Nudna lekcja Eliksirów ze Slughorn'em. Dzisiejszego dnia Ravenclaw miał lekcje wraz z uczniami Gryffindoru. Większość nie miała nic przeciwko. Za to dwie osoby żywiły bardzo dużą niechęć do nich. Madeleine Wood, która starała się nie wybuchnąć na Syriusza Black'a, który rzucał w nią przeprosinowymi karteczkami oraz Lia McCartney, która rywalizowała z Remus'em Lupin'em o największą ilość punktów zdobytych u Slughorn'a.- Panno McCartney. Czy pani mnie słucha? - upewnił się profesor. Lia skierowała swój pytający wzrok na mężczyznę. W ogóle nie słuchała jego dzisiejszych zajęć i nawet nie wiedziała, jaki jest temat lekcji.
- Tak, cały czas. - skłamała. Ze zdenerwowania stukała pod ławką paznokciami.
- Dobrze, a więc powiedz, o jakim eliksirze mówiłem i przedstaw jego właściwości. - poprosił Horacy.
W sali nastała nieprzyjemna cisza. Lia próbowała przypomnieć sobie, chociaż początek lekcji, ale w jej głowie panowała pustka.
- Panno McCartney, zna pani odpowiedź? - zadał pytanie, wyrywając ją z opresji, która panowała w jej głowie.
- Tak. Em.. Już.. Chwila. - zająkała się.
- Panie profesorze, ja znam odpowiedź. - zgłosił się Remus, a w Lii coś wybuchnęło. Ścisnęła ręce w piąstki.
- Szybka odpowiedź, panno McCartney. Zna pani czy nie?
- Nie.. - szepnęła cicho, niemalże bezgłośnie. Nie lubiła przyznawać się do błędów. Nie takim typem człowieka była.
- Panie Lupin. Pan zapewne zna odpowiedź. - stwierdził, wskazując na Remus'a.
- Oczywiście. Omawialiśmy eliksir Felix Felicis, znany też jako płynne szczęście. Osoba, która go zażyje ma wielką pomyślność, niezwykłą pewność siebie oraz podejmowanych przez siebie wyborów. - odparł dumny z siebie gryfon.
Pff. Temu to zawsze się upiecze. Pomyślała zła Lia.
- Doskonale, panie Lupin! Pięć punktów dla Gryffindoru. - zachwycił się nauczyciel. Zerknął ma McCartney. - A tobie, młoda damo, radzę uważniej słuchać na moich lekcjach.
Co ty nie powiesz..
- Dobrze, panie profesorze. - udała skruchę, choć w środku ją skręcało, że Remus zdobył punkty, które ona mogła zdobyć, gdyby tylko słuchała.
Po skończonych zajęciach u Slughorn'a, Lia tak, jak i reszta uczniów, zaczęła się pakować. Los dziś wyjątkowo jej nie sprzyjał. Wpadła na zielonookiego chłopaka, jeszcze przed wyjściem z klasy, gdyż upuściła swój podręcznik, a Lupin podniósł go w tym samym czasie, co ona, przez co zderzyli się głowami.
- Nic ci się nie stało? - zapytał, upewniając się czy nic się jej nie stało. Musiał przyznać, że cholernie mu się podobała, jednak Lunatyk był zbyt nieśmiały wobec dziewczyn. Co by zrobił, gdyby James i Syriusz się dowiedzieli? Oni już by im ślub planowali.
- Nie. - odrzekła po dłuższym zastanowieniu. Usłyszała przekręcający się klucz w zamku od drzwi. Spojrzała na swojego towarzysza z przerażeniem w oczach. Myśl o tym, że zostanie zamknięta w klasie na ileś minut z Remus'em, była dla niej okropna. Nie miała pewności, kiedy zaczyna się kolejna lekcja w tej sali. Chciała, jak najszybciej stąd wyjść. - Dlaczego ja nie zabrałam ze sobą różdżki? - spytała samą siebie.
- Nie wiem. Ja też nie mam swojej różdżki. - przyznał.
Chyba, że tą w spodniach..
Do cholery jasnej, Lia, co ty odpieprzasz?! Już, ogarniamy się. Nie może zobaczyć, że na niego patrzę.. A patrzę?
Tak, idiotko.
- Na pewno wszystko dobrze? - zadał ponownie te pytanie. Lia już miała mu odpowiedzieć, gdyby nie przerwał jej Horacy, wchodzący do klasy.
- A wy co tutaj robicie?
CZYTASZ
ᴜᴡᴏᴅᴢɪᴄɪᴇʟᴋɪ ᴢ ʜᴏɢᴡᴀʀᴛᴜ
Fanfic„ - Ugh! Cholerny Lupin! Mądrala się znalazł. - do biblioteki wparowała zła, jak osa Lia McCartney. - Co zrobił Lupin? - spytała Madeline Wood. - Przez niego źle odpowiedziałam na pytanie u Slughorn'a i Slughorn dał sryfonom pięć punktów. - odpowi...