Rozdział 1

591 20 130
                                    

Dzień był dość normalny. Dalej siedziałam na ławce i szukałam pracy w ogłoszeniach na telefonie. Ostatnia moja praca była tydzień temu w kawiarni ,która trwała 5 miesięcy. Wow najdłużej trwająca praca. Szef mnie wywalił za to ,że niechcąco wylałam wodę na stolik. Wielki pan. Ktoś wyleje wodę ,a on każdego wyrzuca z pracy.

Przyszło mi kilka minut potem powiadomienie o pracy z takiej pewnej popularnej stronki.
Nacisnęłam na powiadomienie.

-Co! Praca u Agresta!

Zakryłam usta. Dopiero sobie uświadomiłam ,że wydarłam się na cały park.

-Przepraszam-szepnełam do przechodniów.

-No powiem ,że nie poskąpił gotówką 300 zł za tydzień. To znaczy ,że za miesiąc bym dostała 1200 zł.

Napisałam pod postem ,że z chęcią bym podjęła się tej pracy. Napisałam ,że tak jak w ogłoszeniu jestem zorganizowana, punktualna i uczciwa. Mieszkałam kilka ulic od ich domu więc nie miałam problemu z dojazdem.

Schowałam zaraz po tym telefon i poszłam do mojego małego mieszkania nie opodal. Po drodze wstąpiłam do moich rodziców po świerze krusanty.
Z zawodu również byłam projektantem i projektowałam ciuchy. Pan Agrest kilka razy mnie widział na imprezach ,bo stałam się dość popularna w świecie mody. Ale po co mi praca jak mam tak wielkie osiągnięcia. Muszę po pierwsze mieć na czynsz który taki tani nie jest ,ale i też na materiały do ubrań i dodatków ,bo jestem nie licznym projektantem który sam szyje projekty.

Weszłam do mojego mieszkania. Było zorganizowane i uporządkowane moim zasadom.
Zasiadłam wygodnie na kanapie i na tablecie rysikiem zaczęłam projektować nową torebkę ,która ostatnio była w modzie.

Była już około 18. Skończyłam w końcu projekt i zaczęłam go realizować. Dostałam ostatnio zaproszenie na Modową Galę.
Między innymi miał być tam pan Agreste którego podziwiałam za jego projekty.
Sama miałam niewielką część jego projektów.

Gdy szyłam materiał zadzwonił domofon. Poszłam odebrać.

-Tak?

-Hej Marinette to ja Ayla.

-O cześć. Wejdź.

Kilka sekund potem usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je ,a ona wparowała mi do mieszkania i zaczęła gadać o jakiś newsach o biedronce.

-Co chcesz?

-A tak Marinette. Uszyła byś mi tą suknię. Jadę do Nowego Yorku za 2 dni na spotkanie biedrofanów. Będzie z tej okazji bal ,a ja nie mam sukni.

Ayla pokazała mi na wyświetlaczu bardzo piękną sukienkę.

-A co z tego będę miała?

-Jak będą mnie się pytać z kąd mam taką piękną suknię powiem ,że to od projektantki z Paryża Marinette Dupain-Cheng.
A jesteś dość sławna w Paryżu ,a jak by ktoś usłyszał o tobie w Nowym Yorku to pomyśl.

-Dobra masz mnie. Przyjdź jutro to będziesz ją miała. Ale wiesz ,że robię po swojemu więc będzie trochę inna.

-Tak wiem. Podać ci miarę?

-Nie potrzebna mi byłaś u mnie po ubrania chyba z... czekaj mam zapisane...167 razy więc mam twoją miarę. A nie widać by coś się zmieniło.

-Ok. Jutro będę u cb tak o 20.

-Pa

-Pa

Ayla wyszła ,a ja zaczęłam szyć dla niej suknię. Następnego dnia o 20 dałam jej suknię i się z nią pożegnałam.

Miraculum•|°Gabrienette°|•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz