Znacie takie miejsce, gdzie czujecie się w stu procentach bezpiecznie? To Hogwart. Najbezpieczniejsze miejsce w magicznym świecie. W Hogwarcie byli różni uczniowie. Jedni pomocni. Drudzy szczerzy. Trzeci mądrzy. Czwarci ambitni. Życie zaskakuje nas z dnia na dzień. Ale czy można mieć zwykłe, normalne życie? Takie właśnie było życie Jim Kally Mendes, dopóki na jej drodze nie stanął James Potter.Był początek stycznia. Uczniowie wrócili do Hogwartu, po szalonym lub mniej szalonym Sylwestrze. W przypadku Jim, był to bardzo szalony i najlepszy Sylwester w jej życiu. Zaczął się rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty siódmy. Młoda Mendes, wraz z przyjaciółkami; Cassie Axesoar, Madeleine Wood, Lią McCartney, zaczęła swój ostatni rok nauki w Hogwarcie.
Czarnowłosa Jim Mendes poszła na boisko, gdzie większość uczniów korzystała z okazji, że na dworze padał śnieg. Usiadła na trybunach. Nie była tam sama. Na miejscu byli również trzej Huncwoci. W tym roku rzadko widziała ich we czwórkę. Raczej więcej przebywali we trójkę.
- Ej, Mendes. - zawołał James Potter, którego dziewczyna nie znosiła od pierwszego roku w Hogwarcie. Zaczepiał jej kuzyna, z którym była bardzo zżyta i była już uprzedzona do orzechowookiego. Poza tym, na trzecim roku pokłócili się, gdy byli ze sobą w parze na eliksirach, przez co ich kociołek wyleciał w powietrze.
Niechętna do rozmowy dziewczyna, podeszła do bruneta i jego przyjaciół.
- Co chcesz, Potter. - rzuciła, wywracając oczami.
Chłopak przybliżył się do niej, aż za bardzo. Jim cofnęła się o kilka kroków do tyłu. Jeszcze nie wiedziała, co zamierza młody Potter.
- Potter, co ty do cholery pla... - nie dane jej było dokończyć, gdyż James brutalnie wpił się w jej usta. Plotki nie kłamały. James Potter naprawdę świetnie całował, ale był świnią, tak, jak twierdziła Jim. Ślizgonka tylko na chwilę dała się ponieść emocją i oddała pocałunek, lecz po chwili zrozumiała, co się właśnie stało, wobec czego odepchnęła od siebie gryfona. - Ty jesteś nienormalny! - krzyknęła, zwracając na siebie uwagę wielu osób, znajdujących się w pobliżu.
Zobaczyła Lily Evans, która udawała, że nie obchodzi ją, co właśnie na jej oczach zrobił James, choć słabo jej to szło, ponieważ miała zaszklone oczy.
- Kurwa mać. - szepnęła do siebie. - Jesteś aroganckim pacanem! - tu Potter dostał z liścia w prawy policzek. - Ciesz się, że ci tych okularków nie złamałam.
Wściekła i zirytowana jego zachowaniem, odeszła od małej grupki gryfonów szybkim krokiem. Nie była zła, że ją pocałował, bo musiała przyznać, iż się jej podobało. Była zła, bo zrobił to tylko dlatego, żeby Lily Evans, za którą Jim zbytnio nie przepadała, była zazdrosna. Poczuła się, jakby była tylko zabawką, którą można rzucić potem w kąt. Wróciła do zamku i udała się do lochów. W pokoju wspólnym wpadła na Cassie Axesoar, która tak, jak ona należała do Slytherinu.
- Musimy pogadać. - Jim pociągnęła ją za rękę i usiadły razem na wygodnej, szmaragdowej kanapie.
- O co chodzi? - zapytała szatynka, widząc zdenerwowanie Mendes. Wiedziała, że, żeby doprowadzić jej przyjaciółkę do takiego stanu, musiała się wydarzyć naprawdę gruba akcja.
- Potter się stał. Pocałował mnie na trybunach.. - tutaj przerwała jej Cassie, niemal się nie dusząc.
- Całowałaś się z Potter'em?! - zawołała na całe lochy. Ponownie wszyscy zwrócili uwagę w jeden punkt. Właśnie na Jim.
- Dzięki. Teraz wszyscy już wiedzą. - bruknęła Jim. - A on chciał wzbudzić zazdrość w tej rudej Srilce. Poczułam się, jak.. Jak nic nie warta.
- Ej, nie jesteś nic nie warta, jasne? Jesteś też wredna, sprytna, ładna i zajebista. Tym się kieruj. Zemsta będzie słodka. - powiedziała jej towarzyszka. - Coś czuję, że będą kłopoty.. - stwierdziła Axesoar, wyciągając ze swojej torby cukierki.
CZYTASZ
ᴜᴡᴏᴅᴢɪᴄɪᴇʟᴋɪ ᴢ ʜᴏɢᴡᴀʀᴛᴜ
Fanfiction„ - Ugh! Cholerny Lupin! Mądrala się znalazł. - do biblioteki wparowała zła, jak osa Lia McCartney. - Co zrobił Lupin? - spytała Madeline Wood. - Przez niego źle odpowiedziałam na pytanie u Slughorn'a i Slughorn dał sryfonom pięć punktów. - odpowi...