II

625 47 14
                                    


Obudziłaś się i mruknęłaś cicho do siebie.

— Jakim cudem ja się obudziłam?...Na pewno jest za wcześnie...— Odwróciłaś się tyłem do okna i przetarłaś oczy półśpiąca.


Podniosłaś się do siadu i przeciągnęłaś się delikatnie. Miałaś ochotę jeszcze raz pójść spać, ale w dzień ciężko jest zasnąć. Odsłoniłaś okno, musiało być jeszcze bardzo wcześnie, bo nikogo nie było na drodze. Ogarnęłaś się i po chwili usłyszałaś jakiś szelest w pokoju obok...Czyli w pokoju Jean'a. Cicho poszłaś w jego stronę i od razu szelest ustał. Trochę się przeraziłaś, ale miałaś nadzieję, że to twój brat, i że po prostu robi sobie żarty żeby Cię wystraszyć. Spojrzałaś się na pokój, a tam nikogo nie było. Winę tych szelestów musiałaś zwalić na okno, które było otwarte. Zamknęłaś okno, założyłaś sweter i poszłaś przed dom.

Rozejrzałaś się raz w jedną, a raz w drugą stronę. Zdałaś sobie sprawę jak miasto bez żadnego człowieka jest straszne. Jest cisza. Straszna i dosyć niepokojąca cisza. Jednak przez to zaczęłaś jeszcze bardziej rozmyślać. Co jak nagle coś się stanie? Nie wyobrażasz sobie żeby teraz i tutaj byli tytani. Po prostu nie. Jakby teraz wyszli ludzie z domów z myślami, że to będzie spokojny dzień, a tytani by się przedostali i zaczęli atakować, to nie mogłabyś nikogo ochronić. Nie jesteś taka silna jak twój brat. Czujesz, że się nikomu nigdy nie przydasz, jesteś za słaba żeby móc nawet dźgnąć tytana w nogę.

Stop. Nie możesz tak myśleć, ani mówić. Jean wiele razy to powtarzał. Nie możesz pozwolić żeby się zawiódł. Jak był u Ciebie dwa tygodnie temu, to robił wszystko żebyś nie czuła się źle. Masz czasem wrażenie, że nie zasługujesz na takiego brata, jest za dobrym człowiekiem.

Z myśli wyrwał Cię dźwięk galopującego konia, galopował w Twoją stronę. Po chwili zatrzymał się parę metrów przed tobą, a z niego zszedł nieznajomy wysoki mężczyzna. Od razu się na ciebie spojrzał i podszedł do ciebie.

— Pani [imię] Kirschtein? — zapytał podnosząc brew, a ty od razu pokiwałaś głową i wstałaś. On wyciągnął z jakieś torby kopertę i podał Ci. — Od Pani brata.— wzięłaś ją od razu zdziwiona, nigdy nikogo nie prosił, aby dostarczył list. Co jak mu się coś stało?

— Dziękuje... — uśmiechnęłaś się lekko, a on od razu wsiadł na konia i zawrócił.

Weszłaś do domu i pierwsze co zrobiłaś to otworzyłaś list i zaczęłaś go czytać.

,, [Imię]

Wiem, że pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego dostajesz ode mnie list tak wcześnie. Spokojnie, nic nie zrobiłem i nic mi się nie stało. Zapomniałem dopisać w tamtym liście, że ostatnio nie brakuje chętnych do zwiadowców. Coraz więcej chce poświęcić swoje życie za ludzkość! Teraz brzmię trochę jak generał Erwin, ale on jest do wytrzymania w porównaniu do liliputa kapitana. Ale opowiem ci o nim innym razem. Kocham Cię siostrzyczko! Obiecuje, że niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję, że Henning dostarczył ci ten list.

                                    Twój starszy i najlepszy brat na świecie Jean."

Odetchnęłaś z ulgą, gdy napisał, że wszystko jest w porządku. Chociaż miałaś chęć mu przywalić za to stwierdzenie z liliputem, bo ty też jesteś dosyć niska. Raczej sto pięćdziesiąt pięć centymetrów o czymś świadczy, no nie? Albo by tak odwiedzić Jean'a, znaleźć tego kapitana i dać mu ten list z podkreślonym słowem „karzeł"? Nie... Jednak kochasz Jean'a i nie jesteś taka okropna jak on.

Im więcej listów od niego, tym bardziej byś chciała mieć go obok siebie. Nie masz z kim pogadać, a tym bardziej komu dokuczać...

*

Następnego dnia chodziłaś po mieście z pełnym koszykiem jabłek. Tak. Te jabłka kupiłaś z myślą o nim. Postanowiłaś, że zrobisz szarlotki dla niego i jego przyjaciół...A może nawet starczy dla całego wojska. Nie mogłaś się doczekać i postanowiłaś, że sama go odwiedzisz. A może by tak dołączyć do wojska?

****

Cześć!💗

Znów krótki rozdział, ale następny na pewno już zrobie dłuższy!

Gone || Levi x Reader || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz