parada absurdu

229 27 10
                                    

    Yunho wcale nie był skory pomóc tamtej czwórce, a zgodził się na to tylko przez uporczywość Mingiego, który nie przyjmował do siebie odpowiedzi "nie". Pragnął też zrobić na złość Yeosangowi, który był święcie przekonany, że tamci nie zostaną zaproszeni na to wydarzenie. Nie było tajemnicą, iż uznawał ich za zbędny balast oraz dość uciążliwą konieczność. Toteż Jung mając okazję do podwójnego zdenerwowania swojego przyjaciela jakże pomyślną nowiną oraz faktem, że ci pojawią się tam jako gwiazdy uroczystości, nie potrafił sobie odmówić ujrzenia jego miny w zupełnym szoku oraz wściekłości. Przy tym, ostateczną szpilą było wspomnienie mu o osobistym zaproszeniu Hongjoonga przez Seonghwę oraz jego babcię. Blondyn nie był lubiany przez rodzinę Parka, a uczęszczanie na takie bale dawała mu tylko pozycja. Zzieleniałby z zazdrości i poczucia niewyobrażalnej niesprawiedliwości. 

Oczywiście błękitnowłosy nie powie mu o tym kilka godzin przed, by ten nie zdążył oswoić się z wizją takiej zniewagi. 

  Sobota minęła pod znakiem monotonnych przygotowań. Oprócz stroju, który był niewątpliwie istotny, ważną rolę odgrywała kultura. Jung musiał nauczyć tą nieokiełznaną bandę wszelakich reguł, manier i zwyczajów, jakie obowiązywały co roku podczas urodzin kobiety. Zaznaczył komu należy okazywać uznanie, komu tylko skinąć głową, a kogo należy unikać. Opisywał poszczególnych urzędników, sługi, ich rodziny, pracowników, bliższych, dalszych, młodych, w średnim wieku, wysoko postawionych oraz tych podających przekąski na srebrnych tacach. Wooyoung słuchając wykładu, odbywającego się nieopodal placu, gdy siedział na ławce,  zastanawiał się po co ta cała parada przepychu. Znajdowali się po środku świata, ubogiego w to co niezbędne do życia, a oni nie mieli wstydu organizować wielkich obchodów z tak błahego powodu, jakim były urodziny. Pierwszy raz słyszał, by taką datę w jakikolwiek sposób powinno się celebrować. Było to dla niego wyjątkowo irracjonalne. Świętowali tych, którzy mogli żyć godnie oraz w dostatku, choć tak łatwo zapominali o tych, utraconych w cierpieniu. Jeong oparł się o ramię Sana znużony, kiedy Yunho dotarł do części wypowiedzi, w której mówił o prawidłowym usadzeniu przy stole. 

       Jedyną prawdziwie zainteresowaną tymi sprawami osobą, był Hongjoong. Jednak nie dlatego, że popierał inicjatywę. Wbrew przeciwnie, brzydził się nią, podobnie jak wieloma tradycjami zapisanymi w realiach Fedory, aczkolwiek naiwnie wierzył, iż zbliżenie się do Seonghwy jak i jego rodzicielki, czy babci, stanie się przepustką do wielu odpowiedzi, jakich obecnie poszukiwał.  Zamierzał zrobić dobre wrażenie. Więcej, kolosalne! Zaplanował dokładnie swoją postawę, która wzbudzi we wszystkich sympatię i przedstawi go w świetle jaśniejszym, niż stała jego prawdziwa osobowość. 

Potem ruszyli do Głównej Siedziby, gdzie wszyscy byli zajęci przygotowaniami do jutrzejszego dnia. Wieszano jakieś niezwykle tandetne ozdoby, przystrajano korytarze, biegano od pomieszczenia do pomieszczenia, dopinając na ostatni guzik swoje obowiązki. Dało się wyczuć napięcie, ale też w pewien sposób chorą ekscytację, jakoby rzeczywiście urodziny tej postaci podniesione zostały do najwyższej rangi, zakorzenione duchowo, dawały coś pokroju szczerej radości. 

W ich świadomości jubilatka była jedynie pewnym tworem o nieokreślonym kształcie, obiektem kultu, lecz niekoniecznie rzeczywistym. Nikt bowiem nie nazwał jej ani razu imieniem, nie ujawnił jej wizerunku na plakatach, nie porozwieszał ich na murach budynków. Brzmiała w rozmowach jako "Wielka Premier". Joong podejrzewał, że ci nie znali funkcji z jaką wiąże się ten tytuł i gdyby użyć terminu "bogini", nie odczuliby różnicy. Chociaż bogini zdawało się określeniem bardziej wzniosłym, to pewnie nie używano go ze względu na jego surrealizm. A przecież "Wielka Premier" była prawdziwa i pozwoliła im żyć w obliczu wszechobecnej śmierci. 

Kim to wyczuł. Jej przychylność oznaczała przychylność kilku tysięcy ludzi. Jak się okazywało, oni nienawidzili systemu, a jakimś dziwnym sposobem kochali jego twórcę. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz