pokazywać w niebie.

-Nawet nie myślę tam lecieć.

-Nie wierze.  Wolisz zostać przy tym czyś.

Anioł szarpnął Deanem tak, że ten poleciał na kolana w stronę Casa, który dotknięciem go, uleczył  jego rany. Cas patrzył na Winchestera z przejęciem, troską i czymś jeszcze. Nie kontrolował tego. Po prostu patrzył i nie wiedział jak przy tym wygląda.

-Nie możliwe...widziałaś to?

Szepnął jeden anioł do drugiego. Jeszcze nie widzieli równego sobie, który tak patrzy, który tak się troszczy o zwykłego człowieka. Nawet takiego, który na to nie zasługuje.
Patrzyli jak Cas pomaga mu wstać i było im wstyd za brata.

-Przekażcie Rafałowi, że może mnie cmoknąć w tyłek. Nikt z was nie ma prawa go więcej tknąć.

-Żebyś wiedział, że przekażemy.

I zniknęły.

-Tak po prostu cię posłuchały. Dlaczego?

-Jestem nieznacznie wyżej postawiony od nich.

Rozmawiali wchodząc do auta.

-To jeszcze nie koniec. Przyjdą z Rafałem.

-Rafałem?

-Archanioł Rafał...nie mamy najlepszych relacji.

-On ci złamał skrzydło? 

-Gabriel specjalnie dla mnie, załatwił mi rozkazy związane z zejściem na ziemię. Odkąd się pojawiły chciałem się załapać. Jestem na trochę za wysokim stopniu, więc nie mogłem się od tak zgłosić. Rafał nam się przyglądał i uznał, że zbyt entuzjastycznie do tego podchodzę. Żeby zrobić mi na złość zesłał mnie do ciebie i jako przestrogę złamał skrzydło po czym wysłał na ziemię.

-Po złości wysłał cię do mnie?

-Dean...to nie tak, że nie chciałem iść szczególnie do ciebie. Cieszę się, że tu jestem i mogę pracować dla ciebie. Chodzi o to, że widziałem cię w piekle. Wszystkie anioły wiedzą, że jest coś ze mną nie tak. Pierwszy raz jak byłem w piekle podczas pierwszej bitwy...zobaczyłem jedną i coś we mnie pękło.
Nienawidzę wspomnień związanych z piekłem, bo bolą. Nie śpie, bo je widzę...po tym incazej patrzyłem na ludzi. Jednak nigdy nie mogłem nikomu się przyznać, ba. Dalej nie mogę. Wie tylko Gabriel, który jest jedynym archaniołem, który jako tako was ceni. 

-Dalej nie bardzo rozumiem.

-Anioły nie mają uczuć. Nie rusza ich katowana dusza i tym podobne. Wiesz jak ciężko jest ukrywać uczucia przez tysiące lat? Raz pękłem i miałem dużo szczęścia, że znalazł mnie Gabriel…

-Czyli jesteś jedynym aniołem mającym uczucia?

-Przedemną był jeszcze jeden..dlatego to takie złe i nietolerowane. Czuje więcej i bardziej. Teraz to już żadna tajemnica.

-Czyli Rafał wpadnie, ale nie całować cię w tyłek.

Zaśmiał się Dean, na co Cas pokręcił rozbawiony głową.
Widok uśmiechniętego Castiela sprawił, że Winchester nie mógł oderwać od niego wzroku.
Znają się już jakieś dwa miesiące, a dopiero teraz miał okazję zobaczyć ten zniewalający uśmiech.

Anioł dla Ciebie [DESTIEL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz