Rozdział XI

404 23 1
                                    

Leżałam w czarnej nicości. Gdzieś w otchłani słyszałam głosy. Szepty, które z każdą upływającą sekundą stawały się coraz głośniejsze i coraz wyraźniejsze. Chciałam się wybudzić, naprawdę, ale nie mogłam. Próbowałam za wszelką cenę podnieść ociężałe powieki, ale były jak z ołowiu. Zamiast tego głosy stawały się coraz wyraźniejsze, do tego stopnia, że mogłam już rozróżnić poszczególne słowa.

- Czy ona z tego wyjdzie? - spytał jeden głos. Męski.

- Tak. Straciła dużo krwi, ale na szczęście ich grupy są zgodne. Będzie tylko potrzebowała kilku dni odpoczynku – odpowiedziała mu kobieta.

Dobrze znałam te głosy, ale nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należą. Mój umysł spowijała gęsta mgła.

- Tym lepiej, to da nam czas, żeby odpowiednio przygotować się do drogi powrotnej – powiedziała inna kobieta.

Cholera, za nic nie mogłam wyjść z tej mgły.

- Tak – zgodził się z nią mężczyzna.

Znałam ten głos, bardziej niż samą siebie. Wiedziałam o tym.

Nagle wśród tej mgły zaczęło wyłaniać się światło, które okalało piękną kobietę. Wiedziałam, kim była. To Wyrocznia. Wyciągała do mnie rękę, jakby chciała mi pomóc. Z ciężkim westchnięciem podałam jej swoją dłoń, a ona pociągnęła mnie w stronę światła.

Otworzyłam oczy, patrzyłam na biały sufit. Usiłowałam się ruszyć, ale poczułam kłujący ból.

Ała... moje plecy!

- Uważaj, nie wysilaj się za bardzo. Twoja rana może już się zrosła, ale nadal jesteś bardzo osłabiona – powiedziała Elfka, pochylając się nade mną.

- Ewelein... Co się stało? - spytałam, usiłując sobie cokolwiek przypomnieć.

Mój umysł ciągle spowijała mgła, ale już nie tak gęsta, jak gdy spałam.

- A co pamiętasz? - odpowiedziała pytaniem.

Zamknęłam oczy, z trudem przywołując obrazy tamtej nocy.

- Świątynia została zaatakowana i walczyłam z Naytili... Dźgnęła mnie sztyletem! - jak na zwołanie odezwała się moja rana.

- Tak właśnie...

- Pamiętam, że widziałam Leiftana unoszącego się nad ziemią, który walczył z... już nie wiem. Wszystko mi się miesza. Wydawało mi się, że słyszę flet. Chyba byłam gdzieś bardzo daleko – wiedziałam, że bredziłam, ale nie mogłam pozbierać myśli.

- Eh – westchnęła ciężko, jakby zastanawiała się, co powinna mi powiedzieć – wyjaśnię ci wszystko. Kiedy padłaś na ziemię, Leiftan jakby oszalał. Była w nim taka wściekłość. Myślałam, że już gorzej z nim nie będzie, a jednak pokazał inne oblicze. Jak bardzo się myliliśmy. Rozbił tarczę, w której Naytili was uwięziła i zabił ją, bez większego wysiłku – opowiedziała.

Byłam zaskoczona. Leiftan zabił swoją wspólniczkę, ponieważ ona prawie zabiła mnie. Inaczej nie umiałam tego wyjaśnić. Nie chciałam myśleć o nim, jako swoim wybawicielu.

- Co było potem? - spytałam.

- Kiedy już cię ewakuowaliśmy, Huang Hua użyła mocy fletu, żeby odeprzeć wrogów – dokończyła.

- Na pewno było wielu rannych, przypuszczam, że nie ja jedyna.

- Jeśli czujesz się na siłach, myślę, że powinnaś porozmawiać z Huang Hua. Była załamana, kiedy zobaczyła cię prawie martwą. Byłaby szczęśliwa, widząc, że czujesz się lepiej. I ona lepiej wyjaśni ci obecną sytuację – powiedziała, unikając mojego wzroku.

Moja opowieść z Eldaryi: Pożądana (II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz