Rozdział 12.

7.8K 366 15
                                    

Rozdział 12

Marcello

Siedzimy w samolocie dopiero pół godziny, a Isabellę już zmorzył sen. Przed nami jeszcze jakieś dwie godziny lotu, więc w Londynie będziemy około północy. Niestety z lotniska do mieszkania Alessi trzeba jechać samochodem kolejne dwie godziny, dlatego dzisiejszą noc spędzimy w jednym z londyńskich hoteli.

- Przepraszam, że chciałam natychmiast wyjechać z Palermo - szepcze do mnie Less.

Przesuwam na nią spojrzenie. Odkąd ponownie spotkaliśmy się na płycie lotniska, jest cały czas spięta i wystraszona, i nawet obecność na pokładzie lecącego odrzutowca nie zdołała jej uspokoić, skoro nadal skubie skórki przy paznokciach. Tik nerwowy, który zdradzał jej emocje już od najmłodszych lat.

Mam ochotę gołymi rękoma udusić drania, przez którego moja kobieta się tak boi.

Wstaję z fotela, po czym okrywam siostrę kocem, upewniając się przy tym, że na pewno śpi. Następnie siadam w fotelu naprzeciw Alessi i zastanawiam się, jak ją uspokoić. Co prawda po południu w moim samochodzie zrobiła ogromny krok w stronę naprawienia naszej relacji, jednak wątpię by teraz była skłonna nagle wpaść w moje ramiona, szczególnie będąc w takiej rozsypce. Serce mi się kraje na widok jej kruchości, ale jednocześnie czuję się jeszcze bardziej za nią odpowiedzialny.

Nikt nigdy więcej cię nie skrzywdzi, skarbie.

- Nie przepraszaj. Rozumiem cię... - zapewniam ze spokojem, pochylając się w jej stronę. - Jednak... - urywam, starając się ostrożnie dobrać słowa - wiesz, że ucieczka nie pomoże nam go złapać?

Kobieta wciąga głęboko powietrze, a następnie odwraca głowę w stronę niewielkiego okna i zamyka oczy. Gdy już myślę, że zasnęła, odpowiada zrezygnowanym głosem.

- Wiem, ale to tak cholernie trudne... Wiem, że on tam jest i na mnie czeka, a przez to czuję się taka bezbronna... - szepcze łamiącym się głosem. - Taka wystawiona, jakby jego następny atak był nieunikniony... - Przenosi na mnie wzrok, więc dostrzegam łzy w jej oczach. - Nie chcę się już bać. Nie chcę uciekać, ale to silniejsze ode mnie.

- Nic ci przy mnie nie grozi, Less. Ochronię cię przed wszystkimi - zapewniam. - Zawaliłem wtedy sprawę, lecz nauczyłem się na tamtych błędach i nigdy więcej się one nie powtórzą. Uwierz mi... - błagam cicho.

- Wierzę, że ty w to wierzysz... - duka, przymykając powieki. - Ale mój mózg ma problem z ponownym zaufaniem. Nie, gdy on nadal tam gdzieś chodzi... Gdy nadal żyje...

- Dorwiemy go, przysięgam ci. Jednak nie uda nam się to, jeśli nie będziemy współpracować - zauważam ze spokojem. - Przez trzy lata nie udało nam się go dorwać, bo uciekłaś. Nie chciałaś nawet ze mną porozmawiać... - Wzdycham ciężko, a następnie ze zmęczeniem opieram się o oparcie fotela. - Odtwarzałem ten wieczór milion razy, by sobie przypomnieć każdy szczegół, każde zniknięcie poszczególnej osoby, każde dziwne spojrzenie czy rzucony tekst - wyznaję cicho. - Ale bez jakichkolwiek wskazówek z twojej strony nie poukładam tych puzzli, Lessi...

- Co się działo przez ostatnie trzy lata? - Słyszę jej pytanie, ale nie wiem, o co konkretnie pyta. Musi chyba widzieć konsternację na mojej twarzy, bo precyzuje pytanie. - Co ustaliliście? Czy na mojej sukience były jakieś ślady? Czy któryś z twoich kolegów coś powiedział? Czego się dowiedzieliście?

- Niestety na twojej sukience nie było nic, oprócz twojej krwi... Mój telefon też został wyczyszczony z jakichkolwiek odcisków palców czy innych śladów - dodaję. - Wuj i ojciec wzięli próbki DNA od chłopaków, ale nie było ich z czym porównać, a kilkoro z nich wyszło wcześniej z imprezy - wyjaśniam pobieżnie. - Nie powiedzieliśmy nikomu o tym, co się stało i też żaden się nie zdradził z tym, iż wie, co miało miejsce. - Zrezygnowany kręcę głową. - Trafiliśmy do martwego punktu, więc zerwałem kontakty z całą ekipą i czekałem na twój powrót, by móc ruszyć dalej... W międzyczasie przebudowałem swoje skrzydło rezydencji, by tamten pokój przestał po prostu istnieć...

Odzyskane uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz