Rozdział 8.
Alessia
Moja droga Alessio! Moja Kochana Córciu!
Pomimo tego, że nie łączą nas żadne więzy krwi, zawsze byłaś dla mnie jak córka. Nigdy nie kochałam Cię mniej, niż rodzone dzieci. I wiem, że ja również byłam dla Ciebie drugą matką. Dlatego musisz wiedzieć, że przez ostatnie lata nie cierpiałaś sama. Mimo odległości, cierpieliśmy z Tobą wszyscy. Jesteś cudowną i odważną młodą kobietą, a tragedia, która Cię spotkała, tego nie zmieni. Jesteś silna i wierzę, że w końcu staniesz na nogach. Ale nie uda Ci się to, jeżeli będziesz cały czas uciekać od bliskich, którzy Cię kochają.
Tak, mówię tu o moim synu. Marcello Kocha Cię nad życie i ostatnie lata tego nie zmieniły. Wręcz przeciwnie – zmężniał, wydoroślał, stał się odpowiedzialnym i silnym mężczyzną. Wszystko po to, by uzyskać Twoje przebaczenie i udowodnić, że jest Ciebie wart.
Nie skreślaj go. Popełnił błędy, ale to nie on Cię skrzywdził. Wiem, że cały czas szuka drania, który Cię napadł, ale tylko razem możecie go odnaleźć i ukarać za to, co Wam zrobił... Bo on nie skrzywdził tylko Ciebie... On skrzywdził Was oboje.
Opiekuj się moimi bliskimi, gdy mnie zabraknie. Rafaelle jest twardym facetem, ale będzie mu potrzebna córka, która się o niego zatroszczy kobiecą ręką. Isabella najbardziej odczuje moją śmierć, jednak liczę na to, że twój powrót załata dziurę po moim odejściu. A Marcello... Mój syn potrzebuje Cię jak powietrza, by móc na nowo zacząć żyć. I wiem, że masz to samo, jeśli chodzi o niego.
Kocham Cię całym sercem
A.
Siedzę na podłodze i płaczę nad ciocią i jej słowami. Miała rację. Nie potrafię żyć bez jej syna. Przez długi czas próbowałam sobie wmówić, że nasza miłość to było zwykłe, szczeniackie zauroczenie, jednak serce nie chciało słuchać rozumu...
Ostatnie lata w Anglii były czystą katorgą. Rozłąka z rodziną, z bliskimi, z nim. Ale to było najlepsze możliwe wyjście. Nie mogłam tu zostać i każdego dnia widzieć zawód w ich oczach. Nie mogłam chodzić tutejszymi uliczkami i nie obawiać się, że gdzieś za moimi plecami nie idzie mój oprawca. Potwór, który odebrał mi szczęście i marzenia.
- Alessia...
Odwracam się nagle, słysząc tak dobrze znany mi głos. Kilka metrów ode mnie stoi Marcello. Daję sobie chwilę i przyglądam mu się uważnie, wyłapując wszystkie zmiany, jakie w nim zaszły na przełomie minionych lat. Jednak poza postawniejszą posturą i modnym zarostem zdobiącym jego twarz niczym się nie różni od tamtego chłopaka.
– Coś się stało? Czemu płaczesz na podłodze? - pyta wyraźnie zaniepokojony moim stanem.
- Nie, wszystko w porządku - mamroczę, ścierając z policzków łzy. - Czytałam list od cioci... – wyjaśniam, podnosząc wyżej trzymany w wolnej dłoni papier.
- Och, tata mógł ci dać go w inny dzień... - zauważa z dziwnym grymasem. - Nie musiał ci psuć urodzin... – dodaje, podchodząc dwa kroki bliżej.
- Nie jest tak źle, jak może się wydawać - rzucam z bladym uśmiechem. – Usiądziesz? - pytam, wskazując na podłogę przede mną. - Czy wolisz przejść do salonu?
Marcello uśmiecha się tym swoim uśmiechem, który niejednej nocy prześladował mnie we wspomnieniach, po czym zajmuje miejsce tuż naprzeciwko mnie.

CZYTASZ
Odzyskane uczucia
RomanceIch dziecięca przyjaźń zamieniła się w szczeniacką miłość. Miłość tak wielką, że miała skończyć się ślubem. Ale wystarczył jeden wieczór, by wszystko prysło jak bańka mydlana... Czy koszmary z przeszłości mają ją nękać przez resztę życia? Czy uda mu...