Rozdział 5 - „Plan Doskonały"

352 36 28
                                    


Trzy dziewczyny siedziały w bibliotece, czekając na swoją czwartą przyjaciółkę. Długo nie musiały na nią czekać, bo przekroczyła drzwi biblioteki, niczym wściekła furia, pragnąca zniszczyć wszystko, co stanie na jej drodze.

- Ugh! Cholerny Lupin! Mądrala się znalazł. - zawołała Lia McCartney.

- Co zrobił Lupin? - spytała Madeline Wood.

- Przez niego źle odpowiedziałam na pytanie u Slughorn'a i Slughorn dał sryfonom pięć punktów. - odpowiedziała dziewczyna, rozsiadając się na krześle. Ściągnęła z siebie płaszcz i przewiesiła go przez poręcz krzesła.

- To chyba nie słyszałaś co zrobił Potter. - zaśmiała się Cassie Axesoar. Średniego wzrostu ślizgonka z siódmego roku. Była jedną z najlepszych przyjaciółek Jim. Lia zmierzyła wzrokiem Jim, oczekując od niej odpowiedzi.

- Och. Potter uznał, że najlepiej będzie mnie pocałować na trybunach, bo ta ruda Srily szła i chciał, żeby była zazdrosna. Potraktował mnie, jak zabawkę, ale tu w ogóle nie chodzi o to. Jak on śmiał mnie pocałować?! - wybuchnęła Jim i uderzyła pięścią w stół.

Wszystkie cztery dziewczyny znajdowały się w bibliotece. Aż dziwne było to, że bibliotekarka jeszcze nie zaszczyciła ich swoim przybyciem, może to dlatego, iż Cassie potraktowała ją zaklęciem wyciszającym? Każda z nich miała w pobliżu swojego drinka z czerwonym winem, które mimo, że było bardziej znane u mugoli, to i tak, tutaj również dobrze się sprzedawało.

- Laski. - zwróciła ich uwagę Madeleine Wood, na jej twarzy wkradł się mały, chytry uśmieszek. Była krukonką, lecz uwielbiała dobrą zabawę.

- Co wymyśliłaś, Maddie? - zapytała z ciekawością w głosie, uśmiechając się chytrze Cassie.

- A gdybyśmy zaczęły podrywać chłopaków? Tak.. Uwodzić. - zaproponowała. Jej towarzyszki spojrzały na nią równocześnie. Lia podtrzymywała głowę na swojej lewej ręce, szczerząc się przy tym, Cassie uśmiechnęła się szeroko, a Jim przygryzła wargę. - Ja zajmę się panem „jestem najpiękniejszą osobą na świecie". Lia „panem mądralą", Cassie „panem królem Quidditcha". A ty Jim, „panem szanownym jestem seksi, boski, i kurwa mnie to nie obchodzi".

- Plan doskonały. - wzniosła kieliszek ku górze Jim, uśmiechając się chytrze.

***

Jim zmierzała w stronę Wielkiej Sali. Zadanie na dziś? Poderwać Potter'a. Nadal złościł ją fakt, że ją pocałował i pod grubą warstwą ślizgonki ukrywała to, iż jej się to podobało. Uwielbiała nieczyste zagrania. Poprawiła swoją spódniczkę, by podkreślić swoje jędrne kształty i ruszyła w stronę stołu gryfonów.

- Mendes! - zawołał James Potter. Brunet myślał, że kuzynka Smarkulesa zgromi go spojrzeniem i uda, że go nie widziała. Zamiast tego, brunetka uśmiechnęłam się chytrze, jakby przewidziała czyn chłopaka i ku zdziwieniu wszystkich usiadła obok gryfona.

- Potter, jak miło zobaczyć twoją głupią twarz. - zażartowała. Mina Potter'a z uśmiechu zmieniła się na minę mówiącą „poważnie".

- I czar prysł. - zaśmiał się donośnie Syriusz Black, który z samego rana wybuchnął, gdy zobaczył Madeleine Wood w objęciach jakiegoś puchona. Cudem było to, że nie rzucił na niego Avady.

- Żartowałam przecież. - wywróciła oczami Jim. - Tak się zastanawiałam, czy nie zechciałbyś się wybrać ze mną do Hogsmead. Wiesz, muszę kupić kilka sukienek, niedługo impreza. - przygryzając wargę.

- A po co ci Rogacz? Nie możesz wziąć Wood'a? - zapytał zaciekawiony Syriusz. Było to dziwne. I to bardzo, że Jim akurat chce z dnia na dzień się umówić z Potter'em.

- John jak już widzi sukienki to tylko na kaflu. - stwierdziła zgodnie z prawdą.

- To ma sens. - szepnął pod nosem Black.

- Liczę, że się zgodzisz. - powiedziała z uśmiechem na twarzy Jim. Wstała od stołu, nachyliła się nad James'em i pocałowała go w policzek, a ten od razu się zarumienił.

Ślizgonka odeszła od nich i udała się do swojego stołu, gdzie jej kuzyn domagał się odpowiedzi.

- Czy ona cię pocałowała? - spytał Syriusz, nadal zastanawiący się czy to, co widział było wyobrażeniem czy stało się to naprawdę.

- Nigdy nie zmyję tego policzka. - oznajmił ze świecącymi oczami James, a Syriusz pacnął się w głowę.

- I gdzie do cholery jest Lunatyk? - zadał kolejne pytanie.

Nagle przez wrota Wielkiej Sali wszedł właśnie zarumieniony Remus Lupin, który był zawsze w ładzie. Dzisaj było inaczej. Jego koszula była zmechtana, włosy również były rozbujane na wszystkie strony.

- Może ktoś go napadł? - pomyślał Syriusz.

Chwilę później do jadalni zawitała blond włosa fala włosów, znana także jako Lia McCartney, ślizgonka z tego samego roku, co Huncwoci. Na jej bladej twarzy rozgościł uśmiech. Kiedy przechodziła obok Remus'a, rzuciła „dzięki za naprawdę obiecujące korki" i z dumnym uśmieszkiem usiadła koło Jim, która chciała się dowiedzieć co się stało.

- Czy ty masz rozmazaną szminkę na twarzy? - zapytała z z analizującym wzrokiem dziewczynę. Lia starła różowy kolor pomadki z twarzy i posłała przyjaciółce uśmiech.

- Lunatyk jak chce, to potrafi. - odwróciła się w stronę wcześniej wymienionego chłopaka i spojrzała na swoją towarzyszkę. Ta otworzyła usta, ale po chwili odwzajemniła uśmiech, kręcąc głową.

ᴜᴡᴏᴅᴢɪᴄɪᴇʟᴋɪ ᴢ ʜᴏɢᴡᴀʀᴛᴜ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz