Podczas gdy James Potter i Jim Mendes rozgadali się przy wieczornym spotkaniu przy piwie kremowym, Maddie cały czas czuwała przy Syriuszu. Gdyby tylko wiedział co planuje Krukonka, uciekałby tam, gdzie pieprz rośnie. Jednak Madeleine owinęła go sobie, jak to twierdził jej brat, wokół palca, niczym doświadczona manipulatorka.
- Syriusz nie zachowuj się, jak dziecko. - wywróciła oczami młoda Wood, na kolejny komentarz Black'a.
- Ja jestem wiecznym dzieckiem. - zażartował Syriusz. Tego dnia sypał żartami, jak z rękawa. Choć było w tym trochę prawdy, że Syriusz Black III był dzieckiem przez cały czas.
- Czyli w tym się zgadzamy. - stwierdziła brunetka.
- Panno Wood, powinnaś już dawno być w swoim dormitorium. - do ich jakże istnej rozmowy wtargnął trzeci głos, należący do pielęgniarki Poppy Pomfrey.
- Tak, tak, wiem. Zasiedziałam się trochę. - odpowiedziała zielonooka. Zabrała swoją torbę i udała się w stronę wyjścia.
- Ah, ta młodzięcza miłość. Leć już do siebie. - wychodząc usłyszała tylko głos pielęgniarki, przez co znowu wywróciła oczami. Czy oni naprawdę wszyscy uwierzyli, że niby ona i Syriusz?
~•~
- Maddie, Maddie! - zawołał Syriusz. Chłopak dosiadł się do niej w Wielkiej Sali , kiedy Mad czytała książkę.
- Syriusz, spokojnie, bo za chwilę ci skrzydła wyrosną. - zaśmiała się dziewczyna, widząc iskierki w oczach Black'a spytała. - Co zrobiłeś?
- Skąd te przypuszczenia? - zapytał, udając zdziwionego.
Nagle wzrok Madeleine Wood dostrzegł wiszącego do góry nogami na lampie jej rówieśnika, który to wczoraj zaczepiał ją na korytarzu.
- Powiesiłeś go na lampie? - zadała pytanie, próbując powstrzymać się od śmiechu, co nie szło jej najlepiej.
- Dokuczał ci. - skwitował Syriusz z uśmiechem na twarzy. - A tobie nie wolno dokuczać.
- Dziękuję, Syriusz. - uśmiechnęła się szeroko, ukazując szereg białych zębów. Nachyliła się i pocałowała go w policzek, przez co młody Black się zarumienił.
Madeleine obudziła się ze wzdrygnięciem. Rozejrzała się po pokoju i śmiało stwierdziła, że to był tylko sen, lecz kiedyś wydarzyło się to naprawdę. Z jakieś cztery lata temu, kiedy to była wraz z Syriuszem na trzecim roku nauki w Hogwarcie. Wywróciła oczami na to jakże istne wspomnienie. Zastanawiała się dlaczego w ogóle jej się to przyśniło. Nagle poczuła na sobie czyiś wzrok. Szybko zapaliła lampę nocną w swoim dormitorium, nie chcąc obudzić swoich współlokatorek. Ponownie przeanalizowała pokój, tym razem w ciemności dostrzegła wpatrujące się w nią ślepia. Normalnie wystraszyłaby się, ale coś jej mówiło, że bardzo dobrze zna te oczy, wobec czego wstała, pomijając fakt, iż podchodząc do zwierzęcia, prawie nie zaliczyła gleby przez fotel, stojący tuż przy jej łóżku. Jej oczom ukazał się czarny pies, obserwujący ją uważnie. Po cichu usiadła obok niego i pogłaskała go po głowie. Pies wykorzystał to i polizał ją po policzku, po czym najechał na jej usta, niespodziewanie z psa, stał się człowiekiem, a dokładniej Syriusz'em Black'iem. Przez wcześniejszą czynność Syriusza w postaci psa, usta Wood i Black'a złączyły się w niewinnym pocałunku. Jednak Maddie, niczym błyskawica oderwała się od niego. Co mu przyszło do tej porypanej głowy?
- Syriusz do cholery jasnej! - krzyknęła, budząc wszystkie inne nastolatki z pokoju. - Merlinie, przepraszam. - powiedziała do swoich współlokatorek.
- Co tu robi Black? - zapytała Lia McCartney, marszcząc brwi. Spojrzała na zdenerwowaną przyjaciółkę, potem na uśmiechniętego czarnowłosego intruza w pomieszczeniu. - Chwila. Czy wy.. O matko.
- Nie. My nie. On jest jakiś popaprany. - brunetka wskazała na niego, oskarżycielkim palcem. - Idziemy, Black. Trzeba cię odprowadzić do Pomfrey. - rozkazała, wstając z miejsca, chwytając przy tym osobnika płci męskiej za rękę i szybko wyprowadziła go z dormitorium Ravenclaw'u.
Po drodze Madeleine dała mu cichy ochrzan tak, by nie obudzić jeszcze więcej osób.
- Nie wiem co ci do głowy strzeliło. Ugh! - uderzyła go lekko w ramię.
- Ała. - chwycił się za uderzone wcześniej miejsce, jakby to go w ogóle coś ruszyło. - Jesteś niegrzeczna.
- To ma dwa znaczenia. - wtrąciła Mad, jednak od razu zakryła usta dłonią. - Spadaj do Skrzydła, teraz.
- A randka? - Syriusz zrobił słodkie oczka, chcąc przekonać ją do spotkania, lecz ta jedynie skarciła go wzorkiem.
~•~
Rankiem Cassie Axesoar szybko wybiegła z zimnych lochów Slytherinu, zdziwieniem dla niej było, iż Jim Mendes dotychczas nie wróciła do pokoju po spotkaniu z James'em. Kto, jak kto, ale Jim zawsze wracała z tak zwanych randek do łóżka, żeby pożalić się, jacy to chłopacy są świniami. Czy może Potter przekonał ją do siebie? Jej rozmyślenia przerwano, przez to, że prawie ponownie zaliczyła glebę. Musiała przyznać, że podłoga ją bardzo polubiła, jednak był ktoś, kto zawsze ratował swoją damę z opresji.
- Dlaczego zjawiam się zawsze tam, gdzie ty potrzebujesz pomocy. - wyszczerzył się John Wood, który oplatywał rękoma tallię nastolatki.
- Bo jesteś gryfonem, a ja łamagą? - spytała zabijając go wzrokiem. Zdecydowanie nie była chętna na korespondencję z nim.
- A ty znowu w swoim humorku. Jutro zabieram cię na randkę. - stwierdził. Dziewczyna rozchyliła lekko usta.
- Za co niby? I skąd wiesz, że się zgodzę. - uniosła podbródek, by pokazać swoją wyższość.
- Takie wynagrodzenie w zamian za pomoc w wypracowaniu. - mrugnął do niej, nadal nie wypuszczając z jego objęć. Spojrzał na jej usta, chcąc je pocałować.
No hejka. Jak w szkole, albo na zdalnych? Gdzie zniknęła Jim? I czy za sprawą James'a? Czy Madeleine zgodzi się na randkę z Syriuszem? A co zrobi Cassie? I gdzie podziali się Lia i Remus?
CZYTASZ
ᴜᴡᴏᴅᴢɪᴄɪᴇʟᴋɪ ᴢ ʜᴏɢᴡᴀʀᴛᴜ
Fanfic„ - Ugh! Cholerny Lupin! Mądrala się znalazł. - do biblioteki wparowała zła, jak osa Lia McCartney. - Co zrobił Lupin? - spytała Madeline Wood. - Przez niego źle odpowiedziałam na pytanie u Slughorn'a i Slughorn dał sryfonom pięć punktów. - odpowi...