Gwiazdki i komentarze mile widziane, moi kochani! 💋
-Sam, uspokój się. - poprosiłam, gdy znaleźliśmy się przed wejściem do Lima Bean.
-Jeden z nich próbował oślepić twojego brata! - zbulwersował się.
Technicznie rzecz biorąc, to z tego, co słyszałam to koktajl był dla Kurta. Także, słynny Sebastian Smythe chciał oślepić Kurta a nie mojego brata, ale to szczegół.
-To teraz nieważne. Musimy się jakoś z nimi dogadać, a żeby to się udało, musimy przestać żyć przeszłością. - westchnęłam, chwytając za klamkę. Popchnęłam drzwi i weszliśmy do środka.
Do mojego nosa szybko dotarł charakterystyczny aromat kawy. Nie byłam uzależniona i żyłam bez kawy, ale lubiłam ten napój. Przynajmniej raz na jakiś czas.
-Tam są. - wskazał na dwóch chłopaków przy stoliku.
Od razu zeskanowałam ich wzorkiem. Oboje byli podobnej postury, ubrani w charakterystyczne mundurki, które moim zdaniem dodawały im seksapilu.
Nieważne, co o nich myślałam. Musialam przyznać, że byli cholernie seksowni i to już na pierwszy rzut oka. To zdecydowanie typ facet, który był warty grzechu.
-Chodźmy. - westchnęłam.
Minęłam Sama i ruszyłam do stolika przy którym siedzieli.
-Cześć. - uśmiechnęłam się lekko, starając się zamaskować nerwy.
Oboje unieśli głowy w górę i zeskanowali mnie wzrokiem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale silnie walczyłam, aby nie opuścić głowy. Musiałam pokazać, że to spotkanie to dla mnie nic wielkiego.
-Cześć. - pierwszy w końcu przerwał panującą ciszę i wstał z miejsca, aby wyciągnąć dłoń w moją stronę - Hunter Clarington. - uścisnęłam jego dłoń.
-Victoria Anderson. - odparł.
-Sebastian Smythe. - przeniosłam wzrok na drugiego. Stał naprzeciwko mnie z uśmiechem na ustach. Chwyciłam jego dłoń, ale nim zdążyłam ją uścisnąć, uniósł ją w górę i złożył delikatny pocałunek na wierzchu. Dobra, tego się nie spodziewałam.
-Victoria Anderson. - powtórzyłam - Miło poznać. - dodałam po chwili.
-Przyjemność po mojej stronie. - odparł zielonooki. Ciekawa z niego postać...
-My się już znamy. - burknął Sam, piorunując Sebastiana wzrokiem. Uroczo. - Ale ciebie nie kojarzę. - spojrzał na Huntera.
-Dołączyłem do Dalton w tym roku. Miałem zostać kapitanem Skowronków, ale ktoś - spojrzał wymownie na Sebastiana - mi to skutecznie uniemożliwił. - prychnął.
Smythe uśmiechnął się pod nosem, lekko wzruszając ramionami.
-Cóż mogę rzec? - uśmiechnął się szerzej - Mam talent. - przewróciłam oczami.
-Jeden palant więcej... - prychnął pod nosem Sam. Miałam ochotę go strzelić. Póki co, jedyną osobą wrogo nastawioną był Sam i mogło nam to przysporzyć problemów.
-Słucham?! - Clarington poderwał się z miejsca. Niedobrze. Bardzo bardzo niedobrze.
-Nic! - chwyciłam Sama za ramię i zmusiłam, aby usiadł. Szybko zajęłam miejsce obok niego. - On nic nie mówił. - dodałam, starając się opanować sytuację.
-Załatwmy to szybko. - westchnął Sebastian - Wszyscy mamy taką samą ochotę, aby tu siedzieć. Im szybciej uzgodnimy, co i jak tym lepiej. - wzruszył ramionami. Miał rację.
-Zgadzam się. - poparłam go - Ustalmy w jakie dni możemy robić próby i gdzie można je robić.
-A wiecie jaką sztukę wystawiamy? - zapytał Hunter. Głupia sytuacja... Nikt nam nie powiedział, a ja nie pomyślałam, żeby zapytać.
-Ja nic nie wiem. - wyznałam.
-Ja też. - burknął Sam.
-To wiemy tyle samo. - prychnął Smythe - Ale okay, skupmy się na tym, co najważniejsze. W jakie dni macie czas? - westchnęłam.
Problematyczna kwestia. Każdy z New Directions był w stanie z czegoś zrezygnować, ale Rachel upierała się, że nie odpuści żadnych swoich dodatkowych zajęć. Ta dziewczyna była wyjątkowo trudna w obyciu...
-To ja jeszcze zamówię sobie kawę. - Hunter wstał z krzesła, poprawiając marynarkę - Coś dla was? - zaskoczył mnie.
-Weź mi Americano. - mruknął Sebastian. Szatyn przeniósł wzrok z przyjaciela na mnie.
Przełknęłam gulę w gardle.
-Latte Macchiato, jeśli to nie problem. - uśmiechnęłam się lekko. Skinął głową i odszedł. Najwyraźniej Sam nie zasłużył na kawę...
-Nie boisz się, że coś ci tam dosypie? - spojrzałam na przyjaciela.
-W ten sposób się z nimi się dogadamy... - Nie skończyłam, gdyż blondyn poderwał się z miejsca i ruszył za Hunterem. Jęknęłam, zsuwając się niżej na krześle.
-Twój przyjaciel za nami nie przepada. - spojrzałam na szatyna, na którego twarzy widniał uśmieszek.
-Wcale mu się nie dziwię. W zeszłym roku solidnie dałeś im popalić. - wypomiałam mu ostatnie zawody regionalne.
-Tak, faktycznie. - zgodził się - Aczkowiek wyszli zwycięsko, więc nie wiem, po co wyciągać brudy przeszłości.
-Pozwól, że to przemilczę. - odparłam.
-Mogę cię o coś spytać? - wypalił nagle. Zaskoczona niepewnie skinęłam głową. Chyba nie miałam zbyt wiele do stracenia. - Dlaczego ze mną rozmawiasz? W sensie... Wiesz, co przeze mnie spotkało twojego brata, a mimo to nie traktujesz mnie z góry. - ponownie tego dnia dał radę mnie zaskoczyć.
-Co mam ci powiedzieć? Słyszałam, że przeprosiłeś. Dedykowałeś występ Karofky'emu. Chyba nie jesteś aż taki straszny. - zaśmiałam się.
-Chyba? - starał się mnie podpuścić.
-Wolę nie chwalić dnia przed zachodem słońca. - odparłam i obejrzałam się w drugą stronę. Sam wyraźnie kłócił się z Hunterem. Westchnęłam i przeniosłam wzrok na Sebastiana. - Czeka nas długi dzień. - przytaknął, wciąż wpatrując się w Huntera i Sama.
Kwestia trudniejsza niż mi się zdawało...
Emilia Mikaelson
CZYTASZ
The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔
FanfictionSiedemnastoletnia Victoria ma w życiu wszystko, czego potrzebuje. Ma kochających rodziców i brata. Ma wiernych przyjaciół. Ma też problem, gdyż w jej życiu pojawił się chłopak, któremu daleko do ideału. Chłopak, nie byłby wielkim problem, gdyby...