Rozdział 4 - „Ugh, mądrala!"

364 33 44
                                    


Nudna lekcja Eliksirów ze Slughorn'em. Dzisiejszego dnia Ravenclaw miał lekcje wraz z uczniami Gryffindoru. Większość nie miała nic przeciwko. Za to dwie osoby żywiły bardzo dużą niechęć do nich. Madeleine Wood, która starała się nie wybuchnąć na Syriusza Black'a, który rzucał w nią przeprosinowymi karteczkami oraz Lia McCartney, która rywalizowała z Remus'em Lupin'em o największą ilość punktów zdobytych u Slughorn'a.

- Panno McCartney. Czy pani mnie słucha? - upewnił się profesor. Lia skierowała swój pytający wzrok na mężczyznę. W ogóle nie słuchała jego dzisiejszych zajęć i nawet nie wiedziała, jaki jest temat lekcji.

- Tak, cały czas. - skłamała. Ze zdenerwowania stukała pod ławką paznokciami.

- Dobrze, a więc powiedz, o jakim eliksirze mówiłem i przedstaw jego właściwości. - poprosił Horacy.

W sali nastała nieprzyjemna cisza. Lia próbowała przypomnieć sobie, chociaż początek lekcji, ale w jej głowie panowała pustka.

- Panno McCartney, zna pani odpowiedź? - zadał pytanie, wyrywając ją z opresji, która panowała w jej głowie.

- Tak. Em.. Już.. Chwila. - zająkała się.

- Panie profesorze, ja znam odpowiedź. - zgłosił się Remus, a w Lii coś wybuchnęło. Ścisnęła ręce w piąstki.

- Szybka odpowiedź, panno McCartney. Zna pani czy nie?

- Nie.. - szepnęła cicho, niemalże bezgłośnie. Nie lubiła przyznawać się do błędów. Nie takim typem człowieka była.

- Panie Lupin. Pan zapewne zna odpowiedź. - stwierdził, wskazując na Remus'a.

- Oczywiście. Omawialiśmy eliksir Felix Felicis, znany też jako płynne szczęście. Osoba, która go zażyje ma wielką pomyślność, niezwykłą pewność siebie oraz podejmowanych przez siebie wyborów. - odparł dumny z siebie gryfon.

Pff. Temu to zawsze się upiecze. Pomyślała zła Lia.

- Doskonale, panie Lupin! Pięć punktów dla Gryffindoru. - zachwycił się nauczyciel. Zerknął ma McCartney. - A tobie, młoda damo, radzę uważniej słuchać na moich lekcjach.

Co ty nie powiesz..

- Dobrze, panie profesorze. - udała skruchę, choć w środku ją skręcało, że Remus zdobył punkty, które ona mogła zdobyć, gdyby tylko słuchała.

Po skończonych zajęciach u Slughorn'a, Lia tak, jak i reszta uczniów, zaczęła się pakować. Los dziś wyjątkowo jej nie sprzyjał. Wpadła na zielonookiego chłopaka, jeszcze przed wyjściem z klasy, gdyż upuściła swój podręcznik, a Lupin podniósł go w tym samym czasie, co ona, przez co zderzyli się głowami.

- Nic ci się nie stało? - zapytał, upewniając się czy nic się jej nie stało. Musiał przyznać, że cholernie mu się podobała, jednak Lunatyk był zbyt nieśmiały wobec dziewczyn. Co by zrobił, gdyby James i Syriusz się dowiedzieli? Oni już by im ślub planowali.

- Nie. - odrzekła po dłuższym zastanowieniu. Usłyszała przekręcający się klucz w zamku od drzwi. Spojrzała na swojego towarzysza z przerażeniem w oczach. Myśl o tym, że zostanie zamknięta w klasie na ileś minut z Remus'em, była dla niej okropna. Nie miała pewności, kiedy zaczyna się kolejna lekcja w tej sali. Chciała, jak najszybciej stąd wyjść. - Dlaczego ja nie zabrałam ze sobą różdżki? - spytała samą siebie.

- Nie wiem. Ja też nie mam swojej różdżki. - przyznał.

Chyba, że tą w spodniach..

Do cholery jasnej, Lia, co ty odpieprzasz?! Już, ogarniamy się. Nie może zobaczyć, że na niego patrzę.. A patrzę?

Tak, idiotko.

- Na pewno wszystko dobrze? - zadał ponownie te pytanie. Lia już miała mu odpowiedzieć, gdyby nie przerwał jej Horacy, wchodzący do klasy.

- A wy co tutaj robicie?

ᴜᴡᴏᴅᴢɪᴄɪᴇʟᴋɪ ᴢ ʜᴏɢᴡᴀʀᴛᴜ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz