Siodłając konia, spoglądałaś na kapitana, który śledził wzrokiem trzy lecące obok siebie ptaki. Po chwili dwa odleciały gdzieś wyżej, a trzeci wylądował na gałęzi drzewa. Kapral szybko odwrócił wzrok, gładząc swojego konia po szyi. Zrobiłaś ostatnie poprawki w siodle i podeszłaś powoli do niego.— Skończyłam siodłać, kapitanie. — stanęłaś obok niego.
— Dobrze, w takim razie możemy ruszać. — podeszliście do swoich koni i wsiedliście. — Na początek ruszymy stępem. — od razu ruszył pierwszy, a ty za nim.
— Kapralu... A czy potrzebujemy jakąś torbę? — popatrzyłaś się na niego.
— Mam przy siodle.
Poprawiłaś wodze i spojrzałaś się w bok czy ptak, na którego patrzył kapitan dalej jest na gałęzi. Pokierowałaś konia w stronę drzewa i przyjrzałaś się ptakowi z bliska.
— [imię], nie oddalaj się. — odezwał się Levi, zatrzymując się obok ciebie.
— Przepraszam, chciałam się po prostu bliżej przyjrzeć. — spojrzałaś się na kapitana.
—Tylko dlatego się tu zatrzymałaś? — podniósł brew pytająco, a ty przytaknęłaś.
— Pomyślałam, że musiał odlecieć od przyjaciół, bo może coś mu się stało ze skrzydłem lub coś podobnego...
— Chyba nic mu nie dolega. — popatrzył się chwilę na zwierzę, które odleciało w inną stronę, a potem znów na ciebie. — Jedźmy dalej. — ruszył przed siebie, a ty za nim.
— Ciekawe czy ktoś potrafi oswoić takie ptaki...
— Od kiedy masz takie zainteresowania, hm? — spojrzał się na ciebie kątem oka.
— Nie mam takich zainteresowań, ale po prostu jestem ciekawa...
— Pewna osoba też była zainteresowana takim zranionym wróblem... O ile to tak mogę nazwać. Wpakowała się w tarapaty, gdy chciała mu zapewnić wolność. I tak naprawdę dzięki temu ją poznałem.
— Ooo... A jeśli mogę wiedzieć, to kim jest ta osoba? Poznam ją? A może już poznałam?
— Kiedyś ci wszystko opowiem. Nie chce teraz o tym gadać. — poprawił w swoich dłoniach lejce i razem przyspieszyliście.
— Mam nadzieję, że mi kiedyś kapitan zaufa. — powiedziałaś cicho, uśmiechając się pod nosem.
* Levi pov *
Czy ona naprawdę myśli, że jej nie ufam? Ja po prostu nie chce o tej złej chwili myśleć, aby przypadkiem los nie stwierdził, że [imię] ma się coś takiego przydarzyć... Nie może się jej stać krzywda. Skoro los odebrał mi Farlana i Isabel to nie pozwolę żeby jej się coś stało. A Farlan i Isabel... Oni byli dla mnie jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałem. Ten dzień, w którym wyruszyliśmy poza mury był dla mnie prawdziwym koszmarem. Gdyby tylko można było się komunikować z duchami bliskich osób, chciałbym porozmawiać z nimi i z moją matką czy jest tam im lepiej. A no właśnie... Jedyny dobry ruch jaki zrobił los to uwolnienie mojej mamy od nieznanej mi do dziś choroby.
***
Cały czas zerkałaś na kapitana. Jechałaś prawie obok niego, więc mogłaś się przyjrzeć połowie jego twarzy. Był bardzo skupiony, nawet niezauważył, że jesteś prawie obok. Pomyślałaś, że może rozmyśla, a jeśli tak to byłaś ciekawa o czym. Przypomniałaś sobie, że o kimś wspomniał i może przypomniał tym sobie o złych wydarzeniach. W twojej głowie pojawiło się miliony opcji kim ta osoba mogła być dla niego. Nie znasz go długo, nie wiesz o nim praktycznie nic, a chcesz jednak się jakoś zbliżyć do jego osoby. Nagle z myśli wyrwał cię jego głos.
— Czemu cały czas się na mnie patrzysz?
— Hm? — odwróciłaś szybko wzrok. — Ja... Ja się... Nie patrzyłam na kapitana...
— Tch... Pozwól, że będę udawał, że ci w to uwierzyłem. — spojrzał się na ciebie kątem oka po czym trochę zwolnił i szybko pojawił się obok ciebie.
Gdy dotarliście już na miejsce, zsiedliście z koni, które prowadziliście, zaczynając się rozglądać po mieście. Spoglądałaś na mieszkańców, którzy patrzyli się w waszą stronę i szeptali coś sobie do ucha. Pomijając tych szepczących do siebie ludzi, mogłaś znów poczuć jak to jest być po prostu zwykłym mieszkańcem. Te chodzenie po straganach i szukanie konkretnych produktów spożywczych, spotykanie po drodze biegające lub mówiące dzieci o swoich marzeniach, popołudniowy ruch ludzi po mieście i można by było tego jeszcze więcej wymieniać... Trochę brakowało ci tego. Jednak teraz zostaje ci się cieszyć chwilą i tym, że możesz być przy swoim bracie.
Po chwili odstawiliście konie przy wejściu do miejsca z dużą ilością straganów. Poszłaś za kapitanem, który trzymał w dłoni woreczek z pieniędzmi. Stanęłaś między jakąś uliczką gdzie miałaś lepszy widok na to co się tutaj działo. Obserwowałaś kapitana, który podszedł do jednego ze straganów. Nagle nastała ciemność.
****
Cześć! Chciałabym wam podziękować za 1k wyświetleń!! Jest to dla mnie ogromna liczba i dziękuje za to, że to czytacie i jestem szczęśliwa, ze mogę pisać coś takiego dla was!!💗
ja i tartaglia wysyłamy wam miłość
i taką miłość też wam wysyłam
CZYTASZ
Gone || Levi x Reader ||
Fiksi Penggemar⚠️ WYSTĘPUJĄ W KSIĄŻCE WULGARYZMY, NIEKTÓRE ROZDZIAŁY MOGĄ BYĆ DRASTYCZNE ⚠️ „Jest taki troskliwy mimo obojętności i znudzenia narysowanej na twarzy..." Chciałaś być po prostu blisko swojego jedynego starszego brata. Mimo, że na początku martwił si...