Po południu postanowiłam poszukać matki Nevry i Karenn. Naprawdę chciałam pomóc tej kobiecie, chciałam sprawić, że wyrwie się od męża tyrana i zacznie żyć normalnie. Okazało się, że była w ogrodzie, w miejscu, które Nevra pokazał mi rano. Siedziała na kamiennej ławce i przyglądała się stworzeniom pływającym w stawie.
- Dzień dobry – zagadnęłam, bo dzisiaj się z nią jeszcze nie widziałam.
- Och, witaj kochana – uśmiechnęła się ciepło do mnie – usiądź koło mnie.
Podeszłam bliżej i usiadłam. Uśmiechnęłam się do niej, bo nie wiedziałam jak mam zacząć ten trudny temat.
- Moja matka zbudowała to miejsce – zagadnęła – dawno temu. Uciekała tu od problemów, żeby pomyśleć w spokoju i ciszy.
- Nevra mi pokazał rano to miejsce – powiedziałam, przyglądając się jej twarzy. Uśmiechała się własnych wspomnień.
- Sam tu przychodził, kiedy kłócił się z ojcem – zerknęła mnie – mój syn cię naprawdę kocha.
- Ja jego też – odpowiedziałam, bo nie wiedziałam, co innego miałabym powiedzieć.
- Widzę – spojrzała z powrotem na wodę – myślisz pewnie, że nie wiem, jak wygląda miłość, ale mylisz się. Przez lata widziałam, jak król kochał swoją żonę. Patrzył na nią jak na swój najcenniejszy skarb. Wy tak patrzycie na siebie – zaskoczyła mnie tym. Spojrzała na mnie znowu – wiem od samego początku. Domyśliłam się, po sposobie jak na siebie reagujecie. Wbrew pozorom jestem bardzo spostrzegawcza. Pragnę, żeby moje dzieci były szczęśliwe – wyznała.
- To dlaczego pozwala się pani krzywdzić? - spytałam prosto z mostu.
- To – odwróciła wzrok – skomplikowane.
- Wcale nie. Myślę, że powinna pani walczyć własne szczęście. Dla dzieci. Kochają panią i nie chcą, żeby działa się pani krzywda. Pozwalając hrabiemu się krzywdzić, krzywdzi pani własne dzieci – powiedziałam.
- Już tu nie mieszkają, więc nie muszą się o mnie martwić – powiedziała beznamiętnie.
- Wiem, ile ten przyjazd znaczy dla Nevry i Karenn i wiem, że mimo wszystko się martwią – stwierdziłam.
Widziałam, jak z oczu hrabiny spłynęła łza. Szybko ją otarła i wstała.
- Dobrze moja droga – kobieta wstała – przydałoby się zacząć pomału szykować na wieczór. Czeka was spotkanie rady, a potem przyjęcie. Do zobaczenia wieczorem – pożegnała się i odeszła.
Chwilę siedziałam jeszcze, zastanawiając się nad tą rozmową, ale doszłam do wniosku, że nie da się na siłę komuś pomóc.
Wstałam i wróciłam, do domu, a następnie do swojego pokoju. Nagle poczułam się zmęczona, więc położyłam się na chwilę i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Za nim cokolwiek powiedziała, do środka weszła Karenn.
- Cieszę się, że zapukałaś, ale mogłaś zaczekać, aż cię zaproszę – powiedziałam, siadając na łóżku.
- Może i powinnam, ale tego nie zrobiłam. Spałaś? - zdziwiła się.
- Tak. Musiałam się zdrzemnąć – odpowiedziałam, wstając i rozciągając.
- Dobrze. Drzemka dla urody – uśmiechnęła się – ok, chodź, trzeba się szykować.
Wzięła mnie za rękę i poprowadziła korytarzem do swojego pokoju. Kiedy mijaliśmy pokój, w którym Nevra kłócił się z rodzicami, to po moim kręgosłupie przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Po chwili Karenn popchnęła mnie przez drzwi swojego pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Ściany były pokryte tapetą w piękne kwiaty, oczywiście przeważał kolor różowy. Brązowe drewno na podłodze idealnie współgrało ze ścianami. Meble były z jasnego drzewa, a składały się na nie łóżko, szafa, komoda i olbrzymi regał zawalony książkami i drobiazgami, których Karenn nie zabrała. Dziwiłam się, że nikt tego nie uporządkował. W rogu stała mała toaletka, do której pociągnęła mnie wampirzyca. Usiadłam na krześle przodem do niej.
CZYTASZ
Moja opowieść z Eldaryi: Pożądana (II) ✔
FanfictionJestem Elenija. Ocaliłam Eldaryę, prawie. Po świecie ciągle chodziło zło, ale już niedługo... El jest hybrydą, która urodziła się i wychowała na Ziemi, ale to w innym świcie jest jej prawdziwy dom. Od zawsze to czuła, że niekoniecznie pasuje do ziem...