Rozdział XXVII

158 13 5
                                    

Kochani, zbliżamy się do nie uchronnego końca. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni historią. Myślę, że jeszcze trzy rozdziały i The end. Czekam na wasze opinie i komentarze 😉 Kolejny rozdział za tydzień, a tymczasem życzę miłego czytania 😊


Staliśmy w Kryształowej Sali i patrzyliśmy na Hunag Hua. Popijała jakiś napar. Miała zadrapania i kilka niegroźnych ran. Z tego, co się już dowiedziałam, reszta armii, która z nią przybyła też była poturbowana i już otrzymywała niezbędną pomoc.

- Leiftan i Ashkore byli po drugiej stronie lasu, kiedy nas napadli - powiedziała - ukryli się. Wiedzieli, że nadchodzimy - podniosła na nas wzrok.

My już wiedzieliśmy skąd, ale postanowiliśmy to przemilczeć. W tym momencie to było mało istotne.

- Dotrą tu niedługo - powiedział Valkyon.

Miiko pochodziła chwilę w kółko i następnie zaczęła wydawać rozkazy.

- Nevra, zbierz jak najwięcej informacji od zwiadowców. Musimy wiedzieć wszystko: ile ich jest? Jaką bronią dysponują? Dosłownie wszystko - powiedziała do wampira. Ten skinął głową, że rozumie.

- Valkyon - zwróciła się do obsydianina - ogłoś pełną mobilizację wojsk. Musimy jak najszybciej gotowi. Niech żołnierze ustawią się przy granicy bariery. Musimy być gotowi, że lada moment dojdzie do ataku.

Valkyon doskonale to wiedział. Siknął głową.

- Elenija - zwróciła się do mnie - zbierz swoich ludzi i sprawdźcie barierę. Nie może być żadnych luk i uchybień. I zapieczętuj przejście. Nikt i nic nie może się tutaj dostać inaczej będzie po nas.

Przełknęłam ślinę, ale powiedziałam, że rozumiem.

- I sami zacznijcie się zbroić i szykować. Czeka nas ostateczna walka i musimy zrobić wszystko, żeby to wygrać. Możecie się rozejść - powiedziała, po czym podeszła do Hunag Hua i zaczęły cicho rozmawiać.

Rozstałam się z Nevrą na korytarzu i poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do okna i przyglądałam się chwilę krzątającym się strażnikom. Pogładziłam się po brzuchu. Musiałam zrobić wszystko, żebyśmy przeżyli. Wszyscy.

Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę.

Do środka weszła Karenn z dużą skrzynią. Spojrzałam na nią pytająco.

- To prezent od purrekos - wyjaśniła.

Uniosłam brew.

- A gdzie haczyk? - spytałam.

Purrekos rzadko rozdawały ot, tak swoje produkty.

- Masz się nie dać - mrugneła do mnie położyła skrzynię na łóżku.

Niepewnie podeszłam do podarku.

- Na co czekasz? Otwórz - powiedziała zniecierpliwiona.

Otworzyłam zamek i podniosłam wieko. W środku znajdowało się dużo skórzanych i metalowych elementów. Dopiero po chwili zorientowałam się, co to jest.

- Czy to jest zbroja? - spytałam.

- Tak.

- Po co mi skoro nie będę walczyć? - spytałam, przyglądając się złotej rękawicy.

- Jeśli się przedrą to mamy przechlapane. Jest wzmocniona na całej klatce piersiowej - powiedziała wampirzyca.

Wiedziałam po co. Żeby chronić brzuch i dziecko.

Moja opowieść z Eldaryi: Pożądana (II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz