Rozdział 7

301 15 4
                                    

To był mój najlepszy i najbardziej namiętny pocałunek. Ale było jedno ,bo byłam zła.

-Agreste!

-Co się stało Marinette?

-Miałeś leżeć w łóżku!? Tak?

-Oj tak ,ale musiałem cię znaleść.

-Marsz do łóżka!

-Musiałaś popsóć tą wielką chwilę?

-To, że teraz się stałam... No właśnie to znaczy, że ja jestem twoją dziewczyną?

-Tak. A co nie chcesz nią być?

-Chcę, ale czy nie jesteśmy starzy? Znaczy ja mam 35 lat, no ale ty..

-Ja ci zaraz dam stary. Ludzie po 70 się żenią, a ja mam zaledwie 45 lat.

-No już nie bądź zły... Czekaj czemu wsponiałeś o żenieniu się?

-No wiesz ludzie po 70 mają dziewczyny czy tam chłopaków, a np 3 lata później się żenią.

- No dobra, ale teraz chodź, bo zmarźniesz.

Poszliśmy więc do willi. Nikogo nie było widać więc szliśmy za rękę.

Szliśmy po schodach ,gdy się potknęłam. Gabriel mnie złapał ,ale i tak upadliśmy na schodki. Zaczęłam się śmiać ,a Gabriel tylko się uśmiechał z małym śmieszkiem.

-Mogę cię jeszcze raz..

Nie zdążyłam odpowiedzieć. Gabriel złapał mnie za głowę i pocałował. Ja rozpływałam się w cieple jego ust. Jego pocałunki były takie ciepłe, namiętne i miękkie. Brzoskwiniowe usta dotykały moich. Czułam się jak w raju.

Nagle on oddalił swoje usta od moich.

-Chodźmy do pokoju ,bo to trochę dziwne ,że leżymy na schodach.

-Haha w sumie tak. Chodź ,ale całusa dostaniesz dopiero na dobranoc. Teraz masz odpocząć.

-Dobrze chodźmy.

Złapałam ,go za rękę i poszliśmy do jego pokoju.

-Gabrielu musimy zakryć wszystkie dowody.

-Jakie dowody?

Wskazałam palcem na jego golf śmiejąc się pod nosem.

-No tak. Muszę się przebrać.

Gabriel zaczął zdejmować golf.

-Oj chyba użyłam twojej koszulki jako chusteczki ,bo też jest czarna.

-Co? Chyba zaraz oszaleje. Zrobiłaś to specjalnie?

-Nie...

Gabriel powoli zbliżał się w moją stronę z uśmieszkiem chytrego liska. Zdjął brudną koszulkę.

-Co ty robisz?

-Muszę się przebrać. Nie mogę?

-Ale..

-Jesteś moją dziewczyną tak? Co z tego ,że zobaczysz mnie bez koszulki?

Oparł rękę o ścianę ,a w drugiej trzymał swoją koszulkę. Był bardzo blisko. Zaczerwieniłam się próbując nie patrzeć na jego umięśnioną klatę.

Puknełam go palcem w czoło.

-Lepiej się przebierz i idź spać ,nie będę się tobą zajmować cały czas muszę posrawdzać papiery.

- Dobrze "księżniczko"..

Odszedł ode mnie i otworzył swoją garderobę. Zaczął szukać koszulek między kupą ubrań. Ja poszłam do jego gabinetu i do późnego wieczora siedziałam w papierach ,które było trzeba posortować.

Miraculum•|°Gabrienette°|•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz