25. Myślałam o Tobie

145 22 4
                                    


Rozdział 25: Myślałam o Tobie


I to właśnie ironicznie Twoja była, o której pewnie chciałeś zapomnieć, przykuła Cię do moje umysłu na następną noc.

Myślałam o Tobie.

W każdy możliwy sposób.


O tym, jak niemiłosiernie mnie irytowałeś. 

Wróć: wkurwiałeś. 

Nikt nie był w stanie wzbudzić we mnie takiej furii tylko przez swoją postawę. To mógł być dar. Oczywiście, gdyby nie psuł ludziom życia.


O tym, jak strasznie miałam dosyć tego, że istniejesz dookoła mnie.

Że kręciłeś się dookoła mojej strefy komfortu jak księżyc lub Ziemia, lub cokolwiek innego byś chciał sobie wybrać.

Czekałeś, żeby mnie z niej wyrwać, ale tylko dla własnej satysfakcji. Nie dbałeś więc o to, czy mnie rozerwiesz, czy odejdę w całości.


O tym, jak próbowałam Cię usprawiedliwiać w swoim umyśle.

Nie zawsze na to zasługiwałeś. Czasami Twoje wady przewyższały wszystko inne i wtedy zdecydowanie nie powinnam była nawet zastanawiać się nad Twoim bytem.

Wiedziałam jednak, że był w Tobie dużo niepewnego dobra. I nie mogłam udawać, że było inaczej.


Później myślałam o Twojej twarzy.

Twoich włosach.


Twoim uśmiechu.


Twoich dużych oczach.


Twoich dłoniach.


Twoim wzroście.


A później o każdym razie, kiedy mnie zraniłeś.

O tym, jak mnie straszyłeś.


O tym, jak próbowałeś mną manipulować.


O tym, jak podpuściłeś mnie do płytkiego zaufania i później poniżyłeś.


Myślałam o tym, co czuję.

Niby sama nie nasuwałam sobie tego pomysłu. Tego wymysłu raczej. Że Cię lubię.

Ale może coś w tym było.

A może nie.

Gubiłam się i potykałam o każde wspomnienie o nędznej pierwszej w nocy, kiedy zazwyczaj już spałam.


Nie mogłam, bo mój umysł krzyczał Twoje imię.


Odbijało się w środku.


Twoje


imię.


I nie byłam w stanie dojść do żadnego wniosku.

Może jedynie zrozumiałam, że coś w Tobie jednak nie dało się odpędzić.

Co więcej, ciągnęło mnie do tego.

A inne mnie odrzucały.


Gdybyś był trochę lepszy.

Może kiedyś mogłabym myśleć o Tobie inaczej.

Może mogłabym Ciebie polubić.

Może nawet teraz liczyłam, że powoli się zmieniasz.

Może udawałam, że wcale nie widziałam poprawy, która zaczęła się już jakiś czas temu.

Kiedy z wtorku na wtorek czekałam na Ciebie z coraz mniejszą cierpliwością.


Nie mogłam kłamać dla własnego spokoju, stawałeś się lepszy.

I faktycznie to widziałam.

I może potrzebowałam tamtej chwili w galerii, żeby wiedzieć, że absolutnie nie jesteś zły, a jedynie arogancki.

Tak jak teraz potrzebowałam potwierdzenia, że ta arogancja malała.


Może jednak czekałam, aż zobaczę Ciebie.

Nie tego Ciebie, którego obraz zniszczyłam.

Ale tego Ciebie, który cały czas się zmieniał i w końcu mu to wyszło.


OA: nie powinnam się przyznawać, ale to jest część, która przez tyle czasu nie była przeze mnie w ogóle planowana. dopiero formatując tę książkę już po raz ostatni uznałam, że jeśli cała budowana jest tylko na przemyśleniach narratorki, to taka wręcz podsumowująca część jest niezbędna. mam nadzieję, że mimo minimalnie innego formatu, cały czas się podobała!

The Way We Love ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz