Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 💋💋
Przemęczyłam się przez kilka godzin w szkole, ale powoli miałam dość.
Nie było ze mną dobrze. Nie sądziłam, że tak głupie wydarzenie wywrze na mnie tak wielki wpływ. Jakiś debil, który nie umiał nad sobą zapanować sprawił, że gdy tylko przechodził obok mnie jakiś chłopak chciałam zacząć krzyczeć.
Westchnęłam i pchnęłam drzwi, aby wydostać się na zewnątrz. Wzięłam głęboki wdech, nabierając w płuca świeżego powietrza.
Wolność.
Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy i podreptałam w stronę auta. Dziś kończyłam lekcje o tej samej godzinie, co Blaine, więc nie musiałam się martwić o drogę powrotną.
-Tori! - słysząc krzyk za plecami, gwałtownie się odwróciłam, aby zobaczyć brata biegnącego w moją stronę. Gdy w końcu zatrzymał się przede mną, miał zadyszkę, jakby przebiegł maraton. Czas najwyższy iść na siłownię, bratku.
-Słucham ciebie. - zaśmiałam się, krzyżując ręce na piersi.
-Nie masz może ochoty na spacer? - widząc, jak próbował wymusić uśmiech na twarzy, zrozumiałam, co miał na myśli.
-Nie... - jęknęłam - Znów muszę wracać pieszo? - spojrzałam na niego załamana - Czemu?
-Kurt zgodził się ze mną porozmawiać, ale szkoła nie jest do tego odpowiednim miejscem i...
-Nie możesz mnie odwieźć do domu i dopiero iść się z nim spotkać? - spojrzałam na niego błagalnie. Ten lekko pokręcił głową. - Człowieku, zlituj się. To ponad trzy kilometry...
-Dasz radę. - uśmiechnął się, chcąc mi dodać otuchy.
-Jesteś frajerem. - stwierdziłam i poprawiając plecak na plecach, ruszyłam w drogę powrotną do domu. Czekało mi kilkanaście minut spaceru. Spełnienie marzeń...
Zrezygnowana włożyłam słuchawki do uszu i odpaliłam ulubioną playlistę, aby wsłuchać się w najlepsze kawałki z lat dziewięćdziesiątych. Każdy miał jakiegoś bzika. Moim były stare, znane przez wszystkich utwory.
Minęłam kolejny zakręt i nagle poczułam męskie dłonie na biodrach. Przerażona podskoczyłam w górę, na niespodziewany dotyk. Wszystkie wspomnienia z ostatniej imprezy wróciły jak bumerang, a ja nie zastanawiając się nad tym, co robię, postanowiłam się bronić.
Zamachnęłam się i odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni, wymierzyłam prawy sierpowy prosto w szczękę faceta, jednocześnie trafiając w noc. Przez cały czas miałam zamknięte oczy, więc nie wiedziałam kogo uderzyłam. Czułam jednak, że cios trafił idealnie.
Otworzyłam oczy i dotarło do mnie, co zrobiłam. Przede mną stał nikt inny, jak Sam Evans, trzymający dłonie na twarzy, aby zatamować krwawienie. Miałam więcej siły niż przypuszczałam...
-Wybacz. - jęknęłam, wyciągając słuchawki z uszu - Nie miałam pojęcia, że to ty! Ktoś zaszedł mnie od tyłu i... i... To był odruch. - starałam się wyjaśnić mój atak - Nie chciałam. - wyszeptałam, kładąc mu dłoń na ramieniu. Stał lekko pochylony, aby krew z nosa nie zabrudziła koszuli, a jedynie chodnik.
-Masz siłę, dziewczyno... - wydusił w końcu. Miałam ochotę zaśmiać mu się w twarz, ale w zaistniałej sytuacji, po prostu nie wypadało. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić.
-Wybacz, Sam. - spuściłam głowę - Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłam. - mruknęłam.
-Nic mi nie będzie. - wydusił z siebie między próbami zatamowania krwotoku.
CZYTASZ
The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔
FanfictionSiedemnastoletnia Victoria ma w życiu wszystko, czego potrzebuje. Ma kochających rodziców i brata. Ma wiernych przyjaciół. Ma też problem, gdyż w jej życiu pojawił się chłopak, któremu daleko do ideału. Chłopak, nie byłby wielkim problem, gdyby...