— Już konieeec? — zeszłaś z niego ostrożnie.— Tak. Opatrzę ci rany, bo na pewno trochę ci ich przybyło po tych upadkach. Chodź za mną. — poszedł w stronę szpitala, a ty za nim.
— A czemu kapitan postanowił mnie trenować? — popatrzyłaś się na niego.
— A co? Chcesz jechać poza mury bez żadnego treningu? — spojrzał się na ciebie kątem oka.
— Nie, ale tak jakoś zaczęłam się zastanawiać. Kapitan kogoś jeszcze trenuje oprócz mnie?
— Nie. — mruknął i po chwili byliście w środku.
— Ooo, czyli jestem jedyna. Do jakiej sali idziemy? — zaczęłaś się rozglądać.
— Możemy wszędzie tylko najlepiej nie do Hanji. — zaczął iść w stronę korytarza, w którym były otwarte sale.
— Czemu nie do Hanji? Jest super. — uśmiechnęłaś się, idąc za nim.
— Ja też umiem zadbać o rany. — popatrzył się chwilę na ciebie kątem oka.
— Czyli kapitan będzie pielęgniarką przez kilka chwil? Przebierze się pan w specjalny strój?
— Nie. — mruknął i stanął przed jakąś pustą salą. — Możesz już usiąść na łóżku. — pokazał ci ręką na jedyne łóżko, które było w sali.
Kapitan cię przepuścił, a ty szybko weszłaś do środka i usiadłaś na łóżku. Rozejrzałaś się chwilę po sali i twoją uwagę przykuła otwarta szafka z ułożonymi pudełkami od największego do najmniejszego. Na biurku nie było nic oprócz jakiś ułożonych kartek i jednego pióra.
— To twoja sala, kapralu? — popatrzyłaś się na niego gdy podszedł do szafki.
— Nie, ale nikt mi nie broni korzystać z tej sali. — wyciągnął pierwsze lepsze pudełko i podszedł z nim do ciebie.
— A skąd kapitan wie, że to pudełko ma potrzebne rzeczy?
— Sam układałem, więc pamiętam gdzie i co jest. — usiadł obok ciebie.
— Nawet sobie nie podpiszesz dla ułatwienia?
— Nie ma takiej potrzeby. Mam bardzo dobrą pamięć. Rozbierz się z kurtki i koszuli.
— A gdzie strój doświadczonej pielęgniarki?
— Nie ma i nie będzie. — mruknął, wyciągając maść, bandaże i plastry.
— Ooo, szkoda. — zaczęłaś się rozbierać z munduru, czując na sobie jego wzrok.
— No trochę tych sińców i ran masz. Jednak nie są one poważne, więc nie będą ci sprawiać żadnego problemu na jutrzejszym treningu. — zaczął dotykać delikatnie twoich siniaków na rękach. — Boli cię?
— Coś tam czuje, ale nie boli mnie to jakoś bardzo. — uśmiechnęłaś się. — Siniakami i innymi ranami na rękach mogę się sama zająć, ale lepiej żeby kapitan mi sprawdził na plecach. — odwróciłaś się tyłem do niego.
— No racja, tu masz tego trochę więcej. Nie liczę oczywiście tych starszych siniaków, których już prawie nie widać. Jakieś zadrapania też się tu pojawiły. — wziął pojemniczek z maścią i po chwili poczułaś jak delikatnie zaczął rozsmarowywać maść w konkretnych miejscach na twoich plecach.
CZYTASZ
Gone || Levi x Reader ||
Fanfiction⚠️ WYSTĘPUJĄ W KSIĄŻCE WULGARYZMY, NIEKTÓRE ROZDZIAŁY MOGĄ BYĆ DRASTYCZNE ⚠️ „Jest taki troskliwy mimo obojętności i znudzenia narysowanej na twarzy..." Chciałaś być po prostu blisko swojego jedynego starszego brata. Mimo, że na początku martwił si...