Chapter 22.

660 49 41
                                    

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 💋💋









-Więc na niego lecisz. - stwierdziła Tina, gdy wraz z nią i Mike'iem szliśmy do Akademii Dalton. Ufałam jej i traktowałam jak siostrę, wiedziałam, że cokolwiek jej mówiłam, zostawało między nami.

Z Mike'iem było podobnie. Ufałam mu i nigdy nie zawiódł mojego zaufania. Gdy zaczął się spotykać z Tiną, często wychodziliśmy w trójkę. Oni nie robili tego z litości do mnie, a ja nigdy nie czułam się jak piąte koło u wozu.

-Tori, chyba powinienem ci coś powiedzieć. - mruknął po chwili zastanowienia.

-Coś się stało? - spojrzałam na niego zmartwiona. Westchnął, kręcąc głową.

-Tak jakby. - stwierdził - Jestem trochę między młotem a kowadłem, ale muszę być wobec ciebie fair. Jesteś moją przyjaciółką i...

-Wyduś to z siebie. - przerwałam mu.

-Sam na ciebie leci. I to nie jest jakieś zwykłe, głupie zauroczenie. - dodał, widząc mojego kpiące spojrzenie - Wiem, że niejednokrotnie zaprasił cię na randkę, ale ty mu odmówiłaś. Tyle, że on myśli o tobie bardzo poważnie i przez to jest ostatnio bardzo... nerwowy. - nie wiedziałam, co powinnam była powiedzieć. Przecież od zawsze traktowałam go jako przyjaciela. Od początku mówiłam wszystkim, jakie miałam spojrzenie na świat. Nie bawiłam się w romanse ani inne niuanse tego typu. Powinien zdawać sobie z tego sprawę...

-To, co ja mam zrobić? - jęknęłam, wsuwając dłonie do kieszeni czarnej bluzy z napisem FRIENDS na środku. Poprawiłam okulary na nosie i spojrzałam na Tinę, licząc, że przyjaciółka mi pomoże.

-Na mnie nie patrz. - uniosła dłonie w górę - Nie wiem, jak pomóc. - wyznała.

-Od kiedy, ty, nosisz okulary? - zdziwił się Mike. Zmarszczyłam brwi.

-Serio? Czy to jest teraz najważniejsze? - spojrzałam na niego, jak na debila.

-To... od kiedy? - uśmiechnął się lekko. Przewróciłam oczami.

-Mam małą wadę wzorku, od czytania po ciemku i zazwyczaj noszę soczewki, ale nie zauważyłam, że wczoraj mi się skończyły. - wyjaśniłam - Odpowiadając na twoje pytanie, od ponad roku teoretycznie noszę okulary. Praktycznie robię to tylko w domu, bo nie podoba mi się, jak w nich wyglądam. - wyjaśniłam.

-Wyglądasz uroczo. - wcięła się Tina - Ja ci wręcz zazdroszczę. Gdybym ja nosiła okulary wyglądałabym jak ziemniak, bo mam strasznie okrągłą twarz. Ty wyglądasz wyjątkowo słodko. - przewróciłam oczami. Kłamała i zdawałam sobie z tego sprawę.

-Cokolwiek. - mruknęłam, poprawiając kaptur bluzy - Co powinnam zrobić z Samem? - zerknęłam na przyjaciela, licząc, że mi jakoś pomoże. Przecież był chłopakiem, powinien wiedzieć, jak najlepiej wybrnąć z takiej sytuacji. Ja nie znałam się na relacjach damsko-męskich.

-Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami - Dlaczego dziś założyłaś okulary skoro ich nie lubisz? To tylko jeden dzień, chyba wytrzymałabyś bez soczewek.

-Poważnie, Mike? - zaśmiałam się - Czy to naprawdę jest teraz najważniejsze? Ja tu przeżywam kryzys życia, a ty... - gdy zauważyłam w jaki sposób na mnie patrzył, zrozumiałam, że póki nie odpowiem na wszystkie jego pytania, nie da mi spokoju. - Yhh... W szkole bym dała radę, bo mamy dzis luźny dzień i mało przepisywania z tablicy, ale podczas próby będę miała dużo czytania i wolę nie psuć sobie wzroku. - wyjaśniłam - Dlatego postanowiłam...

-Myśli, że jeśli będzie w okularach to Sebastian zmieni zdanie na jej temat i uzna, że jest mało atrakcyjna. - przerwała mi przyjaciółka.

-To nieprawda! - oburzyłam się - Przecież... - widząc ich miny wiedziałam, że byłam na przegranej pozycji - Ja nie rozumiem, co się dzieje. - westchnęłam - Nie znam się na związkach. Nie chcę się pakować w nic takiego. Obawiam się, że stracę nad wszystkim kontrolę i... - poczułam łzy w oczach - Świetnie radzę sobie sama, bez chłopaka. Miałam nadzieję, że zakocham się po trzydziestce, że... Ja w sumie nie wiem, na co liczyłam. - wyznałam w końcu.

-Chłopak nie oznacza słabości. - objęła mnie ramieniem - Sebastian nie jest taki zły, jak się nam wszystkim wydawało. Wobec ciebie jest naprawdę kochany i myślę, że mogłoby wam się udać. - dodała.

-Za dużo komplikacji.

-Właściwie, czemu ty tak bardzo boisz się związku? Stało się coś kiedyś? Byłaś z kimś i się zraziłaś? - pokręciłam głową.

-Nie, Mike. Nigdy z nikim nie byłam na poważnie. Były randki, czy coś, ale nie wchodziłam w poważne relacje. - odparłam - Ale patrzyłam na związek Kurta i Blaine... Czasami tak bardzo cierpieli, te wszystkie przerwy. To rozstanie. Przecież mówili, że się kochają. Dlaczego nie mogli być szczęśliwi? - spytałam.

-To tylko jeden przykład. - mruknął.

-Rachel i Finn? - uniosłam brew - Ona jest względem niego dość... toksyczna. Wiem, że go kocha, ale tak bardzo go ogranicza. - objęłam się ramionami.

-To, co innego. - stwierdziła Tina - Finn wiedział, w co się pakuje, wchodząc w związek z nią.

-Quinn kochała Finna. Jak to się skończyło? - podałam kolejny przykład.

-Rany boskie. - zdziwiona spojrzałam na Mike'a - Powinniśmy zmienić nazwę z New Directions na klub złamanych serc. - parsknął. Moja przyjaciółka spiorunowała go wzorkiem. - No co? Większość z nas ma za sobą jakieś cholernie trudne relacje. Nieudane związki. Toksyczne znajomości. Tori ma trochę rac...

-Nie. - przerwała mu - Mamy jej pomóc, a nie utwierdzać ją w przekonaniu, że miłość jest zła.

Uśmiechnęłam się pod nosem. To słodkie, że aż tak się o mnie troszczyli. Byli dla mnie cholernie ważni. Oni nie pozwoliliby nikomu skrzywdzić mnie, a ja ich... Przecież. Chyba tak właśnie zachowywali się ludzie, którzy...

-Nie boję się miłości. - odparłam po chwili namysłu - Znaczy... Obawiam się jej w sensie romantycznym, a nie ogólnie. Wiecie, rodzina czy przyjaciele, jasne. Bez ogródek przyznam, jak wiele znaczycie dla mnie wy czy Blaine, ale chłopak... - zagryzłam lekko wnętrze policzka - Chyba za bardzo obawiam się odrzucenia i złamanego serca. Łatwiej żyję mi się bez tych wątpliwości... - wzięłam głęboki wdech.

-Wow... Rzadko bywasz aż tak poważna, jak w tej chwili. - mruknął.

-Tia. - przytaknęłam - Wolę swoją uśmiechniętą wersję. - stwierdziłam.

-Ja lubię obie. - zaśmiała się szatynka - A teraz... - wskazała dłonią na szkołę przed nami - Co zamierzasz?

Pomyślmy. Co powinnam była zrobić? Mogłam uciec albo uniknąć Smythe'a. Udawać, że nic się nie stało. Z drugiej strony... To nie było w moim stylu. Nie byłam osobą biernie przyglądającą się w różnych sytuacjach. Wolałam działać.

-Zamierzam odegrać swoją rolę, jak najlepiej, a później wyjaśnić z Sebastianem całą sytuację. - oznajmiłam - O! - ożywiłam się - Nie powiedziałam Ci, ale wczoraj całowałam się ze Smythem i to nie tylko podczas próby. - wyszczerzyłam się i jakby nigdy nic, weszłam do środka.

Gdybym powiedziała jej wcześniej musiałabym się tłumaczyć... Teraz miałam więcej czasu, aby wszystko poukładać sobie w głowie.










Emilia Mikaelson

The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz