IV

542 43 52
                                    


Jean popatrzył się na ciebie zaskoczony, puszczając z ręki widelec, którym pakował sobie kawałki posiłku do ust. Zobaczyłaś, że ogarnęło go takie zaskoczenie, że nie mógł nic powiedzieć.

— [Imię]? Naprawdę tego chcesz?... — przerwał ciszę Armin, a ty tylko pokiwałaś głową.

— Myślałam już o tym za długo, jestem gotowa poświęcić swoje życie. — spojrzałaś się na swoje ręce, czując wzrok nie tylko przyjaciół Jean'a i Hanji, ale też generała Erwina i kapitana Levi'a.

— Jean? Jesteś tam? — odezwała się Ymir, patrząc z resztą na chłopaka.

Byłaś zmartwiona jego reakcją. Dostrzegłaś, że na jego twarzy jest nie tylko zaskoczenie, ale też pojawiło się przerażenie. Po chwili wstał z miejsca i podszedł do ciebie po czym kucnął przy tobie i złapał cię za ramiona.

— [Imię], czy... Czy ty naprawdę to powiedziałaś? — odezwał się od razu.

— Jestem gotowa na poświęcenie, chce się do czegoś przydać. W dodatku nie chce być już tak daleko od ciebie. — odpowiedziałaś, patrząc się na niego.

— Nie! A co jak umrzesz?! Nie mogę cię stracić! — krzyknął z przerażeniem w głosie i zobaczyłaś jak z jego oczu poleciały łzy, które od razu wytarłaś z jego twarzy.

— Obiecuje, że będę na siebie uważać... Wierzę, że po treningach mogę się przydać... — uśmiechnęłaś się bardzo delikatnie. — Naprawdę będę ostrożna.

— Jean, [imię] na pewno wie co mówi. Jeśli nie chcesz się na to zgodzić, to znaczy, że jej nie ufasz. — odezwała się Mikasa, na co reszta zgodziła się z jej słowami, przytakując lekko głową.

— I wybrałeś akurat super moment na wydarcie się, bo akurat jesteśmy już tu tylko my i generał Erwin i dwójka kapitanów. — mruknął Eren. Nawet nie zauważyłaś kiedy inni żołnierze wyszli.

— Braciszku, ja naprawdę nie zrobię nic głupiego... — zapadła cisza, było tylko słychać ciche szlochanie Jean'a.

— Proponuję żebyś treningi zaczynała od jutra. — odezwał się niski głos, a wszyscy odwrócili głowę w jego stronę. Był to nikt inny jak kapitan Levi. — Chyba, że wolisz się zająć głupotami.

— [imię], proszę... Nie... — powiedział załamany Jean.

Kapitan  od razu wstał z miejsca i podszedł do ciebie. Popatrzył się na ciebie obojętnym wzrokiem, a Jean i reszta popatrzyli się na niego podejrzliwie.

— Wstań. — odezwał się po chwili, a ty od razu się podniosłaś z miejsca. On przybliżył się do ciebie. — Uderz mnie.

— S... Słucham? — zająkałaś się. — Nie... Nie mogę tego zrobić...

— Nie? Czyli jak będzie się zbliżał do ciebie tytan to też się tak będziesz zastanawiała? — zapytał, a ty pokręciłaś głową. — No właśnie, więc mnie uderz.

Spojrzałaś się na mężczyznę i chciałaś go uderzyć w ramię, a on zablokował twój cios i uderzył cię nogą w brzuch tak, że upadłaś do tyłu na plecy. Poczułaś mocny ból pleców mimo, że dostałaś gdzie indziej. Podniosłaś się do siadu skulona przez ból. Spojrzałaś się na Jean'a, który był czerwony ze złości. Kapitan Levi podszedł do ciebie, kucnął przed tobą i złapał cię za podbródek tak, że widziałaś tylko jego twarz. Popatrzył ci się w oczy.

Gone || Levi x Reader || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz